sobota, 31 października 2015

20. Ludzie są bezbronni wobec czasu, są ofiarami losu i własnych uczuć.

    






Stukając obcasem buta, Narcyza niecierpliwie oczekiwała na przybycie swojego jedynego syna. Spóźniał się już dobre dwadzieścia minut, a wiedział, że ona nigdy tego nie tolerowała. Savoir–vivre był w jej mniemaniu czymś niezmiernie ważnym, tak zresztą została wychowana. Mimo że większość arystokratycznych tradycji miała w głębokim poważaniu, to jednak ta pozostawiła w niej głęboki ślad.
   
Usłyszała dźwięk teleportacji i odetchnęła cicho. Już po kilku minutach drzwi frontowe otworzyły się, a do środka wkroczył Draco. 
   
Czasem nie umiała się nadziwić, jak to możliwe, że jej mały synek wyrósł na dorosłego mężczyznę. Czas płynął nieubłaganie, ona sama nie stawała się młodsza i teraz mogła już tylko z boku przyglądać się życiu swojego pierworodnego, starając się tylko od czasu do czasu pomóc mu podjąć jakąś decyzję, popchnąć we właściwym kierunku.
   
Wiedziała jednak, że o najważniejszych krokach musi decydować sam.  Nie była teraz na pierwszym planie, jednak wcale jej to nie martwiło, ponieważ wiedziała że Draco nadal ją kocha. Za wszelką cenę chciała sprawić, by w końcu otrząsnął się i zrozumiał, kto powinien być na pierwszym miejscu w jego życiu, choć on, jak na wielkiego uparciucha przystało, nie umiał tego dostrzec tego, że owo miejsce już dawno jest właściwie zajęte.
   
A może powoli zaczynał? Narcyza właśnie tego chciała się dowiedzieć.
 
– Cześć, mamo – usłyszała, gdy jej syn wkroczył do kuchni. Oparła się o kuchenny blat i wymownie spojrzała na zegar wiszący na ścianie. 

– Dwadzieścia pięć minut, Draco – powiedziała z wyrzutem, a on zagryzł wargę zawstydzony. Jego matka miała ochotę się roześmiać; ta mina bardzo przypominała jej kilkuletniego Dracona.

– Przepraszam, coś mnie zatrzymało. Tylko nie mów, że za karę nie dostanę deseru. – Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem,

    Tym razem już nie wytrzymała i zaśmiała się głośno.

– Chodźmy do stołu – powiedziała, wyciągając z piekarnika ulubione ciasto Draco, które upiekła rano, a później skierowała swoje kroki do jadalni.

– Kocham cię – wymamrotał i podążył za nią. Pokiwała z uśmiechem głową, wzdychając radośnie.

Gdy usiedli przy stole, Draco podzielił się z mamą wrażeniami z mijającego tygodnia, a ona z zapałem opowiedziała o przepisie na kaczkę, który David znalazł na strychu wśród starych dokumentów. 

– Pamiętam, jak moja babka ją robiła! Szukałam tego przepisu od tak dawna. Zrobię ją przy następnej okazji – stwierdziła. – Tak myślałam, żeby zaprosić do nas Patricię, nie widziałyśmy się od mojego ślubu! Pamiętasz jej córkę, Priscillę? 

Draco zmarszczył brwi, starając się wygrzebać z zakątków swej pamięci cokolwiek na temat tej dziewczyny. Dlaczego jej imię kojarzyło mu się z mięsem?

– Coś mi mówi, ale nie umiem sobie przypomnieć – przyznał, a jego mama podniosła jedną brew.

– Och, to wielka szkoda, myślałam, że będziecie mogli wspólnie powspominać stare, dobre czasy, kiedy nie do końca wiedziałeś jeszcze, dlaczego chłopcy mają między nogami coś innego niż…
   
Na Draco spłynęła fala zrozumienia.

– Okej, okej – przerwał Narcyzie, obserwując, jak jej usta wykrzywiają się w uśmiechu. – Pamiętam ciotkę Patricię. Jej córkę również.
   
Nie chciał dopuścić do tego, żeby po raz kolejny wypomniała mu historię z nieszczęsną parówką i porównywaniem swoich… fifolków.

– W każdym razie – zaczęła znów Narcyza, chichocząc cicho – mam nadzieję, że uda nam się spotkać do końca miesiąca. Co ty na to, żeby zaprosić też Blaise’a z Pansy? Muszę tyle dowiedzieć się na temat ich ślubu! 

– Myślę, że nie będą mieli nic przeciwko – powiedział, wkładając do ust ostatni kawałek ciasta.

– Świetnie! Będę jutro w Londynie, więc przejdę się do kancelarii Blaise’a z zaproszeniem. Och, a ty mógłbyś powiadomić Hermionę? Nie wyobrażam sobie tego małego przyjęcia bez niej.
   
Draco skrzywił się nieznacznie, co nie uszło uwadze jego matki. Prawdę mówiąc, nie wiedział czy Hermiona będzie chciała z nim rozmawiać. Od tygodnia się do niego nie odzywała, a on nie chciał zrobić w tym wypadku pierwszego kroku. Coś mówiło mu, że musi poczekać aż ona przetrawi wszystko, co stało się pamiętnego wieczoru w jej mieszkaniu. Jednak za każdym razem, gdy ją widział (w Ministerstwie lub kawiarni, do której oboje lubili przychodzić na lunch), nie umiał powstrzymać się przed rzuceniem w jej stronę wymownego spojrzenia i delikatnego uśmiechu. Śmiał się w duchu z reakcji dziewczyny, która czerwieniła się i natychmiast odwracała wzrok, zachowując się jak piętnastolatka. 

– Coś nie tak? – spytała Narcyza, widząc nieobecny wzrok syna.

– Nic takiego – odpowiedział trochę za szybko, na co ona uniosła brwi. – Mogę jej to przekazać. Wyślij mi jutro sowę, gdy zdecydujesz już o dacie, dobrze?
   
Blondynka pokiwała powoli głową, zastanawiając się o co też może chodzić. Wyczuła, że właśnie teraz był najlepszy moment na dowiedzenie się więcej o obecnym stanie relacji Hermiony i Draco.

– A właśnie, co u niej? Od pewnego czasu nie umiemy się umówić, ciągle którejś z nas coś wypada – zaśmiała się, jednocześnie bacznie obserwując swojego syna.

– Chyba w porządku. Nie rozmawialiśmy wiele w tym tygodniu – stwierdził, chcąc ominąć ten temat. Wiedział jednak, że jego matka tak szybko się nie podda.

– Co się stało? – spytała, podnosząc ponownie do góry brwi i patrząc na niego karcącym wzrokiem.

– Nic takiego, naprawdę, mamo. – Draco wywrócił oczami. – Nie jesteśmy skłóceni, nie martw się.

– Ale jednak coś się stało – naciskała Narcyza. 
   
Blondyn jęknął cicho. Była taka uparta! Dlaczego w ostatnim czasie tylko takie kobiety go otaczały?

– Mamy trudne charaktery, czasem musimy po prostu od siebie odpocząć – powiedział spokojnym tonem.

Narcyza westchnęła. 

– W to akurat nie wątpię – stwierdziła, pogodziwszy się z faktem, że niczego się dziś nie dowie. 


***


   
Hermiona była to trakcie nalewania sobie drugiego kubka herbaty, gdy do kuchennego okna zapukała mała płomykówka. Wpuściła zwierzątko do środka, które upuściło pergamin prosto do jej ręki, okrążyło kuchnię z cichym pohukiwaniem i przysiadło na jej ramieniu.
   
Uśmiechnęła się do siebie i ostrożnie rozwinęła list, w wolną rękę chwytając zaś kubek herbaty. Powolnym krokiem ruszyła do salonu.

– Zapraszam cię na kawę... – przeczytała cicho do siebie – Jutro o godzinie dwunastej… Michael Cane?
   
Hermiona zmarszczyła czoło. Czemu asystent Malfoya zapraszał ją na kawę? Nie posiadali żadnych bliższych relacji, byli tylko na dzień dobry. Nie miała zielonego pojęcia, czego może od niej chcieć. Nie do końca miała też ochotę na to spotkanie.
   
Mimo wszystko, wrodzona ciekawość zwyciężyła. Dziewczyna naskrobała na wolnym skrawku pergaminu, że się zgadza i przywiązała odpowiedź do nóżki małej sówki. Ta natychmiast poderwała się do lotu, więc Hermiona otworzyła balkonowe drzwi, by już po chwili obserwować jak płomykówka znika w oddali.
   
Zastanawiała się jeszcze przez chwilę, co mogło być powodem tego niecodziennego zaproszenia, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
   
Przysiadła na kanapie i rzuciła przelotne spojrzenie w stronę stolika, na którym piętrzył się pokaźny stos pergaminów. Westchnęła cicho i wzięła do ręki pióro. 
   
Dean wyjechał na delegację do Danii, co napawało ją wielką frustracją. Od wielu miesięcy czekała na zaproszenie od duńskiego Depratamentu Przestrzegania Prawa i przygotowywała się do tego wyjazdu. Kiedy dowiedziała się o ciąży, po cichu liczyła na to, że zdąży urodzić do czasu, kiedy Duńczycy przypomną sobie o konieczności zaproszenia angielskiej delegacji, bo bardzo jej na tym zależało.
   
Pierwszy raz ciąża tak wyraźnie pokrzyżowała jej zawodowe plany i nie mogła powstrzymać swojego niezadowolenia.
   
Dodatkowo, to na nią spadła cała papierkowa robota związana z wyjazdem. Zwykle zajmowali się tym jej podwładni, ale ponieważ większa część osób, którym mogłaby powierzyć tak odpowiedzialne zadanie, wyjechała z Deanem do Danii, musiała zrobić to sama.
   
Przerzuciła stosik pergaminów i znów westchnęła. Czeka ją jeszcze przynajmniej kilka dni żmudnej pracy z dokumentami.
   
Żeby choć trochę umilić sobie czas, w którym wypełniała druczki, podeszła do gramofonu z zamiarem puszczenia muzyki. Jej wybór padł na płytę, którą dostała na święta od Malfoya, a która w ostatnim czasie stała się jedną z jej ulubionych. Miał naprawdę świetny gust muzyczny, który trafiał dokładnie w sam środek jej upodobań.

Gdy tylko pomyślała o blondynie, przełknęła głośniej ślinę i zagryzła wargę.
    
Od kilku dni prowadziła skuteczną politykę niemyślenia o nim i o całej sytuacji, która była z nim związana. Czemu to robiła? Chyba po prostu nie wiedziała co się z nią dzieje. Nie znosiła myśli, że nie ma nad czymś kontroli, a roztrząsanie uczuć, które żywiła do Malfoya mocno utwierdzały ją w tym przekonaniu.
   
Tak, zdecydowanie nie miała kontroli nad swoją miłością do niego.
   
Bo w końcu zrozumiała, że go kocha. Choć długo broniła się przed tym uczuciem, to w końcu dopadło ją ze zdwojoną siłą. 
   
Początkowo była załamana, później smutek przeszedł w złość na samą siebie. Jak mogła do tego dopuścić? Jak mogła sprawić, że obdarzyła miłością właśnie jego?
   
Ale potem przyszło zrozumienie i nawet pewien rodzaj spokoju. Gdy w końcu to przyznała przed samą sobą, wiele rzeczy w jej głowie uporządkowało się we właściwy sposób. Tak jakby kilka trybików, po długim próbowaniu, wskoczyło na dobre miejsce.
   
Jednak mimo to, nadal nie podobał jej się fakt, że naprawdę kocha Malfoya. W końcu, była na tak niepewnym gruncie! Wolała odsunąć od siebie te myśli, zajmując się czymś innym. 
   
Unikanie go było naturalną koleją rzeczy. Cieszyła się, że nie naciskał, choć skręcało ją w środku, gdy uśmiechał się do niej w ten sposób, skupiając całą jej uwagę na swoich ustach. Tych ustach.

Pokręciła głową, próbując przegnać niechciane myśli. Chciała skupić się na pracy, bo nie miała zamiaru nikogo zawieść. Skoro nie pojechała do Danii, musiała udowodnić, że jest najlepsza i że umie wszystko dopiąć na ostatni guzik bez niczyjej pomocy, bez względu na okoliczności.


***


– Ginny, to naprawdę nic takiego – przekonywała Hermiona, widząc upartą minę swojej przyjaciółki. – Wiesz, że uwielbiam Jamesa. Poza tym, to mój chrześniak, muszę od czasu do czasu trochę się dla niego poświęcić, nie uważasz?

– Nie chciałam cię o to prosić, bo ty nie możesz się przemęczać – powiedziała, krzywiąc się. – Po prostu ktoś musi zostać z Jamesem, a to spotkanie jest naprawdę ważne i wyskoczyło tak nagle…

– Ginewro Molly Potter! – przerwała jej głośno Hermiona, kręcąc głową ze zniecierpliwieniem. – Zaraz się spóźnisz! A mi nic się nie stanie, w końcu to tylko kilka godzin. Uciekaj, ale to już!
   
Ginny spojrzała na Hermionę z nieukrywaną wdzięcznością i cmoknęła ją w policzek, po czym wybiegła z pośpiechem z domu. Gdy Granger usłyszała charakterystyczny dźwięk deportacji, westchnęła cicho i skierowała swoje kroki do salonu państwa Potterów, gdzie na kanapie spał mały James.
   
Najciszej jak tylko umiała, przysiadła na skraju, obserwując jak jego klatka piersiowa unosi się i opada. Był taki drobny i taki podobny do Harry’ego. Nikt nie mógł mieć najmniejszych wątpliwości, że to jego syn.
   
Bezwiednie położyła rękę na swoim zaokrąglonym brzuchu. Gdy myślała o Calebie, wyobrażała sobie małego brzdąca z jasnym loczkami, podskakującymi jak sprężynki wokół drobniutkiej twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie na myśl, że to na pewno będzie blondynek. Nie wyobrażała sobie jakiegokolwiek Malfoya bez tych charakterystycznych jasnych włosów. 
   
James poruszył się we śnie, co wyrwało ją z rozmyślań. Podniosła się cicho z miejsca i poszła do kuchni, by przygotować sobie herbatę. Nie chciała go budzić i przerywać jego popołudniowej drzemki, więc gdy tylko nalała wody do czajnika, od razu wyciszyła go zaklęciem.
   
Gdy usłyszała pukanie do drzwi, miała wrażenie, że rozniosło się po całym domu. Szybko zerknęła do salonu, by upewnić się, że James nadal śpi, a później skierowała swoje kroki do przedpokoju. 
   
Ginny nie uprzedziła jej, że spodziewają się jakiś gości, dlatego nie miała zielonego pojęcia, kogo może zastać przed drzwiami.
   
No cóż, na pewno nie spodziewała się tej osoby.

– Co ty tu robisz? – spytała, mrugając kilkukrotnie, nie będąc pewną, czy to czasem nie wyobraźnia podsuwa jej ten dziwny obraz.

– Też miło cię widzieć – powiedział cicho Malfoy, uśmiechając się delikatnie. – O to samo mógłbym spytać ciebie.
   
Hermiona przewróciła oczami i założyła ręce na piersi.

– Pilnuję Jamesa, bo Ginny coś wypadło.

– W takim razie, nie ma w domu Pottera? – spytał, marszcząc brwi i wkładając ręce głębiej w kieszenie. Wiał mocny wiatr, który sprawił, że jego włosy zmierzwiły się w artystycznym nieładzie.

– Nie no, jest, po prostu Ginny boi się zostawiać go samego z własnym dzieckiem. – przewróciła oczami, a Draco uniósł do góry jedną brew, nie ukrywając swojego rozbawienia. 

– Przyniosłem mu trochę dokumentów ze szpitala. Prosił mnie wczoraj, żebym je tutaj podrzucił – wyjaśnił. 

Hermiona obdarzyła go długim spojrzeniem, a później przesunęła się, by mógł wejść do środka. Draco bez słowa minął ją w drzwiach, a ona dopiero teraz zauważyła, że trzymał pod pachą dużą teczkę.

– Możesz to zostawić w kuchni, powiem Ginny, że byłeś – poinformowała, idąc za nim korytarzem. 
   
Po dotarciu do pomieszczenia, Draco położył plik dokumentów na stole i rozejrzał się z zaciekawieniem. Nigdy nie był w domu Potterów, nie licząc kilku szybkich spotkań w drzwiach i przedpokoju.

– Gdzie młody Potter? – spytał, marszcząc brwi. Hermiona nie należała do nieodpowiedzialnych osób, a przecież już dosyć długo zajmowała się jego osobą, zamiast doglądać dziecka.

– Śpi – odpowiedziała krótko. Pokiwał głową ze zrozumieniem.
   
Hermiona skrzyżowała ręce na piersi, a on spoglądał na nią, oparty tyłem o stół. W kuchni zapadła dosyć niezręczna cisza. Ostatni raz rozmawiali przecież ze sobą w okolicznościach dla obu dosyć dziwnych.
   
Bo choć Draco nie do końca uświadomił sobie, że to, co czuje do niej było miłością, to wiedział jednak, że bardzo mu na niej zależy. Wiedział, że tylko z nią wyobraża sobie swoje przyszłe życie. Z nią i z ich synem.
   
Było to dla niego tak obce uczucie, że czuł się wyjątkowo skrępowany, co zdarzało mu się naprawdę rzadko. 

– Skoro już się spotkaliśmy – odchrząknął po chwili ciszy – moja matka chciała cię zaprosić na obiad. Będzie też Blaise z Pansy i moja ciotka. Najprawdopodobniej w najbliższą niedzielę. 

Pokiwała wolno głową, starając się powstrzymać natłok myśli.

– Przekaż Narcyzie, że się pojawię. Tylko wyślij mi sowę z dokładną datą – powiedziała, przełykając mocno ślinę.
   
Draco skinął głową, a w pomieszczeniu znów zapadła krępująca cisza, przerywana tylko przez miarowe tykanie zegara. 
   
Blondyn chrząknął cicho.

– Będę się zbierał – powiedział tylko i ruszył w stronę przedpokoju. Hermiona podążyła za nim, a gdy otworzyła mu drzwi, rzuciła tylko ciche “Do zobaczenia”, na co on odpowiedział tym samym i opuścił dom Potterów.
   
Kilka minut później, siedząc z herbatą w salonie i obserwując śpiącego Jamesa, stwierdziła, że chyba jeszcze nigdy nie czuła się tak nienaturalnie w towarzystwie Malfoya i było dla nią wielką zagadką, dlaczego tak się stało. 

Dziwiło ją, że nie próbował żadnych sztuczek, ani nie rzucał sarkastycznymi uwagami na jej temat. Wszystko było nie tak, jak zwykle. 
   
Zdała sobie sprawę, że może już wiedzieć, że go kocha, ale i tak wiele problemów i trudnych dylematów z nim związanych, było jeszcze przed nią.


    ***


   
Zniecierpliwiona Hermiona czekała w restauracji wskazanej przez Michaela już dobre dziesięć minut. Choć zwykle tolerowała spóźnienia (sama w końcu nie należała do tych najpunktualniejszych osób), to jednak teraz czuła lekkie zdenerwowanie. Przecież to on ją zaprosił, już dawno powinien tutaj być!
   
W kawiarni, którą wybrał Cane na ich spotkanie, roznosił się przyjemny zapach cynamonu i kawy. Ściany wyłożone były boazerią, która dodawała miejscu przytulnego, domowego klimatu.

Dzwoneczki przy drzwiach zadzwoniły, więc z nadzieją obejrzała się w tamtym kierunku. Zmarszczyła czoło, widząc postać, która pojawiła się w knajpie.
   
Michael znacznie schudł. Wydawał się też chorobliwie blady, a jego brązowe włosy straciły blask. Rozejrzał się gorączkowo po restauracji, a gdy ją zauważył, zawahał się przez chwilę, ale ruszył w jej stronę. Hermiona nie miała wątpliwości – wyglądał po prostu źle, jak człowiek po długiej chorobie.
   
Gdy podszedł do stolika, przy którym siedziała, uśmiechnął się blado i przełknął ślinę.

– Przepraszam za spóźnienie – odezwał się niepewnym głosem. – Coś… coś mnie zatrzymało.
   
Hermiona machnęła na to ręką, a on usiadł naprzeciwko niej. 

– Chcesz coś zamówić? – spytała, wskazując rękę na kartę leżącą na stoliku. Ona zdążyła już wziąć sobie kawę.
   
Wygląd i dziwne zachowanie asystenta Malfoya sprawiły, że czuła się bardzo nieswojo. Przypomniała sobie, że już ostatnio blondyn narzekał na niego i na spadek jakości jego pracy. Patrząc na Michaela, wierzyła w stu procentach, że tak było. Wyglądał zupełnie inaczej, a w jego gestach brakowało pewności siebie.

– Nie, dziękuję – powiedział, układając ręce na stoliku i przygryzając wargę. – Nie chcę przedłużać. Ja… dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać.
   
Przerwał na chwilę. Do ich stolika podeszła kelnerka, stawiając przed Hermioną filiżankę z kawą. Dziewczyna podziękowała cicho, poczekała aż kobieta się oddali i znów zwróciła swoje oczy w stronę Michaela.

– Tak właściwie, to chciałem ci coś przekazać – stwierdził, wyciągając zza pazuchy niewielką brązową kopertę.
   
Hermiona zmarszczyła brwi, gdy przysunął ją w jej stronę. 

– Jest zapieczętowana zaklęciem i nie otworzy się do jutra. A wtedy… Wtedy chciałbym, żebyś ją otworzyła i przeczytała zawartość.
   
To, co mówił jej Michael było co najmniej dziwne, ale ona nie dawała po sobie poznać, jakie uczucia wywołała w niej ta niecodzienna prośba.

– Dobrze, a więc tak zrobię – powiedziała, wzruszając ramionami i chowając list do torebki. – Czy oczekujesz ode mnie czegoś jeszcze?

Michael zamrugał kilkukrotnie i zastukał bezwiednie palcami o blat stolika. 

– Właściwie, to… Czy mogłabyś przekazać M–malfoyowi, że się zwalniam? – spytał niepewnie, na co Hermiona wytrzeszczyła oczy. Takiego obrotu spraw na pewno się nie spodziewała. – Nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś miał okazję go spotkać.

– Ale… dlaczego? – spytała bardzo zdziwiona. On tylko pokręcił głową, a później wstał z miejsca.

– Miło było cię poznać, Hermiono – wyszeptał jeszcze, a później szybkim krokiem skierował się do drzwi i wyszedł z restauracji, zostawiając dziewczynę w stanie kompletnego osłupienia.

To co wydarzyło się przed chwilą, było tak nieprawdopodobnie dziwne, że nie potrafiła pozbierać w logiczną całość swoich myśli. 

O co mogło mu chodzić? I dlaczego przekazał tajemniczy list właśnie jej?

Pytania kłębiły się w jej głowie, a ona nie umiała znaleźć jakiegokolwiek racjonalnego wytłumaczenia. Dopiła kawę i wyszła z kawiarni, mając nadzieję, że jutrzejszy dzień przyniesie jej więcej odpowiedzi.

    

***


   
Choć Harry spędzał w swoim biurze coraz mniej nocy, nadal nie mógł zrezygnować z nich całkowicie. Siedząc przy biurku, zakopany w papierach po uszy, przeklinał dzień, w którym zdecydował się na posadę w Ministerstwie Magii.

– Mogłem wziąć Ginny na Karaiby i żyć w spokoju – mruknął do siebie, przerzucając kolejne pergaminy. 
   
Biurokracja i wszelkie formalności zawsze były czymś, czego nie umiał pojąć i czego szczerze nienawidził. I choć lubił swoją pracę, to właśnie takie momenty sprawiały, że najchętniej wyprowadziłby się na drugi koniec świata i nigdy nie wracał.
   
Podniósł wzrok i podparł się na łokciu, wzdychając cicho. Musiał skończyć to tej nocy, ale miał już serdecznie dość. Wydawało mu się, że treść czytanych dokumentów prześlizguje się przez jego mózg, nie pozostawiając po sobie żadnego echa.
   
Stojący w kącie zegar zabił głośno, a Harry zarządził przerwę. Wstał od biurka i wyszedł z gabinetu, by rozprostować nogi i przygotować sobie jeszcze jedną kawę.
   
Ministerstwo było wyjątkowo ciche o tej porze i choć na pewno nie był jedyną osobą przebywającą na jego terenie, to jednak noc rządziła się swoimi prawami. Nie było głośnych rozmów, ani tłumów na korytarzach. Wszystko wydawało się płynąć w zwolnionym tempie.
   
W pomieszczeniu gospodarczym, w którym można było znaleźć stary czajnik i trochę naczyń, nie było nikogo. Harry wyciągnął z drewnianego kredensu kubek i wstawił wodę, wyciszając imbryk zaklęciem. Po kilku minutach trzymał w rękach parujący napój, sącząc go powoli i próbując nie zasnąć.
   
Usłyszał ruch w okolicach drzwi, a później klamka opadła w dół i do środka wszedł Ron. Jego przyjaciel widocznie również wpadł na pomysł zrobienia sobie przerwy, mając nadzieję, że kawa pozwoli mu zachować przytomność umysłu.

– Ciężki dzień, co? – spytał, uśmiechając się blado, gdy Weasley podszedł bliżej.

– Nawet nie wiesz jak – westchnął w odpowiedzi i wyciągnął z kredensu kubek. – Smith poleciał do Danii, więc odrabiam jeszcze jego raporty. Kingsley nie jest litościwy.
   
Harry zaśmiał się. Minister rzeczywiście trzymał swoich pracowników dość krótko i to chyba właśnie panująca w urzędzie dyscyplina sprawiała, że ministerstwo prosperowało coraz lepiej.
   
W czasie gdy Ron przygotowywał kawę, mężczyźni wymienili się tylko paroma krótkimi zdaniami. Żaden z nich nie był tego wieczoru wyjątkowo rozmowny.

– Cały dzisiejszy dzień był naprawdę przygnębiający – powiedział Ron, kierując się do wyjścia. – Na domiar wszystkiego, dostałem przed chwilą zawiadomienie o jakimś samobójstwie w mieszkaniu niedaleko Kings Cross. 
   
Harry zmarszczył brwi.

– Czarodziej?

– Tak, jego siostra przyjechała z niezapowiedzianą wizytą i znalazła ciało. Pewnie dowiedziałbyś się o tym rano. Nienawidzę takich spraw.

– Ja też nie – westchnął Harry, a jego ręka powędrowała do włosów. Zawsze gdy nad czymś się zastanawiał, mierzwił je bezwiednie. 
   
Ron miał już wychodzić, gdy odwrócił się w jego stronę.

– A ten samobójca… może go kojarzysz. Nazywał się Cane i był asystentem Malfoya w Świętym Mungu.




~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~ 


Cześć wszystkim! Wiem, że dziś Dramione było niewiele, ale rozdziały przejściowe również muszą być.

Co myślicie o tym zwrocie akcji? Koniecznie dajcie znać!
Chciałam jeszcze raz serdecznie podziękować wszystkim, którzy głosowali na mnie w konkursie na blog miesiąca Katalogu Granger, zostałam uhonorowana pierwszą nagrodą i jest to dla mnie naprawdę wielkie wyróżnienie! Dziękuję Wam z całego serducha!

Wedle zasady – ZAWSZE dodaję jeden rozdział w miesiącu. Czasem uda mi się szybciej, ale nigdy nie ma większej przerwy. Pamiętajcie – ZAWSZE będzie jeden rozdział. Nawet, jeśli dodany 31 października około północy… :)

Jak zwykle wielkie podziękowania dla Patronuski za zbetowanie - jesteś wielka!

Dziękuję, że jesteście, dziękuję, że czekacie. Do następnego razu!



49 komentarzy:

  1. Jest!
    Czekałam na ten rozdział. Nie jest całkiem taki przejściowy, ponieważ wprowadzasz nowy wątek. Śmierć asystenta Malfoya.. i tu znów powstaje znak zapytania. Dlaczego?
    Czekam także na kolację u Narcyzy. Może wreszcie nasze gołąbeczki odważą się ze sobą otwarcie porozmawiać?
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że niedługo na wiele pytań dostaniecie odpowiedź :)
      Dziękuję bardzo, również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Proszę :* Ja za przejściowymi rozdziałami nie przepadam, choć sama takie piszę. Intrygują mnie nowe osoby, które wprowadzasz i mam nadzieję, że narobią trochę zamieszania, pod wpływem Narcyzy :) Również samobójstwo Michaela wprowadza znowu nowy wątek co mnie bardzo cieszy :) Jakiś niewytłumaczalny niepokój wyczuwam przy Ronie. Mimo, że opisy świetne, to rozdział mimo wszystko wydaje mi się nijaki. Chyba już przyzwyczaiłam się do Twojej doskonałości i wymagam więcej i więcej, ale rozumiem, że przejściówki już tak mają :) Całuję Cię mocno i trzymam kciuki za wenę i czas, którego mi aktualnie brakuje (dla Ciebie zawsze znajdę) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam ten rozdział za lekko nijaki, ale tak jak mówisz - przejściowe już tak mają! Jak zwykle bardzo dziękuję i tulę mocno! :)

      Usuń
  3. Super! Jestem bardzo ciekawa o co chodzi z tym listem i czy Hermiona komus o tym powie. Zastanawia mnie rowniez to samobojstwo.
    Czekalam na rozdzial dlugo ale oplacalo sie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam tyle czasu i wreszcie jest! Powiem, że nienawidzę rozdziałów przejściowych! Czekam na romans i uczuciowe zwroty akcji, które jak mniemam powiązane będą z obiadkiem u Narcyzy. Mam rację? ;) Powiem szczerze, że ta koperta i samobójstwo są nieoczekiwane...I teraz miesiąc czekania na . Następny Rozdział...
    Czytelniczka DP, która zapomniala hasła do konta ;) pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, na to pytanie Ci nie odpowiem, przekonasz się sama wkrótce :D
      Dziękuję Ci bardzo!

      Usuń
  5. Jak wiesz, przeczytałam. Co znalazłam, to wysłałam Ci na priv. Taki bardzo przejściowy ten rozdział. Podoba mi się, że Draco nie naciska na Hermione, jest to naprawdę coś nowego! Czyżby Cane był pod wpływem imperiusa? Szkoda.chłopaka :( mam nadzieję że hermiona sama paczki nie otworzy, a tymczasem zbieram się do spania. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, no szkoda go, ale muszą być ofiary! :D
      Bardzo przejściowy, ale bez tego się nie obejdzie.
      Dziękuję Ci bardzo, całuję! :*

      Usuń
  6. Mimo że rozdział był przejściowy, muszę przyznać, że mi się podobał. Sprawa Michaela jest dla mnie bardzo intrygująca i myślę, że wpadł w złe towarzystwo. Wydaje mi się też, że to śmierciożercy kazali mu dać tę paczkę Hermionie, a on zabił się, bo nie mógłby żyć z myślą, że to przez niego jej grozi niebezpieczeństwo? Albo że wyda się, iż to od niego to dostała?
    Nie wiem, mam wrażenie, że opcji jest wiele, ale generalnie Granger nie powinna tego otwierać, tylko od razu powiadomić o tym Harry'ego. Ech, oby wszystko dobrze się skończyło. :|
    Mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu i nową notkę dodasz szybciej, bo ta niepewność mnie zabije.
    Pozdrawiam i do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez mam nadzieję, że uda mi się tym razem dodać coś szybciej, zważywszy na to, że ten rozdział był typową przejściówką.
      Tyle pytań, ale wszystko w swoim czasie:)
      Wielkie dzięki, również pozdrawiam!

      Usuń
  7. Czytało się bardzo miło, ale cieszę się, że pod koniec ruszyła się jakaś akcja, tajemnica, nowy wątek... Teraz za wszelką cenę chcę się dowiedzieć, co jest w tej kopercie i dlaczego akurat Hermiona jest jej adresatem! No i przyznam, że myślałam, że Cane po prostu wyjedzie i się zaszyje na drugim końcu świata, czy coś, ale nie spodziewałam się, że podejmie aż tak drastyczne kroki :O
    Teraz z niecierpliwością wyczekuję jakichś (jakichkolwiek!) konkretów między D i H, a jeszcze bardziej wyczekuję po prostu nowego rozdziału...:-) Pozdrawiam:-)

    Ahh, jeszcze jedno:D Jest jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju przez cały rozdział! "Wpuściła zwierzątko do środka, które upuściło pergamin prosto do jej ręki" - chyba lepiej brzmi "wpuściła do środka zwierzątko, które..." :P

    OdpowiedzUsuń
  8. no nie w takim momencie a co to za przesyłka no nie tyle zagadek :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Łeee teraz czekać do grudnia ... ;( ale tak poważnie świetny rozdział. Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  10. Intryguje mnie to wszystko! Szczególnie tą przesyłką i wątkiem Cane'a. Poza tym czekam na rozwój sytuacji między Hermioną i Draco! A tyle trzeba czekać!

    Życzę dużo weny! :)

    http://our-own-sense.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie samą intryguje to, co z tego wszystkiego wyjdzie! Dzięki wielkie :)

      Usuń
  11. Kreciu ile rozdziałów będzie mieć to Dramione?

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekaaaaaaam.
    P.S. Uwielbiam twoje dramione Kerciu <3 .

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział, tak dawno nie czytałam Twojego opowiadania, że początkowo zapomniałam co się wcześniej działo. Ale wystarczyło jedno słowo: CIĄŻA i wszystko jasne
    czekam na następny
    pozdrawiam

    http://dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Obserwuję bloga od kilkunastu dni i jestem oczarowana *-*
    Tak więc nowy stały czytelnik - cześć :D.
    Fantastyczna fabuła, jeśli mogę to tak nazwać, sporadyczne błędy, zajebiste dialogi, ("mam ci wytłumaczyć jak się robi dzieci?" - czytałam ten tekst równo trzy dni pod rząd i śmieszył zawsze tak samo :D), genialni bohaterowie - chodzi mi o to, że utrzymałaś kanon, a dużo blogerek nie potrafi.
    Ogółem jest cudowny, a z każdym rozdziałem potwór, który się we mnie narodził czytając to opowiadanie domaga się więcej :).
    Oby tak dalej! ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Nieparzysta <3

    OdpowiedzUsuń
  15. W reszcie dotarłam! Mam tyle nauki, że śpię po 5-6 godzin i jestem wykończona! Ale co do rozdziału cudowny, coś tak czułam, że właśnie o to chodzi z asystentem Malfoy-a, ale miałam nadzieję, że Miona za nim pójdzie ;). Mam tylko jedną uwagę… czy kobiety w ciąży nie mają przypadkiem zakazu picia kawy? Podsumowując, rozdział świetny! Czekam na następny!
    Pozdrawiam, Hariet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezpieczna, maksymalna dawka kofeiny w ciąży to 200-300 mg na dobę, co oznacza, że dziennie można wypić najwyżej 2-3 filiżanki niezbyt mocnej kawy :) A Hermiona i tak pije głównie herbatę, raz się jej zdarzy, ale to nic takiego.
      Dziękuję i rozumiem doskonale - ja też ostatnio mało sypiam!
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  16. O matko kochana, co tu się dzieje! Nie ma mnie kilka dni a tutaj jaki zarąbisty rozdział!
    Pierwsze, co pomyślałam, gdy Michael spotkał się z Hermioną, to to, że kurde, on spoufala się z tymi złymi! I teraz obawiam się o Hermionę, bo ona przecież nadal ma tą kopertę. Co w niej jest? No bo przecież on się tak dziwnie zachowywał, a potem dowiadujemy się, że chciał popełnić samobójstwo. Myślałam, że może wyjedzie czy coś, ale nie spodziewałam się, że to będzie próba odebrania sobie życia. Zaskoczyłaś mnie tym, naprawdę.
    Kurczę, ale ta atmosfera między Hermioną a Draco jest wyczuwalna! Tak sztywno i tak dziwnie to chyba między nimi nie było :D Ciekawe, co się stanie na tym spotkaniu u Narcyzy, bo przeczuwam, że coś się stanie. Haha Hermiona zawsze zarąbiście reaguje na sytuacje z Malfoyem. Albo się zaczerwieni, albo ucieknie wzrokiem albo go skrzyczy czy coś :D Pewnie wspominałam, ale muszę to powiedzieć jeszcze raz. Ich relacja jest niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju i po prostu cudowna! <3
    Wybacz, ja znowu spóźniona, ale cóż, chyba już tak będzie ;)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, śmieję się do siebie jak głupia! :D

      Usuń
  17. Błagam, niech Hermionie nawet przez myśl nie przejdzie, żeby zachować ten list w tajemnicy. Z tego nic dobrego nie będzie. Przecież ona musi na siebie uważać. Nie, ja się już boję, co będzie dalej.
    Rozdział oczywiście bardzo mi się podoba. Nie ważne, że mało Dramione. Grunt, że jest dobry, bo to przecież chyba najważniejsze ;)
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Hermiona jest upartą dziewczyną, trudno przewidzieć co przejdzie jej przez myśl :D
      Bardzo Ci dziękuję <3

      Usuń
  18. Tak myślałam, że ten Cane, albo jest chory, albo idzie się zabić!
    Weny
    #Vega

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetnie piszesz, przyjemnie i lekko się czyta, powinnaś pomyśleć o przelaniu tego wszystkiego na papier lub przynajmniej wydrukowaniu, kto wie? :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim marzeniem jest wydanie książki, tak szczerze mówiąc! Ale to w dalekiej, dalekiej przyszłości c:
      Bardzo się cieszę, że się podoba!

      Usuń
  20. Fantastyczny rozdział! :D Ale jestem tak niesamowicie ciekawa co z tą kopertą?! Moja pierwsza myśl, to że to znowu jakaś paczka z czarnoksięskim zaklęciem, ale nie sądzę, żeby Cane dawał ją tak otwarcie, a potem się zabił, więc... może to jakieś tajne informacje? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :D

    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajne informacje brzmią interesująco, prawda? :D
      Dzięki wielkie, również pozdrawiam c:

      Usuń
  21. Kercia!
    Naprawdę nie wierzę, że miałam do nadrobienia rozdział! Ale jak się okazało przegapiłam ten i.. o matko! Cudowny, to za mało powiedziane. W tym tygodniu matury próbne, a Lupi się strasznie pochorowała i z gorączką pisze wypociny na egzaminach. i teraz leżąc w łóżku, z kubkiem mleka z miodem i ciepłymi kapciami.. chwila zapomnienia. Blog Kerci i bam. Marzenie spełnione, bo jak zwykle wpadłam w wir Twojej historii. Nigdy nie przepadałam specjalnie za Alicją w Krainie Czarów, ale tym razem odniosę się do tego. Bo gdy klikam w link "W chmurach miłości", to jest tak jakbym otworzyła tajemnicze drzwi do innego świata. Twojego świata. Nie Rowling. nie. Do Twojego. Bo może i wciągasz swoimi słowami, porywasz, kradniesz te kilkanaście minut z życia, gdy czytamy. Ja zawsze jestem pewna, że nie minęło pięć minut, a tu nagle bach. Trzydzieści. Trzydzieści minut oderwania się od zimnej środy. 1800 sekund zapomnienia o maturach, chorobie i męczącym kaszlu. 1800 sekund pełnych magii, przyjaźni i ciepła. Plus tajemnic. Powiem szczerze, że oczekuję już chwili, gdy za jakieś dziesięć lat stojąc w kolejce w empiku podniosę książkę z ładną okładką i otworzę na pierwszej stronie. Myślę, że wystarczyłaby jedna strony bym wiedziała, że to Twoja książka. Myślę, że wystarczyłaby sekunda bym zaniosła ją do kasy i już w autobusie zaczęła czytać. Bo to właśnie robisz. Porywasz czytelników. Dajesz nam ten krótki moment pełen czarów.
    Rozdział genialny. Hermiona cudowna, Ginny kochana, Narcyza niesamowita, a Draco.. nie ma chyba lepszego Malfoya na ff niż Twój. List - sekret - tajemnica - co się dzieje?! Chcę wiedzieć! Dlatego lecę doczytać najnowszy rozdział!
    Cała Twoja,
    Lupi♥

    OdpowiedzUsuń
  22. koniec był bardzo intrygujący, ciekawe czemu popełnił samobójstwo? i co było w kopercie? Mimo, że było mało Dramione to już wiemy że oboje coś c=do siebie czują. teraz muszą to sobie wyznać
    Pozdrawiam, Luna

    OdpowiedzUsuń