sobota, 30 stycznia 2016

23. Nie sztuką jest od­nieść suk­ces, gdy wszys­tko nam sprzy­ja, ale odnieść go mimo przeciwności.




– Sprawdź jeszcze ten siódmy raz, czy nic nie zostało, przecież w jakimś kącie mogła schować się skarpetka! – zironizował Draco, patrząc jak Hermiona krząta się po swoim mieszkaniu, od kilkunastu minut sprawdzając, czy na pewno wszystkie rzeczy przeniosła już do jego domu.

– Siedź cicho – fuknęła. – Skoro zamierzam wynająć to mieszkanie, chcę, żeby było idealnie czyste.

Draco przewrócił wymownie oczami.

– Wszystko tutaj świeci jak nowe, więc jeśli nie zamierzasz dotrzeć tą ściereczką pod lakier, to chyba osiągnęłaś już swój cel, nie sądzisz?

Hermiona rzuciła mu ostre spojrzenie, ale wzięła różdżkę do ręki i zaklęciem wysłała wszystkie środki czyszczące – bo tylko one zostały jeszcze w mieszkaniu – pod swój nowy adres.

– Kiedy przychodzą pierwsi zainteresowani? – spytał, patrząc na zegarek.

– Za jakieś piętnaście minut – odparła. – Nie obrażę się, jeśli nie będziesz ze mną na nich czekać.

– I tak nie mam nic lepszego do roboty. – Draco wzruszył ramionami i usiadł ciężko na kanapie.

Minął tydzień od zgody Hermiony na wspólne mieszkanie. Draco był pod wrażeniem tej szybkiej decyzji i bardzo się z niej cieszył. Wprawdzie miał mało czasu, by przygotować dla Hermiony pokój gościnny, w którym miała zamieszkać, ale nie stanowiło to dla niego problemu.

Jeśli zaś chodzi o jej mieszkanie, to tym zajęła się ona. Od razu umieściła ogłoszenie wynajmu w kilku londyńskich gazetach. Nie chciała się go pozbywać, bo tak naprawdę nie wiedziała, kiedy będzie go jeszcze potrzebować. Nie miała zamiaru jednak pozwolić na to, by lokum w tak dobrej lokalizacji stało puste.

Hermiona zajrzała jeszcze do łazienki, ale i tam wszystko było idealnie uprzątnięte. Wróciła więc do salonu i usiadła w fotelu, przeciągając się leniwie.

Już po kilku minutach oczekiwania usłyszeli dzwonek do drzwi. Kobieta poderwała się gwałtownie z miejsca, nie zważając na rozbawione spojrzenie Malfoya, i pospieszyła by otworzyć.

Ich pierwszym, i jak się później okazało – ostatnim, zainteresowanym wynajmem mieszkania, był na oko pięćdziesięcioletni mężczyzna o zmęczonym spojrzeniu. Jak powiedział, niedawno rozstał się z żoną i szukał czegoś odpowiedniego. Mieszkanie od razu mu się spodobało, tak samo jak cena i lokalizacja.

Hermiona, oprowadzając go i odpowiadając na wszystkie pytania, ganiła siebie w głowie za to, że pozwoliła Malfoyowi zostać. Blondyn robił głupie miny, zachowując się jak niedorozwinięty trzynastolatek, tylko po to, by ją rozbawić. Na szczęście jej opanowanie wygrało i nie zaniosła się śmiechem, choć wielokrotnie musiała się od tego powstrzymywać.

– Myślę, że możemy podpisać umowę – powiedział tubalnym głosem mężczyzna, ściskając im obojgu rękę. Widać było, że zależało mu na szybkim znalezieniu czegoś, a Hermiona cieszyła się z takiego obrotu spraw.

Godzinę później jechała już z Malfoyem do jego mieszkania, denerwując się o jego dziecinne zachowanie. Draco tylko uśmiechał się do siebie, patrząc jak Hermiona wyrzuca z siebie kazanie, które zapewne szykowała mu przez długi czas. Zupełnie nie zważając na jej słowa, przewracał co jakiś czas oczami.

– Skończyłaś? – spytał, gdy zamilkła na chwilę. W odpowiedzi, zgromiła go wzrokiem, ale nic więcej nie powiedziała. – Za bardzo się spinasz, Hermiono. Serio.

Dziewczyna warknęła cicho w odpowiedzi, a on parsknął śmiechem.

– Więc jak to teraz będzie wyglądać? – spytała, patrząc przed siebie. Zmrużył oczy i zerknął w jej stronę.

– Co?

– No wiesz. Wszystko – wymamrotała dosyć niepewnie. – Chodzi mi o to, że będę dużo czasu spędzać w mieszkaniu, bo pracuję w domu. Mogę gotować obiady dla naszej dwójki, ale twoje godziny dyżurów są nieregularne i nie wiem, czy to nie byłoby bezsensowne, skoro będziesz jadać poza domem.

– Musisz przestać zamartwiać się na zapas – powiedział, wywracając oczami. – Mam teraz o wiele prostszy grafik i prawie zero nocek, no chyba, że będę miał nagłą sprawę. Jeśli chcesz gotować, to jasne, ale nie wiem czy na dłuższą metę to przeżyję…

– Ej! – warknęła, mierząc go złym spojrzeniem, a on znów się zaśmiał.

– Wiesz, że żartuję. – znów przewrócił oczami i zabębnił palcami o kierownicę. – Nie chcę jednak, żebyś się przemęczała, stojąc pół dnia przy garach. Możemy ustalić dni, w których każdy z nas jada na mieście, a w których gotujemy.

– Okej – powiedziała wolno. – To może się udać.

Uśmiechnęła się do siebie i spojrzała za okno. Wszystko miało być inaczej.

Gdy stanęli przed drzwiami mieszkania, Draco wyjął z kieszeni dwa klucze. Jeden wepchnął do dziurki, a drugi wręczył Hermionie. Rozbawił ją, zapraszając do środka oficjalnym tonem, jakby nigdy wcześniej w tym miejscu nie była.

Mi casa es su casa – powiedział charakterystycznie, zamykając za nimi drzwi, a ona zaśmiała się na głos.

– Uczyłeś się hiszpańskiego, czy widziałeś Pulp Fiction?

– Co to Pulp Fiction? – powiedział, udając zdezorientowanego, przez co zarobił sobie uderzenie w ramię pięścią Hermiony.

– Dopiero się wprowadziłaś, a już stosujesz przemoc domową – mruknął, a ona tylko pokręciła głową i weszła w głąb mieszkania.

Draco pokazał jej jasne drzwi do pokoju, w którym jeszcze nigdy nie miała okazji być. Mówiąc, że ma się rozgościć, sam udał się do toalety. Nacisnęła klamkę i popchnęła delikatnie wskazane drzwi, by za chwilę westchnąć cicho.

Sypialnia, którą miała zajmować przez najbliższe kilka miesięcy, była dosyć spora i Hermiona poważnie zastanawiała się, czy Draco nie użył na niej zaklęcia powiększającego. Błękitne ściany współgrały z drewnianą podłogą, która przykryta była białym dywanem. Przy sporym łóżku stały walizki, które tu wysłała. W pokoju znajdowała się też sporych gabarytów szafa, małe biurko i komoda, na której stał wazon ze świeżymi stokrotkami, a przy drzwiach wisiał tykający cicho zegar.

– Może być? – usłyszała za sobą głos Malfoya, który stanął oparty o framugę. Nawet nie zwróciła uwagi, że tkwiła w jednym miejscu przez kilka minut, lustrując wzrokiem pomieszczenie.

– Jest bardzo… w twoim stylu – powiedziała, podchodząc do komody.

Draco spojrzał na nią pytająco, unosząc brew.

– Ładnie… elegancko… przytulnie. – powiedziała cicho, nie zdając sobie nawet sprawy, co mówiła, wąchając stokrotki. Uśmiechnął się do siebie, słysząc to.

– Czy one są prawdziwe? – spytała. – Transmutowane nie pachną tak, jak te… Ale jest marzec – zaśmiała się.

– Przy Mungu jest dobra kwiaciarnia. – Draco wzruszył ramionami.

Wyprostowała się i odłożyła wyjęty z wazonu kwiatek. Jeszcze raz zlustrowała pomieszczenie i westchnęła cicho.

– Naprawdę bardzo ci dziękuję, Draco – powiedziała nieco niepewnie, kierując swój wzrok na niego. – Nie tylko za to, ale za… wszystko. Już dawno chciałam ci to powiedzieć. To co robisz, jest dla mnie naprawdę ważne i nie wiem czy bym sobie poradziła bez twojej pomocy.

W pokoju na chwilę zaległa cisza, przerywana tylko cichym tykaniem zegara. Hermiona splotła ręce i przygryzła wargę, czując, że to, co powiedziała, było bardzo osobiste.

– Oczywiście, że byś sobie poradziła – odpowiedział, uśmiechając się lekko. – Jesteś w końcu Hermioną Granger.

Zaśmiała się trochę nerwowo.

– Tak, ale…

– Wiem – przerwał jej spokojnie. – A mówiąc o rzeczach, które od dawna chcieliśmy sobie powiedzieć, to… – zrobił krótką przerwę i spojrzał na nią. Wyglądała na nieco zawstydzoną, a on doskonale to rozumiał. Zawsze chciała radzić sobie sama i pogodzenie się z faktem, że kogoś potrzebuje, musiało należeć do trudniejszych zadań.

Spojrzała na niego zaciekawiona, a on wypuścił z ust westchnienie.

– Nie chcę, żebyś myślała, że robię to wszystko z poczucia obowiązku – powiedział wolno, starannie dobierając słowa. – Oczywiście, nabroiliśmy razem, więc oboje, a nie tylko ty, ponosimy konsekwencje, ale… To chodzi o coś więcej.

Zrobił krótką pauzę, obdarzając ją dziwnym spojrzeniem.

– Najwyraźniej… nie umiem zostawić cię samej.

Przełknęła głośno ślinę i zamrugała kilka razy. Co on właśnie powiedział? Odchrząknął cicho, widząc konsternację na jej twarzy.

– Co powiesz na to, żebyśmy zamówili chińszczyznę? – spytał, starając się brzmieć naturalnie.

Na usta Hermiony wpłynął lekki uśmiech, niezwiązany jednak z perspektywą ryżu na kolację. Skinęła głową, wciąż się uśmiechając, a on zagryzł wargę. Zawahał się, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ostatecznie wyszedł z pokoju, zostawiając ją sam na sam ze swoimi myślami.

Kilka godzin później siedzieli przed telewizorem, zajadając się chińskim daniem. Hermiona oparła nogi na podwyższeniu kanapy, a Draco zakopał się w kocu na fotelu, przerzucając bezwiednie programy. Z racji tego, że oboje ostatnio poświęcali swoje wieczory prawie wyłącznie pracy, stwierdzili, że kilka luźnych godzin nikomu nie zaszkodzi.

Dziewczyna śmiała się z blondyna, który próbował naśladować postacie z reklam, była jednak pod wrażeniem jego znajomości mugolskiego świata. Przyznał się jej nawet, że ostatnio oglądał mecz piłki nożnej, w którym Liverpool mierzył się z Arsenalem. Przypomniała sobie sytuację, kiedy grali w pytania podczas jej pobytu w Newcastle – gdy wypłynął temat tego sportu, Draco nie miał pojęcia, o co chodzi. Od tego czasu minęło kilka miesięcy, a chłopak nie ustawał w uczeniu się coraz to nowych rzeczy na temat mugolskiej strony świata.

– Lubię czasem przysłuchiwać się wywiadom z celebrytami – powiedział, podnosząc do ust kubek herbaty. – W większości nie mam pojęcia kim są, ale zabawnie jest ich obserwować. Dzielę ich sobie na kilka grup. Mądrale, pustaki, śmieszki…

– Serio, Draco, kiedy ty znajdujesz na to wszystko czas? – przerwała mu z niedowierzaniem.

Wzruszył ramionami, śmiejąc się cicho.

– A co innego mam robić? Jak wracam ze szpitala, to muszę się czymś zająć. Staram się nie przynosić pracy do domu, więc nie przeglądam tu miliona dokumentów.

– Brzmi zupełnie jak nie mój dzień – mruknęła, kręcąc się w poszukiwaniu lepszego miejsca na kanapie. Przez sterczący brzuch miała spory problem ze znalezieniem wygodnej pozycji.

Draco zaśmiał się, widząc jej zmagania i wstał, by zrobić im po kolejnym kubku herbaty. Już miał wstawiać wodę w czajniku, gdy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi.

– Otworzę! – krzyknął w stronę salonu, by Hermionie nie przyszło do głowy wstawać i się fatygować. Zmarszczył brwi, zastanawiając się kto może chcieć coś od niego o tej porze.

Ruszył by otworzyć drzwi, rzucając okiem na wiszący w korytarzu zegar, który wskazywał dziesiątą.

– Blaise? – powiedział, gdy zobaczył, że przed wejściem stoi jego przyjaciel, trzymając w dłoniach sporej wielkości teczkę. – Co tu robisz?

– Chciałem podrzucić ci tylko dokumentację do sprawy tej pogryzionej dziewczynki. Miałem to zrobić jutro, ale właśnie się dowiedziałem, że jutro lecę do Sztokholmu reprezentować Kingsleya.

– Och, jasne – powiedział trochę roztargniony Draco, przyjmując od Blaise’a teczkę. – Zaproponowałbym ci drinka, ale…

– Masz towarzystwo – stwierdził Blaise w odpowiedzi, a jego usta rozjaśnił uśmiech, wskazując na wiszący w rogu płaszczyk. – Nie przejmuj się, i tak bym nie wchodził. Muszę się spakować.

– W takim razie owocnej podróży. Daj znać jak wrócisz, to gdzieś się umówimy.

– Jasne – odrzekł ochoczo jego przyjaciel, po czym zasalutował i odszedł dwa kroki. – Och, i Draco? Pozdrów ode mnie Hermionę.

Chwilę później, zamyślony blondyn wrócił do salonu. Dziewczyna zmierzyła go pytającym spojrzeniem.

– To tylko Blaise, podrzucił mi jakieś papiery – powiedział, machając ręką w jej stronę. Odłożył teczkę na komodę, zakodowując w głowie, żeby wziąć ją jutro do pracy. Hermiona w tym czasie sięgnęła po różdżkę i przywołała niewerbalnym zaklęciem pilot, leżący na fotelu, w którym wcześniej siedział Draco.

– Teraz moja kolej! – rzekła dziarsko, a on tylko uniósł brew.

– Granger? – zaczął, bezwiednie używając jej nazwiska, a ona mruknęła cicho na znak tego, że słucha. – Nie mówiłaś nikomu, że się tu wprowadziłaś, no nie?

Hermiona oderwała wzrok od reklamy sukien ślubnych i zmarszczyła czoło.

– Nie, ale jutro powiem Harry’emu, żeby wiedział, gdzie mnie szukać. To nie jest chyba aż tak wielka sprawa?

– Nie, nie – powiedział cicho, wciąż pogrążony w myślach, a ona tylko wzruszyła ramionami.

– Nie chcę, żeby ludzie gadali – przyznała wolno. – Znaczy, i tak już to robią, ale nie dajmy im więcej powodów do plotek, dobrze? Powiedz Blaise’owi i swojej mamie, ale lepiej nie róbmy z tego wielkiej sprawy.

Draco pokiwał głową. Jak zwykle Hermiona Granger miała rację.


***


– Wiesz o tym, że Hermiona zamieszkała z Draco, prawda? – spytał Harry, nakrywając do stołu. Jego żona, która krzątała się przy kuchence, zamarła na chwilę, a później westchnęła.

– Nie wiedziałam – przyznała, krzywiąc się. Nie znosiła być niepoinformowana. – Chcą to zachować w tajemnicy?

– Tak, Hermiona była dziś u mnie i stwierdziła, że pewnie chcę to wiedzieć, ale prosiła o nierozgłaszanie tego dla opinii publicznej.

– Przestaję ich rozumieć. – Ginny założyła ręce na biodra i zwróciła wzrok ku czarnowłosemu. – Mieszkają razem. Mają dziecko w drodze. Kochają się. Ale nie, to nie jest związek!

Dziewczyna wyrzuciła ręce w powietrze w geście bezradności, a Harry uśmiechnął się do siebie.

– Dobrze wiesz, że oboje są specyficzni.

– Oczywiście, że wiem! – westchnęła nieco zrezygnowana, podchodząc do stołu z wazą rosołu. – I cholernie uparci.

– Nie każda miłość jest tak oczywista jak nasza – powiedział Harry, czym zasłużył sobie na ciepłe spojrzenie Ginny. – Chcesz się założyć, że jak dziecko przyjdzie na świat, to wszystko się zmieni?

Rudowłosa zmrużyła oczy i uniosła brew, a później wyciągnęła rękę w stronę swojego męża.

– Po raz pierwszy w życiu naprawdę chcę przegrać zakład – powiedziała, gdy ich dłonie złączyły się, a Harry wybuchnął śmiechem.

– Mówiąc o dzieciach, gdzie jest James? – spytał, ruszając w stronę schodów i wołając syna na obiad.          

Z góry dało się słyszeć zdawkową odpowiedź, a później lekkie kroki.

– Nie biegnij – ostrzegł syna, gdy zobaczył go u szczytu schodów.

– Harry, możesz jeszcze przynieść szklanki z kredensu? – usłyszał głos Ginny, więc automatycznie zwrócił się w stronę drzwi od salonu.

Dwie sekundy później usłyszał donośny trzask, a później widział już tylko staczającego się ze schodów Jamesa. Nie mając różdżki przy sobie, mógł tylko patrzeć z trwogą, jak jego syn upada mu u stóp niczym szmaciana lalka.


***


Hermiona wbiegła do recepcji Munga, próbując zachować spokój, choć nie było to łatwe. W tej chwili przeklinała swój błogosławiony stan, który nie pozwolił jej na szybsze przybycie na miejsce.

Siedziała w mieszkaniu, przeglądając raporty Deana, gdy do okna zapukała sowa, trzymająca mały skrawek pergaminu. Gdy tylko przeczytała nakreślone w pośpiechu przez Malfoya trzy słowa: Młody Potter, Mungo, zerwała się jak oparzona ze swojego miejsca.

Nie przejmując się swoimi luźnymi spodniami ciążowymi i musztardowym swetrem, narzuciła na siebie płaszcz i wybiegła z mieszkania w poszukiwaniu pierwszej lepszej taksówki, która mogłaby dowieźć ją na miejsce.

Dopiero czterdzieści minut później znalazła się więc w szpitalu. Gdy uzyskała informację od recepcjonistki z numerem piętra, na którym znajdował się James Potter, od razu ruszyła w stronę windy, niecierpliwie oczekując na jej przyjazd.

Nie umiała wyobrazić sobie co czuła teraz Ginny. Ze względu na swój stan była bardzo wyczulona na takie rzeczy, a jej instynkt macierzyński po prostu wariował. Kiedy więc w końcu dojechała na miejsce, prawie biegiem rzuciła się w stronę jednego z korytarzy.

Państwo Potter siedzieli na plastikowych krzesłach przed jedną z sal, trzymając się za ręce. Obok nich stał Ron, z zamkniętymi oczami opierając się o chropowatą ścianę; jego usta poruszały się, mrucząc coś na kształt modlitwy.

Zauważyli ją, więc podeszła bliżej, by zmiażdżyć wszystkich w uścisku. Gula w jej gardle rosła z każdą chwilą, widząc ich blade twarze.

– Co się stało? – wyszeptała w ramię Harry’ego.

– Spadł ze schodów – powiedział z wypisanym w oczach bólem. – To takie głupie, wiem… Gdyby chodziło tylko o połamane kości, ale uderzył się w głowę i...

Zacisnął szczękę, nie umiejąc zebrać słów.

– Malfoy wziął go w swoje ręce – odezwał się Ron. – Nie traćmy nadziei.

Zapadła cisza. Hermiona przymknęła oczy, starając się przywołać w myślach obraz roześmianego brzdąca Potterów. Chwyciła się za brzuch, czując, że to wszystko zaczyna ją przerastać.

Spojrzała na Ginny, która wyglądała jakby nie była zdolna do wykrztuszenia choćby słowa. Tak bardzo nie chciała znaleźć się kiedykolwiek w skórze rudowłosej. Myśli wirujące w jej głowie przepełnione były zdenerwowaniem i niepewnością, ale przede wszystkim ogromnym współczuciem do niej i Harry’ego.

Nie wiedziała, jak długo siedzieli oczekując, bez zupełnie żadnych nowych wieści. Uzdrowiciele wchodzili i wychodzili z sali, nie mówiąc ani słowa, więc po którymś pytaniu bez odpowiedzi, przestali pytać. Do grona oczekujących przed salą dołączyła także Molly, przytulając każdego po kolei i wzbogacając panującą dotąd ciszę o ciche pochlipywanie.

Gdy z sali w końcu wyszedł Draco, wszyscy poderwali się na nogi, wpatrując się w niego wyczekująco. Jego twarz była poważna i skupiona, a Hermionie przeszło przez myśl, że jest bardzo profesjonalny w pracy.

– James jest w śpiączce – blondyn przerwał panującą ciszę, a Ginny podniosła rękę do ust, starając się nie wypuścić z siebie jęku. – Miał dwie złamane kości, które już się leczą i nie stanowią problemu, ale… doznał poważnego wstrząsu mózgu. Musieliśmy otworzyć czaszkę z powodu obrzęku. Trudno teraz cokolwiek powiedzieć, zbadaliśmy go wszystkimi dostępnymi sposobami i... jeśli obudzi się w ciągu dwudziestu czterech godzin, nie będzie większych powikłań. Jeśli nie…

Draco przerwał, lustrując wzrokiem każdego z osobna. Hermiona przytrzymała jego spojrzenie trochę dłużej.

– Trudno mi teraz stawiać diagnozę, ale to jeszcze dziecko. Jego ciało dopiero dojrzewa i się kształtuje. Jeśli się szybko nie obudzi, to konsekwencje mogą być bardzo różne.

Hermiona otarła wierzchem dłoni łzy, które mimochodem napłynęły do jej oczu. Czuła na sobie wzrok blondyna, ale starała się patrzeć na rodziców Jamesa. Harry i Ginny wyglądali jakby mieli zaraz upaść, a ich blade twarze wyrażały wiele trudnych do określenia słowami emocji.

– Będziemy was informować na bieżąco. Uzdrowiciele kończą jeszcze kilka badań, ale potem będziecie mogli go zobaczyć. – Draco skłonił głowę i wycofał się w stronę wind.

Z lekkim opóźnieniem, Hermiona podążyła za nim, pozostawiając rodzinę samą sobie. Wiedziała, że to oni powinni pierwsi zobaczyć Jamesa, kiedy będzie już taka możliwość.

– Draco! – zawołała za nim, więc zatrzymał się przy windach, patrząc na nią ze smutkiem. – A teraz powiedz mi to, czego nie chcesz im.

Jego usta wykrzywiły się grymasie. Za dobrze go znała.

– To waleczny chłopiec, ale tylko chłopiec, Hermiono – powiedział, patrząc jej w oczy. – Jesteśmy czarodziejami, ale czasem nawet magia zawodzi.

– Czyli mówisz, że James…?

Potrząsnął głową i chwycił ją za rękę.

– Nic nie mówię – przerwał. – Ale szanse, żeby obudził się w ciągu doby są cholernie małe. Jeśli istnieje Bóg, to teraz wszystko w jego rękach, bo ja już nic więcej nie wskóram.

Zamrugała, czując jak jej oczy wilgotnieją. Wszystko było nie tak jak powinno.

– Wiesz, dlaczego podchodzę do tego tak osobiście, prawda? – spytał jeszcze, puszczając jej dłonie. – Bo to mogło się zdarzyć naszemu dziecku. To może stać się naszemu dziecku. I w żaden sposób temu bym nie zapobiegł, tak jak Potter.

– Wypadki się zdarzają – wypuściła z ust cicho, śledząc każdy jego ruch. Maska profesjonalisty, którą przybrał dla rodziny Jamesa, teraz opadła i widać było jego zdenerwowanie. – Nie da się ochronić nikogo przed całym złem tego świata, wiesz to.

– Ale chciałbym.

Draco delikatnie dotknął jej wystającego brzucha, a ona, robiąc to jak najbardziej naturalną rzecz na świecie, przysunęła swoje czoło do jego. Trwali tak chwilę, do czas aż on uśmiechnął się blado.

– Muszę wracać na dół, mam sporo pracy – wyszeptał, delikatnie się odsuwając.

Hermiona pokiwała głową ze zrozumieniem i zaplotła ręce pod biustem. Posłała mu jeszcze jeden uśmiech, kiedy znikał za kratami windy, a później wolnym krokiem wróciła na korytarz, z którego wcześniej wybiegła. Drzwi do sali, w której leżał James, były otwarte, więc nieśmiało zajrzała do środka.

Szpitalne łóżko, na którym leżał jej chrześniak, wydawało jej się tak okropnie duże w porównaniu do jego niewielkiego ciałka. Jego głowę pokrywały bandaże, a rurki, wystające z jego małego ramienia, podłączone były do rozstawionej wokoło aparatury.

Poczuła, jak ktoś ją obejmuje i uśmiechnęła się blado do Rona, wtulając w jego tors.

– To niesprawiedliwe – wyszeptał w jej włosy. – Zawsze myślałem, że gdy skończy się wojna, już nigdy nie będę musiał bać się o życie kogoś tak niewinnego.

– Życie nie jest sprawiedliwe – westchnęła.

– Nikt nam w sumie nie obiecywał, że będzie, prawda?

Pokiwała głową, myśląc o jego słowach.

– A i tak jesteśmy zawiedzeni – usłyszała głos Harry’ego i spojrzała w jego bladą twarz. Stał obok Ginny, która siedziała przy łóżku i z mokrymi policzkami ściskała małą dłoń swojego syna.

– Będzie dobrze, Harry – powiedziała, puszczając Rona i podchodząc do niego. Zamknęła go w ciepłym uścisku, próbując tym przekazać, że zawsze może na nią liczyć. – Musi być.

Myślała o tym, jak wiele dla niej zrobił. O tym, jak jeszcze niedawno była przekonana, że teraz, gdy Nott został złapany, już wszystko miało być dobrze. O tym, jak los nie dawał ani jej, ani jej bliskim spokoju.

Tej nocy nikt nie zasnął, błagając o cud wszystkie bóstwa, jakie przyszły im na myśl.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~ 

Moi drodzy! Nie rozpisuję się, po prostu liczę, że nowy rozdział się podobał. Jak zwykle ukłony w stronę Patronuski, za bycie moją super betą :)
Uderzyliśmy w 170 tysięcy wyświetleń bloga! Wow! Nie wiem jak Wam dziękować, to takie niesamowite :) 
Życzę wszystkim miłych ferii, jeśli one przed Wami :) A dla wszystkich, którzy właśnie je kończą - łączę się w bólu.
Dziękuję za Wasze komentarze, które są po prostu cudowne! Staram się odpowiadać na wszystkie, ale po prostu nie mam kiedy. Możecie być jednak pewni, że wszystkie czytam. :)
Uwielbiam Was, do następnego!
PS. Nowy rozdział zawsze jest na koniec miesiąca, zauważyliście? Nie musicie pytać kiedy następny, bo ta reguła jest raczej stała.

33 komentarze:

  1. AAAAaaaa, kurcze pieczone :D Uwielbiam to opowiadanie! Bardzo się cieszę z wątku Jamesa, bo wprowadza trochę "bezpiecznych" emocji. Niby spodziewam się szczęśliwego zakończenia, ale ta nutka niepewności daje bardzo dużo <3 Dramione-lodzio miodzio :D Ona lekko nadpobudliwa, on łagodnie wyrozumiały. Aż chciałam mu przyłożyć, że wycofał się z wyznania swoich uczuć. Ale to właśnie jest cudowne, że oni tak nieśmiało, delikatnie. Nie przeciągaj jednak tego w nieskończoność :* Brakuje mi cudownej Narcyzy, proszę, proszę, niech no odegra jakąś rolę? Może jakieś mądre rady dla Potterów? Ona jest taka wspaniała u Ciebie! No dobra, nie smęcę już, idę dalej dłubać swoje i czekam na koniec lutego (pamiętaj, że ma mniej dni niż styczeń :P)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli nadszedł czas przeprowadzki. Zdecydowanie dobrze im to zrobi. Bardzo podobała mi się ich rozmowa w sypialni Hermiony. Tu Draco się otwiera, a zaraz potem pyta o chińszczyznę innymi słowy epicko.
    Przy wypadku Jamesa płakałam. Niby takie nic, spadł ze schodów, a tu taka tragedia. Biedny chłopak. Jakie to jest cholernie niesprawiedliwe. Błagam, żeby on z tego wyszedł. W przeciwnym razie jak chyba tego nie przeżyję. Nie chcę nawet myśleć, co teraz czują jego bliscy. Od razu znowu chce mi się płakać :(
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału! I zawsze czas oczekiwania jest wynagrodzony w 100% bo odcinek jak zawsze jest świetny! Zakochałam się w Twoim opowiadaniu!
    Relacja Draco + Hermiona jest idealna. Rozwija się w odpowiednim tempie. A ich rozmowy zawsze wywołują u mnie uśmiech.
    Jest mi tak przykro z powodu Jamesa! Mam nadzieję, że z tego wyjdzie.
    Pozdrawiam! :)

    http://queen-of-war.blogspot.com/
    http://our-own-sense.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O Bosze! Czy to wszystko musi być takie skomplikowane? Czy to nie może być łatwe ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając ten rozdział miałam trochę wrażenie, jakbym oglądała serial obyczajowy ;) Cieszę się, że trudne sceny napisałaś bez wielkich słów i konwencjonalnych sformułowań :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh! Uwielbiam! Strasznie lubię to opowiadanie i twój styl. Smutno, że James spadł ze schodów, na początku byłam pewna, że Harry stłukł te cholerne szklanki z kredensu... Niestety to się zdarza na co dzień. Wszystko idzie w fabule naturalnie i nie byłabym zdziwiona, gdyby przydarzały siete rzeczy jakiejś istniejącej osobie.
    Inaczej ubrałabym w słowa ten mały fragmencik z jazdy samochodem, gdy Hermiona poucza i wrzeszczy na Malfoya.
    Weny i nowych rozdziałów! Dobra robota!
    DP :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh! Uwielbiam! Strasznie lubię to opowiadanie i twój styl. Smutno, że James spadł ze schodów, na początku byłam pewna, że Harry stłukł te cholerne szklanki z kredensu... Niestety to się zdarza na co dzień. Wszystko idzie w fabule naturalnie i nie byłabym zdziwiona, gdyby przydarzały siete rzeczy jakiejś istniejącej osobie.
    Inaczej ubrałabym w słowa ten mały fragmencik z jazdy samochodem, gdy Hermiona poucza i wrzeszczy na Malfoya.
    Weny i nowych rozdziałów! Dobra robota!
    DP :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdzial :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Uh. Pięknie opisane. Łzy się w oczach przewracały.
      Jest naprawdę cudownie i tak nagle - bum. Moja siostrzyczka spadła ze schodów. Cioteczna. Tylko. A ja nie mogłam spać po nocach.
      O ludziach...
      Ah! Nareszcie razem *-*. Tak czekałam na jakieś dłuższe wyznanie czy krótkich kilka słów. Ale i tak jest świetnie.
      Strasznie chcę już nowy rozdział :D. Jeszcze trzeba trochę poczekać c':
      Jak tu przeżyć to, że WCM się kończy? o.o
      Napiszesz nam jeszcze jakieś opowiadanko? :)
      Pozdrawiam.
      Nieparzysta.

      Usuń
    2. http://draco-hermiona-kontynuacja.blogspot.com/
      Piszesz to? o.O
      Takie... Identyczne XDD

      Usuń
  11. Fajnie, że Hermiona zamieszkała z Draco. Podoba mi się ich relacja a szczególnie to, że Draco otwiera się przed nią (jakkolwiek to brzmi)
    Biedny James mam nadzieję, że z tego wyjdzie!
    Życzę weny na kolejne rozdziały
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Nadszedł czas na komentarz.
    Rozdział całkowicie zniszczył sielankę bohaterów. Szkoda Jamesa. Relacje Draco - Hermiona według mnie dalej są bardzo zawiłe. Z jednej strony podejmują ważną decyzję i mieszkają razem, ale w dalszym ciągu nie wiedzą jak się ze sobą obchodzić, nie potrafią się do końca otworzyć. Cóż.. to chyba tyle. Czekam na więcej!
    Pozdrawiam i życzę duużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Z jednej strony nie mogę doczekać się nowego rozdziału, bo stan Jamesa, podejrzewam, nie da mi spokoju przez najbliższy czas, a z drugiej - z końcem lutego kończą mi się ferie. :/
    Generalnie było krótko (albo znowu mam takie wrażenie przez to, że tak szybko mi się to czytało), ale ciekawie. Wypadku małego Pottera nie spodziewałam się wcale, więc było to dla mnie niezłym zaskoczeniem. Podobało mi się, jak nawiązałaś tym do sprawy przyszłych rodziców. :)
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że James wyjdzie z tego cało!

    OdpowiedzUsuń
  14. Wowowow :o
    Biedny James :cc Nie powinnam się cieszyć, bo przecież taka smutna sytuacja, ale Draco i Hermiona :3 *.*

    Czekam na następny i pozdrawiam cieplutko! c:

    OdpowiedzUsuń
  15. O matko padłam to takie cudowne ♥♥ Mam nadziej że James wyjdzie z tego szybko. Czekam na kolejny. Weny
    http://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Wracam z dwu tygodniowego wyjazdu kompletnie odłączona od jakiej kolwiek internetowej społeczności i widzę nowy rozdział! BOSKO! Nawet nie wiesz jaką mam radochę :D! Rozdział jak zwykle cudowny! Jak dla mnie bez skazy ;). Lecz brutalne potraktowałaś James'a :(. Ja nie wiem czy umiałabym. Chociaż sama z doświadczenia wiem (tak, wiele razy w moim życiu spadłam ze schodów :'D), że jak rodzic widzi swoje dziecko spadające ze schodów (albo czegokolwiek innego, też wiem to z własnego doświadczenia :'D) to biegnie na łeb, na szyje, aby zamortyzować upadek pociechy, a nie stoi jak kołek ;). Podsumowując rozdział był świetyny i do końca trzymał w napięciu! Życzę duuużo weny!
    Pozdrawiam, Hariet.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dopiero niedawno odkryłam twój blog i słowo 'ŚWIETNY' to zdecydowanie za mało.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie chcę podpuszczać, ale na pewno nie dasz rady opublikować kolejnego rozdziału w tym tygodniu ;)
    Blog świetny, przyjemnie się czyta, wciągająca akcja

    OdpowiedzUsuń
  19. Od lat nie czytałam Dramione, które tak by mnie wciągnęło :) Masz wielki talent i nową czytelniczkę, pozdrawiam i czekam na nowy rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Emmm... Kocham!!!! To jest cudne <3 Czekam na następny rozdział :)))
    PS. Nie wiem jak ty to robisz, ale to jest cudowne... Od długiego czasu piszę FF i mam ich chyba z tysiąc, ale żadne, powtarzam żadne nie jest tak super, extra, mega wspaniałe!
    PS2. Zapomniałam co chciałam tu napisać :>

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział pochłonęłam w kilka minut. Zaczynając czytać, nie spodziewałam się, że skończy się tak przykro. Tutaj wszystko dobrze szło, Hermiona i Draco w tej swojej dziwnej relacji siedzieli sobie przed telewizorem i popijali herbatkę, a tu nagle bum! i James spada ze schodów. Serce mi zamarło, kiedy opisywałaś, jak spadał i jak Harry nie mógł nic zrobić i tylko patrzył na spadającego syna. Naprawdę mi ich szkoda i przykro mi jest, że coś takiego musiało spotkać akurat Jamesa i jego rodzinę.
    Ah, wracając oczywiście do Draco i Hermiony :D Hah nie dziwię im sie, że chcą zatrzymać wszystko dla siebie i na razie nie mówić nikomu, że zamieszkała u niego. Ale przecież to i tak sie nie utrzyma w tajemnicy i tak :D Prędzej czy później ktoś sypnie farbę, ktoś może zauważy ich jak wracają razem, albo po prostu coś takiego się wydarzy, że znów będą na pierwszych stronach gazet ;)
    Mam nadzieję, że James szybko się obudzi i nie będzie trzymał nas w napięciu tak długo jak Draco i Hermiona z wyznaniem sobie nawzajem miłości :D
    Ah, no tak, zapomniałam, więc muszę o tym wspomnieć teraz. Strasznie mi się podobała scena w szpitalu, jak Draco dotyka brzucha Hermiony i mówi, że bardzo to wszystko przeżywa, bo to może się stać ich dziecku w przyszłości. Cudowna scenaaa! <3
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowny rozdział! Bardzo mi się podoba Twój styl pisania :) Już się nie mogę doczekać następnego :D Będę śledzić tego bloga ^^
    Też niedawno zaczęłam pisać opowiadanie o Dramione i będę wdzięczna, jeśli zechcesz udzielić mi kilka rad :* Link załączam poniżej ;)
    Pozdrawiam i życzę weny! :)
    Iraler
    http://dramionemojeopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspaniały rozdział nie mogę się doczekać następnego ��

    OdpowiedzUsuń
  24. Przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem, świetnie piszesz! :) To najlepsze Dramione, jakie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej hej hej :) z przyjemnością pragnę poinformować, że wracam do blogosfery :D
    Reaktywacja http://hogwartmynewschool-drastine.blogspot.com/ już nastąpiła :D
    Zapraszam serdecznie na pierwszy rozdział pt.: "Niech się wstydzi ten, kto widzi" oraz do zakładki "Występują" gdzie przedstawieni są bohaterowie :)
    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za spam
    Annabeth

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj,
    Przeczytałam Twoje rozdziały od początku i chciałabym Cię pochwalić za duże pozytywne emocje, jakie u mnie wywołałaś. Bardzo mi się podobało. Nie wiem, jak ty to robisz, że tworzysz tak długie rozdziały, które jednocześnie wcale czytelnika nie nudzą, a wręcz przeciwnie sprawiają, że chce się czytać jeszcze i jeszcze. Akcja jest świetnie zbudowana, a dialogi dobrze opisane. Czytając jednym tchem, oderwałam się od rzeczywistości. Dzięki tobie przeniosłam się do innego świata. Dziękuję! Cieszę się, że tutaj trafiłam. Czekam na kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny i zapraszam do mnie.
    www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. Halo, halo
    kiedy nowy rozdział, bo tu już marzec �� ?

    OdpowiedzUsuń
  28. CUDO. Ale tak jest z każdym rozdziałem. Uwielbiam momenty kiedy Draco okazuje tyle uczuć. Mam nadzieję, że mały Potter z tego wyjdzie. Czekam niecierpliwie na następny Pozdrawiam
    La Catrina

    OdpowiedzUsuń
  29. trzyma mnie takie napięcie, że lecę czytać kolejny rozdział. O Boże, o Boże.Jak smutno. Sam ocierałam łzy :( To straszne. Biedny James, nie pozostaje mi nic innego niż liczyć na to, że się obudzi. Rozdział wspaniały, tak jak zwykle
    pozdrawiam, Luna

    OdpowiedzUsuń