Draco wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Westchnął ciężko i odwiesił płaszcz na wieszak, by później skierować swoje kroki w stronę salonu. Miał dla Hermiony dobrą wiadomość, ale cisza, którą zastał, zmusiła go do zastanowienia się, czy dziewczyna w ogóle jest w domu.
Jego wątpliwości rozwiały się, gdy zobaczył ją leżącą na kanapie. Jej klatka piersiowa unosiła się równomiernie, a kręcone włosy opadały na bladą twarz. Podszedł bliżej i przysiadł na skraju, nie chcąc jej obudzić.
Wyglądała zniewalająco w swojej prostocie, a Draco siedział kilka minut po prostu się w nią wpatrując i starając się pojąć, jak ktoś tak niepozorny może tak mieszać w jego życiu. Wciąż stanowiło to dla niego wielką zagadkę i nie sądził, że kiedykolwiek uzyska jej rozwiązanie.
Wstał z kanapy i różdżką przywołał puchaty koc ze swojej sypialni. Okrył nim delikatnie dziewczynę i uśmiechnął się, gdy potarła dłonią policzek, a później przewróciła się na drugi bok. Wyglądała zupełnie niewinnie.
Wyciągnął rękę po kubek z niedopitą herbatą, stojący na stoliku. Była jeszcze lekko ciepła, więc Hermiona musiała zasnąć niedawno. Najciszej jak umiał wycofał się do kuchni; nie chciał jej budzić, bo doskonale wiedział, że poprzedniej nocy mało spała.
Odgrzał stojący na kuchence makaron, który dla niego przygotowała, leniwie zerkając przez okno na bawiące się niedaleko dzieci. Ostatnio uświadomił sobie jak wielką ma do nich słabość, a jego myśli zaprzątał fakt, czy to czasem nie Hermiona powinna odczuwać ten słynny instynkt rodzicielski, a nie on.
Ruch z salonu usłyszał dopiero po godzinie, gdy pogrążony był w wertowaniu gazety. Nie za bardzo interesował go wywiad z pałkarzem Zjednoczonych z Puddlemere, więc od razu podniósł się z miejsca, zaklęciem zagrzał wodę i zaparzył herbatę.
Gdy wszedł do salonu z dwoma parującymi kubkami, Hermiona spojrzała na niego ospałym wzrokiem. Loki nadal opadały na jej twarz, tworząc spory bałagan, więc odgarnęła je niewielką dłonią i uśmiechnęła się blado w jego stronę.
– Hej – rzuciła cicho, a on bez słowa podszedł do niej i wręczył kubek. – Dawno wróciłeś?
– Godzinę temu – odpowiedział, siadając w fotelu i spoglądając na nią badawczo. – Mam dobre wieści.
Hermiona spojrzała na niego z iskierkami nadziei w oczach, a on nie mógł nie uśmiechnąć się lekko na ten widok.
– James się obudził?
– Tak. Rokowania są coraz lepsze. Zostawiłem go pod opieką Andersa, a to dobry uzdrowiciel.
– Jak duże jest ryzyko powikłań? – spytała, a na jej twarzy, na której przed chwilą malowała się ulga, pojawiła się troska.
– Trudno mówić o tym w tak krótkim czasie po wypadku, ale jego wyniki są naprawdę niezłe jak na tę sytuację. Zakładam, że będzie miał problemy z koncentracją w początkowym okresie, ale z czasem powinny ustąpić.
Hermiona westchnęła cicho i odstawiła herbatę na stolik. Wstała z kanapy i spojrzała na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy, na co Draco zmarszczył brwi. Ona jednak nie przejęła się tym i zrobiła kilka kroków w jego stronę, a później nieśmiało nachyliła się nad nim, składając delikatny pocałunek w kąciku jego ust.
Zaskoczony jej gestem, Draco nie poruszył się nawet o cal, ale na jego twarz wpłynął mimowolny uśmiech.
– A to za co? – spytał, unosząc brwi, kiedy odeszła kilka kroków.
Chwyciła kubek i ruszyła w stronę swojej sypialni, nie odpowiadając na zadane pytanie.
Czemu ona mi to robi, przeszło mu przez myśl, gdy wziął łyk herbaty i z westchnieniem sięgnął po pilot od telewizora.
Przerzucając leniwie kanały, nie zwrócił nawet uwagi, kiedy Hermiona wróciła do salonu. Dopiero gdy z powrotem usadowiła się na kanapie, przeniósł na nią swój wzrok.
– Co u Caleba? – spytał, patrząc na jej odstający brzuszek. Zaśmiała się, odgarniając niesforne loki z twarzy.
– Był dzisiaj trochę niespokojny – powiedziała, dotykając materiału swetra w miejscu poniżej pępka. – Ale mam wrażenie, że czuje, kiedy ja jestem zła, albo zdenerwowana i to mu się udziela.
Draco skrzywił się nieznacznie i poprawił pozycję na fotelu.
– Powinnaś unikać takich sytuacji – stwierdził, a ona spojrzała na niego z uniesionymi brwiami i kwaśnym uśmiechem.
– Kiedy znajdziesz sposób, żeby im zapobiec, to daj mi znać.
Na chwilę zapadła cisza, a w końcu Hermiona westchnęła cicho i ukryła twarz w dłoniach; blondyn obserwował ją w skupieniu.
– Mam wrażenie, że nasze życie to jakaś kiepska telenowela – powiedziała żartobliwym tonem, ale jej głos załamał się w połowie zdania. – Te ciągłe zwroty akcji stają się coraz bardziej uciążliwe.
– W kiepskiej telenoweli zwroty akcji dotyczą głównie miłostek bohaterów – odparł Draco, głową wskazując telewizor. – Nasze życie to chyba bardziej thriller.
Hermiona pokręciła głową z lekkim uśmiechem, osuszając rękawem łzy, które zebrały się w kącikach jej oczu.
– Pytanie tylko, czy nasza historia będzie miała happy end – zauważyła, spoglądając na niego. Uśmiechnął się do niej, wstając z miejsca.
– Nie chcę znać odpowiedzi. Lubię niespodzianki.
Ruszył w stronę kuchni, przy okazji, zgarniając swój kubek z niedopitą herbatą.
– A, i Granger? Lubię, gdy używasz słowa nasza w tym kontekście.
Gdy wychodził z salonu, usłyszał jeszcze jej cichy śmiech.
***
– A co myślisz o tym, ciociu? – Hermiona zaśmiała się, gdy młody Potter pokazał jej narysowanego przez siebie hipogryfa, a przynajmniej to, co w założeniu miało nim być.
– Jest uroczy – odrzekła, mierzwiąc delikatnie jego czarne włosy. – Jak go nazwiemy?
James zmarszczył nosek, wpatrując się ze skupieniem w kartkę. Wziął ze stolika żółtą kredkę i dorysował obok coś na kształt słoika.
– To jest miód – powiedział poważnym tonem. – Jego ulubiony przysmak. Dlatego nazwiemy go Miodojadkiem, dobrze?
Hermiona zaśmiała się ponownie. Uwielbiała tego dzieciaka.
Minęło kilka dni od wypadku, a chłopiec powoli dochodził do siebie. Wszystkie siniaki i zadrapania już dawno zniknęły dzięki magicznym maściom, ale jego dalszy pobyt w szpitalu był konieczny. Tak jak powiedział Draco – trudno było oceniać jego stan tak szybko po wypadku, ale rokowania stawały się coraz lepsze. Mały James musiał być jednak pod stałą obserwacją.
Hermiona była umówiona na wizytę u pani Finnigan, więc przy okazji odwiedziła Jamesa, wyganiając Harry’ego do domu. Razem z Ginny spędzali w szpitalu całe dnie, a Granger dawno nie widziała swojego przyjaciela w takim stanie. Gdy początkowe emocje opadły i jego syn się obudził, Potter od razu wziął tygodniowy urlop, odseparowując się od spraw w pracy. Oczywiście było to trudne, ze względu na ciągłe postępowanie toczone przeciw Nottowi i przedłużającą się sprawę Rookwooda, ale starał się jak mógł, by być praktycznie ciągle przy Jamesie i swojej żonie.
Właśnie w tej sytuacji ujawniała się jego cudowna cecha, którą ona odkryła już dawno temu – wielka troskliwość. I choć Harry uwielbiał swoją pracę, wiedziała doskonale, że jego rodzina jest dla niego najważniejsza. Ginny, zwierzając się poprzedniego dnia Hermionie, przyznała, że nie mogła wymarzyć sobie lepszego towarzysza życia.
Jeśli chodzi o wizytę u pani Finnigan, to jak została zapewniona – ciąża rozwijała się prawidłowo. Termin porodu przypadał na początek czerwca, więc data rozwiązania zbliżała się nieuchronnie.
Jeszcze bliżej, bo za niecałe półtora miesiąca, miała odbyć się uroczystość zaślubin Blaise’a i Pansy. Z tego co mówił jej Draco, jego przyjaciel zaczynał coraz bardziej denerwować się tym ważnym dniem. Natomiast przyszła panna młoda podchodziła do tego nadzwyczaj spokojnie.
Z zamyślenia, wyrwał Hermionę dziecięcy śmiech, który rozniósł się po szpitalnej sali,
– Patrz, ciociu! – zachichotał James, wskazując na swój rysunek. Chłopiec pokolorował sierść hipogryfa na różne kolory, tworząc tęczowy wzór.
Hermiona uśmiechnęła się i sięgnęła po różdżkę, a James patrzył zafascynowany na jej poczynania. Już po chwili sierść zwierzęcia nie była tylko tęczowa, ale również delikatnie połyskująca i mieniąca się we wpadających przez okno promieniach słońca.
Chłopiec zaczął klaskać i śmiać się jeszcze bardziej, a potem z wielką powagą dopytywać, kiedy on będzie mógł się czegoś takiego nauczyć.
– Te kilka lat minie szybko, skarbie – pocieszyła go Hermiona, bo zasmucił się na wieść, że będzie musiał jeszcze trochę poczekać, by dostać własną różdżkę.
– Szybciej niż się obejrzysz, młody. – James i siedząca przy jego łóżku Hermiona odwrócili głowy na dźwięk znajomego głosu.
Harry wszedł do sali, uśmiechnął się do nich i przysunął sobie drugie krzesło, w jednej ręce trzymając małą torebkę.
– Mam coś dla ciebie – powiedział, mrugając do swojego syna. – Ale ani słowa mamie.
James zachichotał, gdy tata wręczył mu torbę, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, gdy wyjął z niej kilka czekoladowych żab. Od razu zabrał się za rozpakowywanie.
– A ty nie powinieneś być w domu? – spytała Hermiona, marszcząc czoło. – Mówiłam ci, żebyś pojechał odpocząć.
– To było cztery godziny temu – powiedział rozbawionym tonem, a dziewczyna z zaskoczeniem spojrzała na zegarek.
– Nie wiedziałam, że aż tyle tu byłam – przyznała, patrząc na Jamesa, który zafascynowany przyglądał się karcie, która wyleciała z opakowania, razem z czekoladowym przysmakiem.
– Ciociu! To ty! – krzyknął malec, przykładając kawałek tekturki obok jej twarzy i porównując je ze sobą.
Hermiona przewróciła oczami, usłyszawszy śmiech Harry’ego.
– Powinnaś zobaczyć jego reakcję, gdy znalazł moją kartę – powiedział czarnowłosy, uśmiechając się lekko.
– Nadal uważam, że to był głupi pomysł – mruknęła tylko. – Rozumiem, że ty, ale ja? Na czekoladowych żabach?
– Nie znoszę gdy umniejszasz swoją rolę – przyznał Harry, marszcząc czoło. – Wiem, że jesteś skromna, ale powinnaś bardziej się doceniać. Weź przykład z Rona. Twierdzi, że dostanie własnej karty to jego największy życiowy sukces.
Hermiona uśmiechnęła się lekko.
– Gdy urodzi mu się dziecko, zmieni zdanie – stwierdził Harry, przypatrując się Jamesowi, który właśnie odkrył, że w torebce było też kilka czekoladek z Miodowego Królestwa.
– Co? – spytała, nie rozumiejąc o czym mówi.
– Zmieni zdanie o swoim największym życiowym sukcesie.
Hermiona spojrzała na niego, urzeczona jego słowami, myśląc jednak o tym, że przecież nie powinna być zaskoczona. Wiedziała doskonale, jak wiele rodzina znaczy dla Harry’ego, zwłaszcza, że on sam w dzieciństwie tak naprawdę jej nie miał.
– Mówiąc o Ronie – zaczął, rzucając jej nieco nieśmiałe spojrzenie. – Jak tam wasz kontakt?
Zastanowiła się przez chwilę, ważąc słowa, których chciałaby użyć. Wyprostowała się na krześle i powędrowała wzrokiem w stronę okna.
– Bardzo dobrze – odrzekła szczerze, spoglądając na wciąż wpatrzonego w nią Harry’ego. – Oboje staramy się jak możemy, żeby naprawiać stosunki. Ostatnio byliśmy na kawie... Podobno ma kogoś na oku.
Na twarzy obojga pojawił się lekki uśmiech. Harry poruszył znacząco brwiami, a Hermiona wybuchnęła śmiechem.
– Nawet wiem kogo, ale będę dobrym przyjacielem i się nie wygadam.
– Ej! – zaśmiała się, dając mu lekkiego kuksańca w bok. – Łaski bez, sama to z niego wyciągnę.
Siedzieli jeszcze przez chwilę, tocząc leniwą rozmowę i co jakiś czas odpowiadając na zabawne pytania Jamesa, ale wkrótce Hermiona postanowiła się zbierać. Musiała dokończyć jeszcze dwa wyjątkowo nudne raporty dla Kingsleya i wolała mieć to już z głowy.
Obdarzyła obu Potterów buziakami w policzek i wyszła z sali. Zamknęła za sobą drzwi, a potem odwróciła w stronę wind. Nie zdążyła postawić kroku, gdy zderzyła się z czyimś ciepłym ciałem. Od razu poczuła znajome ramiona oplatające ją w pasie.
– Lecisz na mnie – usłyszała i momentalnie przewróciła oczami. Spojrzała w górę na uśmiechniętą twarz Malfoya.
– Masz piętnaście lat, czy co? – powiedziała, oswobadzając się z jego ramion.
– Byłaś u młodego Pottera? – spytał, puszczając mimo uszu jej docinek. Pokiwała głową. – Niosę właśnie nowe wyniki. Chłopak wydaje się mieć jeden z najsilniejszych organizmów, jakie leczyłem. Jak tak dalej pójdzie, to w przyszłym tygodniu już go tu nie będzie.
Hermiona uśmiechnęła się promiennie.
– Zrobię nam coś dobrego na kolację, skoro jest co świętować – powiedziała radośnie. – Jakieś specjalne życzenia?
Pokręcił głową, odwzajemniając jej uśmiech.
– Zaskocz mnie – rzucił tylko, otwierając drzwi do sali, z której właśnie Hermiona wyszła.
Dziewczyna stała jeszcze chwilę w jednym miejscu, myśląc o tym, że wszystko zmierza ku dobremu i zastanawiając się, co może przygotować na wieczór.
***
Słysząc, że odgłos szumu wody z łazienki dobiegł końca, Hermiona wyciągnęła z piekarnika przygotowaną lazanię i wciągnęła w płuca znajomy zapach. Uwielbiała to danie, zwłaszcza, że kojarzyło jej się z rodzinnym domem, w którym jego wspólne gotowanie było małą tradycją.
Już po chwili niosła żaroodporne naczynie na stół w salonie i przenosiła jego zawartość na talerze. Gdy wszystko było już gotowe, ruszyła do kuchni by ściągnąć rękawice.
Po powrocie do salonu, w jej nozdrza uderzył inny, mocny zapach, który Draco pozostawiał po sobie za każdym razem, gdy wychodził spod prysznica. Blondyn opierał się o stół i sączył z kieliszka wodę, którą przygotowała do kolacji. Mogłaby nalać mu wina, ale uparła się, by przez kilka najbliższych miesięcy, w trakcie których ona nie może pić alkoholu, on również dołączył się do tego postanowienia. Choć początkowo dąsał się, że każe mu znosić durniów z pracy na trzeźwo, po kilku dniach przestał oponować i zgodził się na taki układ.
– To pachnie zniewalająco – przyznał, lustrując ją wzrokiem, gdy podeszła do stołu. Miała na sobie dres i luźną koszulkę, a włosy spięte w koka, z którego wydostało się kilka pasm włosów, okalających jej twarz.
Uwielbiał ją w tym wydaniu.
On za to miał na sobie tylko luźne spodnie; na jego nagim torsie gdzieniegdzie lśniły niestarte kropelki wody. Hermiona przewróciła tylko oczami na ten widok, ale jej dłonie zadrżały.
– Ubierz się, będziemy jeść – powiedziała z przekąsem, a on tylko się zaśmiał.
– Nie mów, że mój widok cię obrzydza – powiedział, ale sięgnął po koszulkę, którą wcześniej położył na fotelu.
– Tak po prostu nie wypada – wymamrotała, siadając na swoim miejscu przy stole.
– Mam rozumieć, że lazanią świętujemy zdrowie młodego Pottera? – spytał nieco rozbawiony, również zajmując miejsce.
– Tak… ale nie tylko – przyznała, sięgając po kieliszek z wodą. – Nie jadłam jej od śmierci rodziców, bo zawsze robiliśmy ją razem, w trójkę. I może to trochę głupie, ale chcę skończyć pewien etap. I zacząć nowy. A lazania to symbol.
– Symboliczna lazania… – powiedział, kręcąc głową. – Tylko ty mogłaś na to wpaść. Ale wygląda pysznie.
Zabrali się więc za jedzenie, nie odzywając się do siebie przez chwilę. Po jakimś czasie, brzęki sztućców zaczęły przeplatać się z ich rozmową i częstymi wybuchami śmiechu. Hermiona opowiadała mu o swoim dzieciństwie, a Draco śmiał się ze swoich pierwszych lat w Hogwarcie.
I choć te wspomnienia niosły ze sobą pewną dozę rozgoryczenia i przykrości dla obojga, to pierwszy raz od dawna czuli się tak swobodnie rozmawiając o przeszłości.
Ufali sobie.
Ufali sobie.
***
– Zdecydowanie goździki – powiedziała Hermiona, wskazując na bukiet trzymany przez Pansy w prawej ręce. – Róże są ładne, ale trochę oklepane.
– Też tak myślę – stwierdziła, podając bukiet białych kwiatów ekspedientce. – W takim razie może pani dopisać do zamówienia goździkowe bukiety na stoły.
Starsza kobieta pokiwała głową i zniknęła na zapleczu w poszukiwaniu notesu.
– Nawet nie wiesz, jaka jestem ci wdzięczna, że zgodziłaś się ze mną pozałatwiać to wszystko – westchnęła Pansy. – Zostało nam do zrobienia tylko kilka rzeczy, ale to totalnie nudne sprawy. Wiem, że powinnam podniecać się wyborem kwiatów i obrusów, ale to zupełnie mnie nie obchodzi. Wychodzę za Blaise’a, a nie za stół.
– Rozumiem – zaśmiała się Hermiona, patrząc ze współczuciem na koleżankę. – Nie myśleliście o skromnym weselu, zamiast tradycyjnej imprezy?
– Oczywiście, że tak, taki był zamysł na początku – powiedziała. – Ale moja rodzina naciskała. Chyba dlatego na początku tak denerwowałam się, czy zdążymy na czas i w ogóle… presja.
– A jak znosi to Blaise?
– Coraz gorzej – zaśmiała się Pansy. – Nie żeby bardzo przejmował się stołami czy jedzeniem, ale powoli dociera do niego, co zamierza zrobić i chyba się po prostu boi.
Ekspedientka wróciła, by zamienić jeszcze kilka słów z panną młodą i zapewnić, że wszystko będzie gotowe na czas, więc zamilkły na chwilę. Kiedy jednak wyszły z kwiaciarni, Hermiona wróciła do tematu.
– To oczywiste, że Blaise się obawia – stwierdziła. – I myślę, że najbardziej tego, że mogłabyś uciec sprzed ołtarza.
– To moja największa obawa wobec tego ślubu – wymamrotała w odpowiedzi Pansy. – Ale w mojej głowie to on ucieka.
Hermiona przewróciła oczami i zaśmiała się.
– Nigdy do tego nie dojdzie. Kochacie się na zabój, żadne z was tak łatwo nie odpuści.
– Wiem – westchnęła. – To dość irracjonalny strach, ale nic nie poradzę. A mówiąc o miłości...
Pansy urwała i spojrzała rozbawiona na Hermionę, która przyspieszyła kroku i spięła się lekko na te słowa.
– Co u Draco? Nie widziałam go od czasu, gdy powiedział mi o waszym wspólnym mieszkaniu – uśmiechnęła się szeroko, a Hermiona tylko spiorunowała ją wzrokiem.
– Wszystko w porządku – powiedziała, otulając się szczelniej szalikiem. Pogoda była słoneczna, ale wiatr dął niemiłosiernie.
– Jakaś ty wylewna!
– Nie ma o czym mówić – ucięła Hermiona. – Wszystko jest dokładnie tak samo jak dawniej. Z tą różnicą, że teraz piorę jego skarpetki.
Pansy z trudem powstrzymała odpowiedź, że tak właśnie wygląda małżeństwo. Nie chciała oberwać od swojej przyjaciółki, więc nie skomentowała jej wypowiedzi, uśmiechając się tylko pod nosem.
– Gdzie my teraz właściwie idziemy? – zmieniła temat Hermiona, zdając sobie sprawę, że podąża za Pansy zupełnie bezwiednie.
– Och, została nam jeszcze tylko krawcowa. To niedaleko. Chciałam zobaczyć, co powiesz o sukience, którą wybrałam, no i sama jestem ciekawa co z tego wyszło, bo prosiłam o zmianę rękawów na dłuższe.
– Czyli ostatnia przymiarka?
– Jeśli nie przytyję przed ślubem, to tak – zaśmiała się, ale natychmiast spoważniała. – To jest moja najgorsza obawa numer dwa.
Hermiona tylko pokręciła głową na te słowa. Już po kilku minutach dotarły do celu. Sklepik był niewielki i przytulny, a w środku pachniało lawendą.
Gdy Pansy poszła się przebrać w swoją poprawioną suknię, Hermiona zaczęła przechadzać się między strojami wiszącymi na wieszakach. Dłonią wodziła po zwiewnych materiałach ślubnych strojów, starając wyobrazić sobie siebie w jednym z nich.
Orientując się, co robi, szybko oderwała rękę od białego tiulu i potrząsnęła głową.
Myślisz o małżeństwie, będąc w najbardziej skomplikowanej relacji świata, brawo, Hermiono!
Odwróciła się, gdy usłyszała szmer od strony przymierzalni, a potem zobaczyła zbliżającą się do niej Pansy. Wyglądała olśniewająco, a długa, koronkowa suknia z dużym wycięciem z tyłu, pasowała na nią jak ulał.
– Wyglądasz… wow.
– Naprawdę? – skrzywiła się dziewczyna. – Może te dłuższe rękawy to był jednak zły pomysł? Sama nie wiem.
– Nie, są cudowne. Naprawdę, nic nie musisz zmieniać. Bierz ją od razu, Blaise dosłownie zemdleje z wrażenia.
– A to jest akurat moja obawa numer trzy co do tego ślubu – wymamrotała przeglądając się w lustrze.
Pół godziny później, suknia została wysłana zaklęciem do mieszkania Hermiony i Draco (Pansy bała się, że Blaise zajrzy do pudła, więc poprosiła przyjaciółkę, żeby ją przechowała), a one wyszły ze sklepu.
Pożegnały się dosyć szybko i Hermiona udała się w stronę supermarketu, gdzie razem z Draco często robili zakupy. Umówiła się z nim, że po zakończonym dyżurze przyjedzie tam po nią i przy okazji uzupełnią domowe zapasy.
Miała jeszcze piętnaście minut do umówionego spotkania, gdy dotarła pod sklep. Postanowiła więc wejść do środka i zacząć zakupy bez niego.
Podczas wrzucania produktów do wózka, nawet nie zorientowała się, kiedy dotarła do kasy, a nadal nie widziała nigdzie Malfoya, choć powinien być już na miejscu. Nie chciała jak głupia kręcić się po sklepie, gdy już wszystko miała, więc stanęła do kolejki.
Gdy nadeszła pora na nią, zrozumiała, że zrobiła błąd. Jak niby miała wynieść sama te wszystkie siatki bez użycia magii? Zacisnęła zęby, przeklinając swoją głupotę i spóźnionego Malfoya.
– Przepraszam – usłyszała za sobą niski głos. – Może pani pomóc?
Hermiona zmierzyła wzorkiem wysokiego mężczyznę, który stał za nią. Miał ciepłe, brązowe oczy i mocno zarysowaną szczękę.
– Właściwie to… – zaczęła, dziękując Bogu, że na tym świecie są jeszcze dobrzy ludzie i nie będzie musiała targać tych zakupów sama.
– Właściwie to nie będzie trzeba – usłyszała znajomy głos i odwróciła się szybko. Malfoy zmierzał w ich kierunku ze złym błyskiem w oczach.
Mężczyzna skinął grzecznie w ich stronę, a Hermiona zaczęła pakować skasowane produkty. Blondyn bez słowa chwycił trzy torby i obdarzając niedoszłego pomocnika Hermiony wściekłym spojrzeniem, ruszył na zewnątrz. Dziewczyna zacisnęła zęby, ale podążyła za nim.
Na niebie zebrały się ciemne chmury i zapowiadała się niezła ulewa.
Gdy dotarli do jego samochodu, wrzucił zakupy na tylne siedzenie i zlustrował ją wzrokiem. Stała z założonymi rękami obok auta, patrząc na niego wyczekująco.
– Co to miało być?
– Raczej ja powinienem się o to zapytać – warknął zirytowany. – Nie mogłaś poczekać? Miałaś zamiar dźwigać te ciężary sama?
– Ktoś by przecież mi pomógł – powiedziała. – I nie próbuj zwalać na mnie winy, to ty się spóźniłeś!
– Tylko kilka minut, do jasnej cholery, większość czasu szukałem cię po sklepie!
– Nie musiałeś być taki niemiły dla tego faceta, chciał tylko pomóc.
– Jasne, oni zawsze chcą tylko pomóc – mruknął.
– Będziesz mi teraz urządzał sceny zazdrości? Naprawdę? – Hermiona pokręciła głową z niedowierzaniem. Poczuła kilka kropli, które spadło na jej ramię i spojrzała mimowolnie w górę; zaczynało padać.
Draco prychnął w odpowiedzi, również zakładając ręce na piersi.
– Jesteś nieznośna.
– Nie mam pojęcia czemu zgodziłam się z tobą mieszkać.
– Nie mam pojęcia czemu musisz zawsze stawać na swoim.
– Akurat ty nie powinieneś wypominać mi uporu, jesteś największym osłem jakiego znam.
– Chcesz się w taki sposób kłócić? Wyzywając się od osłów?
Hermiona prawie warknęła z irytacji i zacisnęła zęby.
– Ta dyskusja do niczego nie prowadzi – powiedział i okrążył samochód. – Po prostu wsiądź. Nie będziemy tu moknąć.
Hermiona była jednak zbyt dumna, by go posłuchać, więc raz jeszcze warknęła głośno i odwróciła się na pięcie. Nie wiedziała gdzie zmierza, wiedziała jednak, że musi odejść jak najdalej od irytującego blondyna.
Słyszała jego nawoływania, a deszcz padał coraz mocniej, ale nie miała zamiaru się zatrzymać. I pewnie w końcu doszłaby pod jakiś dach, gdyby nie silne ramię, które ją przystopowało.
– Do jasnej cholery, Granger, co ty robisz?
Hermiona odwróciła się w jego stronę. Jasne włosy mokre były od deszczu, a mina zacięta.
– Idę od ciebie. Wkurzyłeś mnie – powiedziała po prostu, starając się zachować spokój, jednak jej oczy wciąż ciskały gromy w stronę blondyna.
– Jesteś szalona – stwierdził, podnosząc brwi do góry. – Po prostu szalona.
– Słuchaj, Malfoy, jeśli masz zamiar mnie teraz obrażać, to...
Draco nie pozwolił jej dokończyć, przylegając swoimi ustami do jej warg, a ona zamrugała zaskoczona. Powinna być na niego zła, powinna wyrwać się z jego uścisku i najlepiej dać mu w twarz, ale zaskoczyło ją to, jak wiele czułości włożył w ten pocałunek. Czuła się, jakby całował ją po raz pierwszy, próbując przekazać coś więcej w tym delikatnym geście, niż zwykłe pożądanie.
Gdy przerwali pocałunek, Hermionie prawie zakręciło się w głowie od nadmiaru emocji, ale nie mogła powstrzymać cichego śmiechu.
– Nasze życie to nie telenowela, tak? – powiedziała, przypominając jego słowa. – Pocałunek w deszczu brzmi przecież bardzo jak thriller.
– Jesteś nieznośna – powtórzył jej i jeszcze raz zamknął ich usta w pocałunku. Hermiona oderwała się po chwili, a on oparł swoje czoło o jej, czując jak mokre ubrania przylegają do jego ciała.
– Żeby było jeszcze bardziej melodramatycznie – wyszeptał prosto w jej usta. – To powiem, że jesteś najbardziej nieznośną osobą, jaką znam… i czasem naprawdę nie mam pojęcia, jak to się stało, że się w tobie zakochałem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Rozdział oczywiście spóźniony, ale kochani, za to jaki!
Wiem, że długo czekaliście na wyznanie miłości, ja sama na to czekałam wieki! I choć początkowo miało to wyglądać trochę inaczej, to jest tak jak jest, a mi się podoba.
Dajcie znać, co Wy o tym myślicie, misie!
Dziękuję za wszelkie miłe słowa i cierpliwość. A nowy rozdział postaram się jeszcze dodać w marcu. Ale to wiadomo – pod koniec, jeśli już.
Wiem, że długo czekaliście na wyznanie miłości, ja sama na to czekałam wieki! I choć początkowo miało to wyglądać trochę inaczej, to jest tak jak jest, a mi się podoba.
Dajcie znać, co Wy o tym myślicie, misie!
Dziękuję za wszelkie miłe słowa i cierpliwość. A nowy rozdział postaram się jeszcze dodać w marcu. Ale to wiadomo – pod koniec, jeśli już.
Bardzo doceniam, że jesteście tu ze mną, mimo wszystko.
Uwielbiam Was bardzo mocno!
PS. Wielbcie razem ze mną Patronuskę, okej? Zdecydowanie to się jej należy za świetną robotę z betowaniem :)
PPS. Staram się odpowiadać na wszystkie komentarze - przepraszam, jeśli czasem nie dam rady, ale jak wszyscy wiecie, naprawdę czasem jestem pozbawiona czasu wolnego! Możecie być jednak pewni, że czytam wszystkie :)
Uwielbiam Was bardzo mocno!
PS. Wielbcie razem ze mną Patronuskę, okej? Zdecydowanie to się jej należy za świetną robotę z betowaniem :)
PPS. Staram się odpowiadać na wszystkie komentarze - przepraszam, jeśli czasem nie dam rady, ale jak wszyscy wiecie, naprawdę czasem jestem pozbawiona czasu wolnego! Możecie być jednak pewni, że czytam wszystkie :)
Dobrze, że żyjesz!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle mnie nie rozczarował, śmieszą mnie te mini kłótnie Draco i Hermiony, symboliczna lazania wygrała. Czasem te sprzeczki są zbyt na wyrost, ale nadal urocze. A ostatnia scena to już w ogóle ♡ Taki słodki, zazdrosny Draco i pocałunki w deszczu, ehhh. ;) Cudowny rozdział, czekam na następne. Weny i czasu!
Pozdrawiam
DP
Bardzo dziękuję!
UsuńA wena i czas to jedyne czego teraz mi trzeba:)
W momencie, gdy zaczął padać deszcz, a Hermiona postanowiła odejść o Draco, miałam wielki banan na twarzy i wyczekiwałam, kiedy w końcu Malfoy za nią pobiegnie i wykrzyczy "KOCHAM CIĘ!". Może nie było do końca tak jak przewidywałam, ale, kurczę, Twoja wersja wyznania miłości była jeszcze lepsza. Już się nie mogę doczekać reakcji Hermiony.
OdpowiedzUsuńBlaise i Pansy bardzo przeżywają swój ślub, to chyba normalne. Świetne jest to, jak Zabini się denerwuje, jest taki zabawny, a Pansy i jej obawy nie jest gorsza :D
Bardzo się cieszę, że Jamesowi nic nie jest... Szkoda mi takiego szkraba, a tym bardziej dlatego, że jest taki uroczy ;-)
Czekam na kolejny ;) <3
Też uwielbiam Jamesa! I sama siebie miałam ochotę pobić za zrobienie mu krzywdy :p
UsuńDziękuję Ci bardzo <3
Muszę zaznaczyć, że oczywiście rozdział jest fenomenalny, ale końcówka... to cudo!
OdpowiedzUsuńDraco i Hermiona w moich oczach to już rodzina. Szczerze? Mogłabym im już zacząć planować wesele w głowie. Są cudowną parą.
Teraz pozostaje mi tylko czekać na więcej.
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Też uważam, że są uroczy!
UsuńDziękuję Ci ślicznie:)
Wow. Naprawdę wow.
OdpowiedzUsuńKońcówka była po prostu genialna, a dialogiem Hermiony i Draco o ich życiu jako telenoweli wygrałaś wszystko. To było świetne, szczególnie ostatnia kwestia Malfoya.
Jestem oczarowana tym rozdziałem i zdecydowanie warto było czekać. Tyle Dramione w jednej notce!
Bardzo podobała mi się scena z Jamesem i Harrym. Dodatkowo wspomniałaś o czekoladowych żabach, co jest drobnym, ale miłym dodatkiem, bo przypomina o tym, że jednak akcja dzieje się w czarodziejskim świecie. Swoją drogą uwielbiam małego Pottera!
Co do błędów, znalazłam tylko jedno powtórzenie.
"Przerzucając leniwie kanały, nie zwrócił nawet uwagi, kiedy Hermiona wróciła do salonu. Dopiero kiedy z powrotem usadowiła się na kanapie, przeniósł na nią swój wzrok." — dwa razy słowo "kiedy".
Strasznie jestem ciekawa, jak Hermiona zareaguje na wyznanie Draco i jak po tym, tak myślę, punkcie kulminacyjnym ich relacji to wszystko się potoczy. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i pozdrawiam! :D
Dziękuję za wszystko, kochana! Błąd poprawiony <3
Usuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
Usuń♡♡♡
OdpowiedzUsuń♥♥♥
UsuńZdecydowanie możesz poklepać się po ramieniu i powiedzieć Dobra robota!
OdpowiedzUsuńZ utęsknieniem czekam na kolejny rozdział
Zrobiłam co powiedziałaś, haha, dzięki wielkie!
Usuń♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńKolejny super rozdział :) Na prawdę super piszesz. Rozdział mi się bardzo, ale to bardzo podobał. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy ;) Wprawdzie wiedziałam, że wcześniej, czy później Draco wyzna miłość Hermionie, ale nie sądziłam, że już w tym rozdziale :)
Czy dziewczyna musi strzelić focha, żeby facet coś zrozumiał ?! Najwyraźniej tak :P
Fajnie też, że młodemu Potterowi nie stało się nic poważnego.
Ogólnie rozdział na prawdę fajny ;D Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam i weny życzę, zakręcona01 :*
http://dramione-szczescie-wkoncu-przyjdzie.blogspot.com
Bardzo Ci dziękuję <3
UsuńWarto było czekać na ten rozdział. Jest po prostu cudowny!
OdpowiedzUsuńWreszcie Draco wyznał jej miłość, a ten pocałunek w deszczu taki awwwww *.* Uwielbiam Twojego Malfoya!
Fajnie, że James dochodzi do zdrowia. To taki fajny dzieciak :)
Rozdział bardzo fajny i lekki, momentami taki słodki, że uśmiech sam ciśnie się na usta. Taki lubię najbardziej <3
Pozdrawiam i życzę weny!
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/
http://music-and-love-mission.blogspot.com/
Też uwielbiam słodkie rozdziały, są super! <3
UsuńDziękuję bardzo!
Wow!!!
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział z niecierpliwością
iii się doczekałam :*
Świetny rozdział (jak każdy)
Nie mogę myśleć o tym, że ta historia za niedługo się skończy :(
Życzę Ci dużo weny i liczę, że nie przestaniesz pisać :D
Niestety ta owszem, ale mam w przygotowaniu coś nowego:)
UsuńDziękuję bardzo <3
Cudowny rozdział ;) Warto było czekać. Muszę przyznać, że suknią Pansy bardzo trafiłaś w mój gust. Koronka, długie rękawy i wycięcie na plecach... Ideał, jak Kate Middleton. Blaise, wieczny kawaler, nie dziwię się, że odczuwa stres, ale mam nadzieję, że ślub będzie udany, i że nikt nie ucieknie sprzed ołtarza! Lubię takie rozdziały, bo to taki słodki przerywnik wszystkich strasznych wydarzeń. James jest już w dobrym stanie, Pansy szykuje ślub, a Draco wyznaje Hermionie miłość... Właśnie, nie napisałabym o najważnieszym. Nie podobało mi się trochę zachowanie Dracona w sklepie, bo odezwała się w nim leciutko ślizgońska, egoistyczna natura. Gdyby był punktualny to nikt by dziewczynie nie musiał pomagać, a nawet jeśli, to powinien podziękować temu mężczyźnie za pomoc ciężarnej. Ale literacko ta sytuacja była bardzo realistyczna, bo myślę, że gdyby pisała to pani Rowling, Draco zachował by się podobnie ;). Trafiłaś z tym pocałunkiem w deszczu i telenowelą, scena była piękna.
OdpowiedzUsuńTo już chyba tyle, co mogę napisać o tym rozdziale. Nie pozostaje mi nic innego jak pozdrowić, życzyć Ci weny i zaprosić na mój świeżo zaczęty blog...
Tak więc, żegnaj
An z bloga dramioneadore.blogspot.com
Suknia Pansy to suknia, którą ja również chciałabym mieć, jest cudowna w mojej głowie ♥
UsuńDraco zawsze pozostanie uczniem Slytherinu i też o tym pomyślałam, pisząc tę scenę! Dziękuję Ci bardzo ♥
Proszę ;)
UsuńŚwietny rozdział ! Bardzo podoba mi się, jak przedstawiłaś relacje łączące Draco i Hermionę. Mam nadzieję, że wena nie będzie sprawiała kłopotów i następny rozdział pojawi się jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńJa też trzymam kciuki za moją wenę!
UsuńDziękuję bardzo:)
Przeczytałam wszystkie rozdziały i twierdzę, że mam mały niedosyt. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, gdy nowi czytelnicy się ujawniają, dzięki! :)
UsuńWarto było czekać!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze cieszę się, że z Jamesem wszystko okey! To by było straszne, gdyby ten wypadek miał jakieś ogromne konsekwencje.
Po drugie relacje Hermiony i Draco są idealne. Ten wybuch zazdrości jest taki w jego stylu!
I ta ostatnia scena w deszczu. Odpowiednia i pasująca w 100%.
Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i ubolewam, że już niedługo koniec!
Pozdrawiam :)
http://queen-of-war.blogspot.com
http://our-own-sense.blogspot.com
Wszystko niestety kiedyś się kończy, ale ogromnie cieszę się, że opowiadanie się tak podoba!
UsuńDziękuję ♥
Nie będę się rozpisywać- bardzo podobało mi się wyznanie miłości i ogólnie wszystko jest teraz takie urocze i rozczulające :3 Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń♥♥♥
UsuńMatko Boska Częstochowska - Sram! OMG... Leję! ...
OdpowiedzUsuńOkej, już się wyżyłam. Teraz tak na serio. Cudo. Scena w deszczu... Och. Jaka będzie jej reakcja? MUSI BYĆ :Tak? A ja cię po prostu kocham <3 Omnomnom... Cudo. Malfoy zazdrośnik *."
#KH
Hah, dziękuję bardzo!
UsuńPrzyznam, że czekałam z niecierpliwością. Scena pocałunku w deszczu niby oklepana, ale takie lubię najbardziej. Idealnie trafiłąś w mój gust, więc dziękuję. Buziaki La Catrina
OdpowiedzUsuńScena w deszczu trafiła tu, by podkreślić słowa Hermiony o telenoweli i też ją ogromnie lubię, dziękuję ♥
UsuńOn jest taki słodki! Jeeeeej! ❤
OdpowiedzUsuń❤
UsuńKocham cię!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział warty czekania
Czekam na next
Dziękuję ❤
UsuńCo mam napisać?
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie! Chyba jak każdy czytelnik! Twój Draco jest pragnieniem kazdej kobiety 💕
pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na więcej
Lora
opowiesciznarnii-noweczasy.blogspot.com
Moim pragnieniem też jest, zdecydowanie, hah!
UsuńDziękuję bardzo ❤
CUDO *-*!
OdpowiedzUsuń❤
Usuńnie no nie mogę! wszystkie rozdziały świetne, ale chyba na razie ten jest najlepszy. James sie wybudził i jak zwykle jest taki słodziutki, Draco odstawia scenę zazdrość a potem wyznaje miłość. to takie słodkie!! Świetny rozdział, naprawdę świetny
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny,
całuski Luna
Dziękuję, pozdrawiam! :)
UsuńWow, rozdział cudowny. Nie wiem jak ty to robisz, że tak świetnie piszesz <3. I ta końcowa scena! Miodzio :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ❤
UsuńRaaaany, ale świetny rozdział 😄 po prostu idealny 😊 hej, a może jeśli Draco zobaczyłby tą suknię, to by coś go tknęło i....... 😉
OdpowiedzUsuńJames dochodzi do siebie... Kamień spadł mi z serca. Tak strasznie się bałam o tego szkraba. Widzę, że powoli wszystko zmierza ku lepszemu. Ostania scena niczym z wycięta z komedii romantycznej chyba najlepiej o tym świadczy. Coś wspaniałego i to wyznanie. Rozpływam się nad tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Dziękuję za polecenie mi tego Dramione! Czytam od 2:00 w nocy i cieszę się jak głupia xD A co do tego rozdziału... "Idę od ciebie. Wkurzyłeś mnie." - myślałam, że padnę :D Wszystko dopracowane, więc nie mam zastrzeżeń. Uwielbiam Cię!
OdpowiedzUsuńPs: Czekam na kolejny rozdział :*
Nadrobiłam wszystko. Opowiadanie kocham!
OdpowiedzUsuńWszystko jest idealnie i świetnie dopasowane. Ostatnia scena w tym rozdziale jest... jak z komedii romantycznej, czego bym się nie spodziewała po Draco, ale chyba właśnie dlatego tak bardzo mi się spodobała!
Pozdrawiam :)
Feel like prey...
Przybywam z moim wypracowaniem. :D
OdpowiedzUsuńW końcu nadrobiłam całość (za drugim razem, co prawda, ale się udało). Nie mogłam oderwać się od lektury, zwłaszcza tych późniejszych rozdziałów, bo w pierwszych jednak przeszkadzały mi dywizy zamiast myślników.
Najpierw odnosiłam wrażenie, że to wszystko dzieje się zbyt szybko. Ja rozumiem, że wojna zmienia ludzi, że czas zmienia ludzi... Ale oni byli największymi wrogami w szkole, a tutaj już od pierwszych rozdziałów mimo tych złośliwości, wyczuwa się ich sympatię. Całe opowiadanie jest przesiąknięte sympatią i słodyczą, nawet mimo mrocznego wątku Notta. Początek dział się nieco zbyt szybko. Malfoy jakoś zbyt spokojnie przyjął wieść o ciąży, Hermiona też zbyt łatwo to przyjęła. Nie mówię, że nie podoba mi się taki Draco – bo podoba cholernie! – ale trochę jego przemiana była zbyt szybka.
Do późniejszych rozdziałów jednak nie mam nic do zarzucenia. Po takim szybkim początku zaczęłaś wszystko prowadzać wolniej. Wprowadzałaś nowe wątki, które wzbogaciły opowiadanie.
Piszesz dobrze opisy, jeny, jak ja lubię Twoje opisy! Nie są ani monotonne, ani nie porażają swoją długością. Są akuratne, takie w sam raz. Nic dodać, nic ująć.
Ale i tak najbardziej urzekły mnie dialogi. Widać, że nie sprawiają Ci trudności. Rozmowy bohaterów są takie... naturalne! I w dodatku potyczki słowne Herm i Draco. Cud, miód i malinki. ♥ Czasem naprawdę miałam ochotę głośno się roześmiać, ale powstrzymywał mnie tylko fakt, że wszyscy spali, a ja nie chciałam nikogo obudzić (tak, czytam tylko w nocy... efekt bezsenności, nie polecam xd).
Chociaż jeszcze bardziej od Twoich dialogów, kocham kreację Narcyzy! Jej postać jest taka kochana, taka pełna ciepła, że aż po prostu łezka się w oku kręci, że ja nie mam takiej mamy, jak Draco.
Brakowało mi jednak rozwinięcia wątku Luny. Blaise i Pansy pojawiali się stosunkowo często, tak idealnie, podobnie jak postać Ginny. Ale Luna... gdzieś pisałaś, że nawet się z Hermioną przyjaźniły. I podczas gdy kobieta spotykała się na kawie z Pansy i Ginny, z Luną jeszcze nigdy. Pojawiły się zaledwie 2 lub 3 rozmowy w gabinecie. Mam wrażenie, blondynka jest tu tylko takim przerywnikiem, gdy nie masz pomysłu jak wypełnić akcję między jednym fragmentem a drugiem.
No, to tak ogólnie.
A co do tego rozdziału... Matko, końcówka rozbiła mnie emocjonalnie! Wręcz nie mogę się doczekać kolejnego! To opowiadanie mogłoby trwać w nieskończoność, naprawdę, nie miałabym nic przeciwko. Pochłaniałam rozdział za rozdziałem i nie wiem, jak wytrzymam do kolejnego. Pisz więc szybciutko, a ja przesyłam Ci mentalnie mnóstwo pokładów weny (no, chyba że wolisz, żebym Ci je przywiosła ciężarówką, nie ma sprawy ;p). ;)
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny!,
Koneko
PS. To co prawda nie Dramione, ale jeśli miałabyś chęć i czas, zapraszam do mnie: ANGEL
Witaj, witaj! :***
OdpowiedzUsuńSiedziałam sobie dziś na fb. Ktoś napisał słówko o tym opowiadaniu. Pomyślałam sobie, że wejdę przeczytam. Przecież co mi szkodzi? Po pierwszym rozdziale tak wciągnęło mnie to opowiadanie, że przeczytałam wszystko na raz. Skąd Ty wytrzasnęłaś taki talent?! Mam nadzieję, że na tej historii nie skończysz i dalej będziesz pisała :) Czytałam już wiele Dramione i uwierz m na słowo : jestem bardzo wybredna, ale twoje opowiadanie jest jednym z najlepszych :* ( A tych najlepszych jest max 3-4 w tym Twoje :* )Rozdział cudny <3 Ostatnia scena taka piękna ^^ Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
Weny życzę :*
Będzie Nowy rozdział jescze w marcu czy już w kwietniu?
OdpowiedzUsuńCudooooo awwwr czekam z niecierpliwością na nexta 👄💞💘
OdpowiedzUsuńTo spora frajda dla czytelnika, kiedy ma na raz do przeczytania dwadzieścia cztery rozdziały. Na dodatek takie, które naprawdę dobrze się czytało. Treść, pomysł, wykonanie - naprawdę mi się podoba. Opowieść jest napisana w stylu i w sposób, który osobiście lubię, samo wykonanie nie powoduje bólu oczu, choć trochę różnych błędów się wkradło. Tyle tytułem wstępu.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kreację bohaterów, to za szczególnie udaną uważam tę Draco i Harry'ego. Bardzo się cieszę, że ostatnio mam szczęście czytać opowiadania, w których Potter jako dorosły czarodziej i mężczyzna, jest inteligentny, oddany swojej rodzinie, przyjaciołom, pracy. Że jest dokładnie takim przyjacielem, jakim go sobie zawsze wyobrażałam. Choć jeśli o tę przyjaźń chodzi... Przyznam, że odrobinę zaskoczyło mnie jednak postępowanie z Ronem Weasleyem, kiedy okazało się, że pomagał śmierciożercom w planach zamordowania Hermiony. Wiem, że było to efektem choroby, zaburzeń psychicznych, ale mimo wszystko dziwię się, że Potter go pozostawił na stanowisku aurora, ba, że chciał, aby udało mu się uratować przyjaźń z Hermioną. I nie, nie ma to tym razem nic wspólnego z faktem, że zdecydowanie nie jestem wielbicielką Ronalda Weasleya, tylko dziwnym wydaje mi się, że ktoś taki jak Harry Potter uprawiał tak ewidentny protekcjonizm. Jakoś źle to odbieram, bo wydaje mi się, że jego poczucie sprawiedliwości i chęć działania zgodnie z prawem powinny doprowadzić do całkowitego odsunięcia Ronalda od pracy jako auror. Trudno mi się odnieść do faktu wznowienia przyjaznych stosunków między Hermioną a Ronem, bo nie wiem, czy ja byłabym w stanie wybaczyć, a przede wszystkim zapomnieć, że mój długoletni przyjaciel, mój chłopak wreszcie, próbował mnie zamordować. Nawet, jeśli nie w pełni poczytalnie. No cóż, taki wybór autorki, czytelnik może przynajmniej odrobinę z nim polemizować ;)
Jeśli o Hermionę chodzi, to jej kreacja jest też raczej udana i w niektórych fragmentach jej zachowanie naprawdę jest ujmujące i mi się podoba. W niektórych zaś bardzo mnie denerwuje swoim uporem. Z jednej strony dostrzega idealnie, że ciągłe pojedynki na słowa jej i Draco przypominają rzeczywiście telenowelę, z drugiej, nawet kiedy Draco już wyraźnie łagodzi swoje zachowanie, ociepla je, ona i tak musi ciągnąć na każdym kroku ten swoisty taniec ciętego języka. I wcale nie uważam że to tylko "zasługa" ciążowych hormonów. Och, właśnie uświadomiłam sobie, że to kolejny i kolejny tekst dramione, w którym denerwuje mnie Granger. Choć tu akurat "denerwuje", to zbyt wielkie słowo, bo i tak jest bardzo przyzwoicie wytonowana, i chwała Ci za to, Autorko.
Jak ogromnie mi ulżyło, że jedno z nich dwojga, dobrze, że był to Draco, w końcu wyartykułowało to, co mu w duszy gra. Może wreszcie coś się zmieni w tym nie/związku. Choć tak naprawdę osiągnęli do tej pory całkiem spory postęp ;)
Przeczytałam z przyjemnością, bo interesujące okazały się też wątki poboczne. Choć nie jestem miłośniczką pary Ginewra-Harry, w tej opowieści bardzo mi się jako małżeństwo podobają. Sceny z ich udziałem są zabawne, ciepłe i naprawdę pełne uczucia. Lubię też przyjaźń Blaise'a z Gryfonami, bo to często właśnie on jest takim pierwszym łącznikiem, łagodzącym sarkazm i złośliwość Draco. Tu może nie musi odgrywać aż takiej roli, ale i tak fajnie, że należy razem z narzeczoną do grona osób, które są wsparciem i pewnego rodzaju katalizatorem dla Hermiony i Draco.
Z zainteresowaniem czekam zatem na c.d. i pozdrawiam.
Margot
koniec rozdziału był po prostu piękny
OdpowiedzUsuń