Stukając obcasem buta, Narcyza
niecierpliwie oczekiwała na przybycie swojego jedynego syna. Spóźniał się już
dobre dwadzieścia minut, a wiedział, że ona nigdy tego nie tolerowała. Savoir–vivre
był w jej mniemaniu czymś niezmiernie ważnym, tak zresztą została wychowana.
Mimo że większość arystokratycznych tradycji miała w głębokim poważaniu, to
jednak ta pozostawiła w niej głęboki ślad.
Usłyszała dźwięk
teleportacji i odetchnęła cicho. Już po kilku minutach drzwi frontowe otworzyły
się, a do środka wkroczył Draco.
Czasem nie umiała się
nadziwić, jak to możliwe, że jej mały synek wyrósł na dorosłego mężczyznę. Czas
płynął nieubłaganie, ona sama nie stawała się młodsza i teraz mogła już tylko z
boku przyglądać się życiu swojego pierworodnego, starając się tylko od czasu do
czasu pomóc mu podjąć jakąś decyzję, popchnąć we właściwym kierunku.
Wiedziała jednak, że o
najważniejszych krokach musi decydować sam. Nie była teraz na pierwszym
planie, jednak wcale jej to nie martwiło, ponieważ wiedziała że Draco nadal ją
kocha. Za wszelką cenę chciała sprawić, by w końcu otrząsnął się i zrozumiał,
kto powinien być na pierwszym miejscu w jego życiu, choć on, jak na wielkiego
uparciucha przystało, nie umiał tego dostrzec tego, że owo miejsce już dawno jest
właściwie zajęte.
A może powoli zaczynał?
Narcyza właśnie tego chciała się dowiedzieć.
– Cześć, mamo – usłyszała, gdy jej
syn wkroczył do kuchni. Oparła się o kuchenny blat i wymownie spojrzała na
zegar wiszący na ścianie.
– Dwadzieścia pięć minut, Draco –
powiedziała z wyrzutem, a on zagryzł wargę zawstydzony. Jego matka miała ochotę
się roześmiać; ta mina bardzo przypominała jej kilkuletniego Dracona.
– Przepraszam, coś mnie zatrzymało. Tylko
nie mów, że za karę nie dostanę deseru. – Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem,
Tym razem już nie wytrzymała
i zaśmiała się głośno.
– Chodźmy do stołu – powiedziała,
wyciągając z piekarnika ulubione ciasto Draco, które upiekła rano, a później
skierowała swoje kroki do jadalni.
– Kocham cię – wymamrotał i podążył za
nią. Pokiwała z uśmiechem głową, wzdychając radośnie.
Gdy usiedli przy stole,
Draco podzielił się z mamą wrażeniami z mijającego tygodnia, a ona z zapałem
opowiedziała o przepisie na kaczkę, który David znalazł na strychu wśród starych
dokumentów.
– Pamiętam, jak moja babka ją robiła!
Szukałam tego przepisu od tak dawna. Zrobię ją przy następnej okazji –
stwierdziła. – Tak myślałam, żeby zaprosić do nas Patricię, nie widziałyśmy się
od mojego ślubu! Pamiętasz jej córkę, Priscillę?
Draco zmarszczył brwi,
starając się wygrzebać z zakątków swej pamięci cokolwiek na temat tej
dziewczyny. Dlaczego jej imię kojarzyło mu się z mięsem?
– Coś mi mówi, ale nie umiem sobie
przypomnieć – przyznał, a jego mama podniosła jedną brew.
– Och, to wielka szkoda, myślałam, że
będziecie mogli wspólnie powspominać stare, dobre czasy, kiedy nie do końca
wiedziałeś jeszcze, dlaczego chłopcy mają między nogami coś innego niż…
Na Draco spłynęła fala
zrozumienia.
– Okej, okej – przerwał Narcyzie,
obserwując, jak jej usta wykrzywiają się w uśmiechu. – Pamiętam ciotkę
Patricię. Jej córkę również.
Nie chciał dopuścić do tego,
żeby po raz kolejny wypomniała mu historię z nieszczęsną parówką i
porównywaniem swoich… fifolków.
– W każdym razie – zaczęła znów Narcyza,
chichocząc cicho – mam nadzieję, że uda nam się spotkać do końca miesiąca. Co
ty na to, żeby zaprosić też Blaise’a z Pansy? Muszę tyle dowiedzieć się na
temat ich ślubu!
– Myślę, że nie będą mieli nic przeciwko –
powiedział, wkładając do ust ostatni kawałek ciasta.
– Świetnie! Będę jutro w Londynie, więc
przejdę się do kancelarii Blaise’a z zaproszeniem. Och, a ty mógłbyś powiadomić
Hermionę? Nie wyobrażam sobie tego małego przyjęcia bez niej.
Draco skrzywił się
nieznacznie, co nie uszło uwadze jego matki. Prawdę mówiąc, nie wiedział czy
Hermiona będzie chciała z nim rozmawiać. Od tygodnia się do niego nie odzywała,
a on nie chciał zrobić w tym wypadku pierwszego kroku. Coś mówiło mu, że musi
poczekać aż ona przetrawi wszystko, co stało się pamiętnego wieczoru w jej
mieszkaniu. Jednak za każdym razem, gdy ją widział (w Ministerstwie lub
kawiarni, do której oboje lubili przychodzić na lunch), nie umiał powstrzymać
się przed rzuceniem w jej stronę wymownego spojrzenia i delikatnego uśmiechu.
Śmiał się w duchu z reakcji dziewczyny, która czerwieniła się i natychmiast
odwracała wzrok, zachowując się jak piętnastolatka.
– Coś nie tak? – spytała Narcyza, widząc
nieobecny wzrok syna.
– Nic takiego – odpowiedział trochę za
szybko, na co ona uniosła brwi. – Mogę jej to przekazać. Wyślij mi jutro sowę,
gdy zdecydujesz już o dacie, dobrze?
Blondynka pokiwała powoli
głową, zastanawiając się o co też może chodzić. Wyczuła, że właśnie teraz był
najlepszy moment na dowiedzenie się więcej o obecnym stanie relacji Hermiony i
Draco.
– A właśnie, co u niej? Od pewnego czasu
nie umiemy się umówić, ciągle którejś z nas coś wypada – zaśmiała się,
jednocześnie bacznie obserwując swojego syna.
– Chyba w porządku. Nie rozmawialiśmy
wiele w tym tygodniu – stwierdził, chcąc ominąć ten temat. Wiedział jednak, że
jego matka tak szybko się nie podda.
– Co się stało? – spytała, podnosząc
ponownie do góry brwi i patrząc na niego karcącym wzrokiem.
– Nic takiego, naprawdę, mamo. – Draco
wywrócił oczami. – Nie jesteśmy skłóceni, nie martw się.
– Ale jednak coś się stało – naciskała
Narcyza.
Blondyn jęknął cicho. Była
taka uparta! Dlaczego w ostatnim czasie tylko takie kobiety go otaczały?
– Mamy trudne charaktery, czasem musimy po prostu od siebie odpocząć – powiedział spokojnym tonem.
– Mamy trudne charaktery, czasem musimy po prostu od siebie odpocząć – powiedział spokojnym tonem.
Narcyza westchnęła.
– W to akurat nie wątpię – stwierdziła,
pogodziwszy się z faktem, że niczego się dziś nie dowie.
***
Hermiona była to trakcie
nalewania sobie drugiego kubka herbaty, gdy do kuchennego okna zapukała mała
płomykówka. Wpuściła zwierzątko do środka, które upuściło pergamin prosto do
jej ręki, okrążyło kuchnię z cichym pohukiwaniem i przysiadło na jej ramieniu.
Uśmiechnęła się do siebie i
ostrożnie rozwinęła list, w wolną rękę chwytając zaś kubek herbaty. Powolnym
krokiem ruszyła do salonu.
– Zapraszam cię na kawę... – przeczytała
cicho do siebie – Jutro o godzinie dwunastej… Michael Cane?
Hermiona zmarszczyła czoło.
Czemu asystent Malfoya zapraszał ją na kawę? Nie posiadali żadnych bliższych
relacji, byli tylko na dzień dobry. Nie miała zielonego pojęcia, czego może od
niej chcieć. Nie do końca miała też ochotę na to spotkanie.
Mimo wszystko, wrodzona
ciekawość zwyciężyła. Dziewczyna naskrobała na wolnym skrawku pergaminu, że się
zgadza i przywiązała odpowiedź do nóżki małej sówki. Ta natychmiast poderwała
się do lotu, więc Hermiona otworzyła balkonowe drzwi, by już po chwili
obserwować jak płomykówka znika w oddali.
Zastanawiała się jeszcze
przez chwilę, co mogło być powodem tego niecodziennego zaproszenia, ale nic nie
przychodziło jej do głowy.
Przysiadła na kanapie i
rzuciła przelotne spojrzenie w stronę stolika, na którym piętrzył się pokaźny
stos pergaminów. Westchnęła cicho i wzięła do ręki pióro.
Dean wyjechał na delegację
do Danii, co napawało ją wielką frustracją. Od wielu miesięcy czekała na
zaproszenie od duńskiego Depratamentu Przestrzegania Prawa i przygotowywała się
do tego wyjazdu. Kiedy dowiedziała się o ciąży, po cichu liczyła na to, że
zdąży urodzić do czasu, kiedy Duńczycy przypomną sobie o konieczności
zaproszenia angielskiej delegacji, bo bardzo jej na tym zależało.
Pierwszy raz ciąża tak
wyraźnie pokrzyżowała jej zawodowe plany i nie mogła powstrzymać swojego
niezadowolenia.
Dodatkowo, to na nią spadła
cała papierkowa robota związana z wyjazdem. Zwykle zajmowali się tym jej
podwładni, ale ponieważ większa część osób, którym mogłaby powierzyć tak odpowiedzialne
zadanie, wyjechała z Deanem do Danii, musiała zrobić to sama.
Przerzuciła stosik
pergaminów i znów westchnęła. Czeka ją jeszcze przynajmniej kilka dni żmudnej
pracy z dokumentami.
Żeby choć trochę umilić
sobie czas, w którym wypełniała druczki, podeszła do gramofonu z zamiarem
puszczenia muzyki. Jej wybór padł na płytę, którą dostała na święta od Malfoya,
a która w ostatnim czasie stała się jedną z jej ulubionych. Miał naprawdę
świetny gust muzyczny, który trafiał dokładnie w sam środek jej upodobań.
Gdy tylko pomyślała o
blondynie, przełknęła głośniej ślinę i zagryzła wargę.
Od kilku dni prowadziła
skuteczną politykę niemyślenia o nim i o całej sytuacji, która była z nim
związana. Czemu to robiła? Chyba po prostu nie wiedziała co się z nią dzieje.
Nie znosiła myśli, że nie ma nad czymś kontroli, a roztrząsanie uczuć, które
żywiła do Malfoya mocno utwierdzały ją w tym przekonaniu.
Tak, zdecydowanie nie miała
kontroli nad swoją miłością do niego.
Bo w końcu zrozumiała, że go
kocha. Choć długo broniła się przed tym uczuciem, to w końcu dopadło ją ze
zdwojoną siłą.
Początkowo była załamana,
później smutek przeszedł w złość na samą siebie. Jak mogła do tego dopuścić?
Jak mogła sprawić, że obdarzyła miłością właśnie jego?
Ale potem przyszło
zrozumienie i nawet pewien rodzaj spokoju. Gdy w końcu to przyznała przed samą
sobą, wiele rzeczy w jej głowie uporządkowało się we właściwy sposób. Tak jakby
kilka trybików, po długim próbowaniu, wskoczyło na dobre miejsce.
Jednak mimo to, nadal nie
podobał jej się fakt, że naprawdę kocha Malfoya. W końcu, była na tak niepewnym
gruncie! Wolała odsunąć od siebie te myśli, zajmując się czymś innym.
Unikanie go było naturalną
koleją rzeczy. Cieszyła się, że nie naciskał, choć skręcało ją w środku, gdy
uśmiechał się do niej w ten sposób, skupiając całą jej uwagę na swoich ustach.
Tych ustach.
Pokręciła głową, próbując
przegnać niechciane myśli. Chciała skupić się na pracy, bo nie miała zamiaru
nikogo zawieść. Skoro nie pojechała do Danii, musiała udowodnić, że jest
najlepsza i że umie wszystko dopiąć na ostatni guzik bez niczyjej pomocy, bez
względu na okoliczności.
***
– Ginny, to naprawdę nic takiego –
przekonywała Hermiona, widząc upartą minę swojej przyjaciółki. – Wiesz, że
uwielbiam Jamesa. Poza tym, to mój chrześniak, muszę od czasu do czasu trochę
się dla niego poświęcić, nie uważasz?
– Nie chciałam cię o to prosić, bo ty nie
możesz się przemęczać – powiedziała, krzywiąc się. – Po prostu ktoś musi zostać
z Jamesem, a to spotkanie jest naprawdę ważne i wyskoczyło tak nagle…
– Ginewro Molly Potter! – przerwała jej
głośno Hermiona, kręcąc głową ze zniecierpliwieniem. – Zaraz się spóźnisz! A mi
nic się nie stanie, w końcu to tylko kilka godzin. Uciekaj, ale to już!
Ginny spojrzała na Hermionę
z nieukrywaną wdzięcznością i cmoknęła ją w policzek, po czym wybiegła z
pośpiechem z domu. Gdy Granger usłyszała charakterystyczny dźwięk deportacji,
westchnęła cicho i skierowała swoje kroki do salonu państwa Potterów, gdzie na
kanapie spał mały James.
Najciszej jak tylko umiała,
przysiadła na skraju, obserwując jak jego klatka piersiowa unosi się i opada.
Był taki drobny i taki podobny do Harry’ego. Nikt nie mógł mieć najmniejszych
wątpliwości, że to jego syn.
Bezwiednie położyła rękę na
swoim zaokrąglonym brzuchu. Gdy myślała o Calebie, wyobrażała sobie małego
brzdąca z jasnym loczkami, podskakującymi jak sprężynki wokół drobniutkiej
twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie na myśl, że to na pewno będzie blondynek.
Nie wyobrażała sobie jakiegokolwiek Malfoya bez tych charakterystycznych
jasnych włosów.
James poruszył się we śnie,
co wyrwało ją z rozmyślań. Podniosła się cicho z miejsca i poszła do kuchni, by
przygotować sobie herbatę. Nie chciała go budzić i przerywać jego popołudniowej
drzemki, więc gdy tylko nalała wody do czajnika, od razu wyciszyła go
zaklęciem.
Gdy usłyszała pukanie do
drzwi, miała wrażenie, że rozniosło się po całym domu. Szybko zerknęła do
salonu, by upewnić się, że James nadal śpi, a później skierowała swoje kroki do
przedpokoju.
Ginny nie uprzedziła jej, że
spodziewają się jakiś gości, dlatego nie miała zielonego pojęcia, kogo może
zastać przed drzwiami.
No cóż, na pewno nie
spodziewała się tej osoby.
– Co ty tu robisz? – spytała, mrugając
kilkukrotnie, nie będąc pewną, czy to czasem nie wyobraźnia podsuwa jej ten
dziwny obraz.
– Też miło cię widzieć – powiedział cicho
Malfoy, uśmiechając się delikatnie. – O to samo mógłbym spytać ciebie.
Hermiona przewróciła oczami
i założyła ręce na piersi.
– Pilnuję Jamesa, bo Ginny coś wypadło.
– W takim razie, nie ma w domu Pottera? –
spytał, marszcząc brwi i wkładając ręce głębiej w kieszenie. Wiał mocny wiatr,
który sprawił, że jego włosy zmierzwiły się w artystycznym nieładzie.
– Nie no, jest, po prostu Ginny boi się
zostawiać go samego z własnym dzieckiem. – przewróciła oczami, a Draco uniósł
do góry jedną brew, nie ukrywając swojego rozbawienia.
– Przyniosłem mu trochę dokumentów ze
szpitala. Prosił mnie wczoraj, żebym je tutaj podrzucił – wyjaśnił.
Hermiona obdarzyła go długim spojrzeniem,
a później przesunęła się, by mógł wejść do środka. Draco bez słowa minął ją w
drzwiach, a ona dopiero teraz zauważyła, że trzymał pod pachą dużą teczkę.
– Możesz to zostawić w kuchni, powiem
Ginny, że byłeś – poinformowała, idąc za nim korytarzem.
Po dotarciu do
pomieszczenia, Draco położył plik dokumentów na stole i rozejrzał się z
zaciekawieniem. Nigdy nie był w domu Potterów, nie licząc kilku szybkich
spotkań w drzwiach i przedpokoju.
– Gdzie młody Potter? – spytał, marszcząc
brwi. Hermiona nie należała do nieodpowiedzialnych osób, a przecież już dosyć
długo zajmowała się jego osobą, zamiast doglądać dziecka.
– Śpi – odpowiedziała krótko. Pokiwał
głową ze zrozumieniem.
Hermiona skrzyżowała ręce na
piersi, a on spoglądał na nią, oparty tyłem o stół. W kuchni zapadła dosyć
niezręczna cisza. Ostatni raz rozmawiali przecież ze sobą w okolicznościach dla
obu dosyć dziwnych.
Bo choć Draco nie do końca
uświadomił sobie, że to, co czuje do niej było miłością, to wiedział jednak, że
bardzo mu na niej zależy. Wiedział, że tylko z nią wyobraża sobie swoje
przyszłe życie. Z nią i z ich synem.
Było to dla niego tak obce
uczucie, że czuł się wyjątkowo skrępowany, co zdarzało mu się naprawdę
rzadko.
– Skoro już się spotkaliśmy – odchrząknął
po chwili ciszy – moja matka chciała cię zaprosić na obiad. Będzie też Blaise z
Pansy i moja ciotka. Najprawdopodobniej w najbliższą niedzielę.
Pokiwała wolno głową, starając się
powstrzymać natłok myśli.
– Przekaż Narcyzie, że się pojawię. Tylko
wyślij mi sowę z dokładną datą – powiedziała, przełykając mocno ślinę.
Draco skinął głową, a w
pomieszczeniu znów zapadła krępująca cisza, przerywana tylko przez miarowe
tykanie zegara.
Blondyn chrząknął cicho.
– Będę się zbierał – powiedział tylko i
ruszył w stronę przedpokoju. Hermiona podążyła za nim, a gdy otworzyła mu
drzwi, rzuciła tylko ciche “Do zobaczenia”, na co on odpowiedział tym samym i
opuścił dom Potterów.
Kilka minut później, siedząc
z herbatą w salonie i obserwując śpiącego Jamesa, stwierdziła, że chyba jeszcze
nigdy nie czuła się tak nienaturalnie w towarzystwie Malfoya i było dla nią
wielką zagadką, dlaczego tak się stało.
Dziwiło ją, że nie próbował żadnych
sztuczek, ani nie rzucał sarkastycznymi uwagami na jej temat. Wszystko było nie
tak, jak zwykle.
Zdała sobie sprawę, że może
już wiedzieć, że go kocha, ale i tak wiele problemów i trudnych dylematów z nim
związanych, było jeszcze przed nią.
***
Zniecierpliwiona Hermiona
czekała w restauracji wskazanej przez Michaela już dobre dziesięć minut. Choć
zwykle tolerowała spóźnienia (sama w końcu nie należała do tych
najpunktualniejszych osób), to jednak teraz czuła lekkie zdenerwowanie. Przecież
to on ją zaprosił, już dawno powinien tutaj być!
W kawiarni, którą wybrał
Cane na ich spotkanie, roznosił się przyjemny zapach cynamonu i kawy. Ściany
wyłożone były boazerią, która dodawała miejscu przytulnego, domowego klimatu.
Dzwoneczki przy drzwiach
zadzwoniły, więc z nadzieją obejrzała się w tamtym kierunku. Zmarszczyła czoło,
widząc postać, która pojawiła się w knajpie.
Michael znacznie schudł.
Wydawał się też chorobliwie blady, a jego brązowe włosy straciły blask.
Rozejrzał się gorączkowo po restauracji, a gdy ją zauważył, zawahał się przez
chwilę, ale ruszył w jej stronę. Hermiona nie miała wątpliwości – wyglądał po
prostu źle, jak człowiek po długiej chorobie.
Gdy podszedł do stolika,
przy którym siedziała, uśmiechnął się blado i przełknął ślinę.
– Przepraszam za spóźnienie – odezwał się
niepewnym głosem. – Coś… coś mnie zatrzymało.
Hermiona machnęła na to
ręką, a on usiadł naprzeciwko niej.
– Chcesz coś zamówić? – spytała, wskazując
rękę na kartę leżącą na stoliku. Ona zdążyła już wziąć sobie kawę.
Wygląd i dziwne zachowanie
asystenta Malfoya sprawiły, że czuła się bardzo nieswojo. Przypomniała sobie,
że już ostatnio blondyn narzekał na niego i na spadek jakości jego pracy.
Patrząc na Michaela, wierzyła w stu procentach, że tak było. Wyglądał zupełnie
inaczej, a w jego gestach brakowało pewności siebie.
– Nie, dziękuję – powiedział, układając
ręce na stoliku i przygryzając wargę. – Nie chcę przedłużać. Ja… dziękuję, że
zgodziłaś się ze mną spotkać.
Przerwał na chwilę. Do ich
stolika podeszła kelnerka, stawiając przed Hermioną filiżankę z kawą.
Dziewczyna podziękowała cicho, poczekała aż kobieta się oddali i znów zwróciła
swoje oczy w stronę Michaela.
– Tak właściwie, to chciałem ci coś
przekazać – stwierdził, wyciągając zza pazuchy niewielką brązową kopertę.
Hermiona zmarszczyła brwi,
gdy przysunął ją w jej stronę.
– Jest zapieczętowana zaklęciem i nie
otworzy się do jutra. A wtedy… Wtedy chciałbym, żebyś ją otworzyła i
przeczytała zawartość.
To, co mówił jej Michael
było co najmniej dziwne, ale ona nie dawała po sobie poznać, jakie uczucia
wywołała w niej ta niecodzienna prośba.
– Dobrze, a więc tak zrobię – powiedziała,
wzruszając ramionami i chowając list do torebki. – Czy oczekujesz ode mnie
czegoś jeszcze?
Michael zamrugał
kilkukrotnie i zastukał bezwiednie palcami o blat stolika.
– Właściwie, to… Czy mogłabyś przekazać M–malfoyowi,
że się zwalniam? – spytał niepewnie, na co Hermiona wytrzeszczyła oczy. Takiego
obrotu spraw na pewno się nie spodziewała. – Nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś
miał okazję go spotkać.
– Ale… dlaczego? – spytała bardzo
zdziwiona. On tylko pokręcił głową, a później wstał z miejsca.
– Miło było cię poznać, Hermiono –
wyszeptał jeszcze, a później szybkim krokiem skierował się do drzwi i wyszedł z
restauracji, zostawiając dziewczynę w stanie kompletnego osłupienia.
To co wydarzyło się przed chwilą, było tak
nieprawdopodobnie dziwne, że nie potrafiła pozbierać w logiczną całość swoich
myśli.
O co mogło mu chodzić? I dlaczego
przekazał tajemniczy list właśnie jej?
Pytania kłębiły się w jej głowie, a ona
nie umiała znaleźć jakiegokolwiek racjonalnego wytłumaczenia. Dopiła kawę i
wyszła z kawiarni, mając nadzieję, że jutrzejszy dzień przyniesie jej więcej
odpowiedzi.
***
Choć Harry spędzał w swoim
biurze coraz mniej nocy, nadal nie mógł zrezygnować z nich całkowicie. Siedząc
przy biurku, zakopany w papierach po uszy, przeklinał dzień, w którym
zdecydował się na posadę w Ministerstwie Magii.
– Mogłem wziąć Ginny na Karaiby i żyć w
spokoju – mruknął do siebie, przerzucając kolejne pergaminy.
Biurokracja i wszelkie
formalności zawsze były czymś, czego nie umiał pojąć i czego szczerze
nienawidził. I choć lubił swoją pracę, to właśnie takie momenty sprawiały, że
najchętniej wyprowadziłby się na drugi koniec świata i nigdy nie wracał.
Podniósł wzrok i podparł się
na łokciu, wzdychając cicho. Musiał skończyć to tej nocy, ale miał już
serdecznie dość. Wydawało mu się, że treść czytanych dokumentów prześlizguje
się przez jego mózg, nie pozostawiając po sobie żadnego echa.
Stojący w kącie zegar zabił
głośno, a Harry zarządził przerwę. Wstał od biurka i wyszedł z gabinetu, by
rozprostować nogi i przygotować sobie jeszcze jedną kawę.
Ministerstwo było wyjątkowo
ciche o tej porze i choć na pewno nie był jedyną osobą przebywającą na jego
terenie, to jednak noc rządziła się swoimi prawami. Nie było głośnych rozmów,
ani tłumów na korytarzach. Wszystko wydawało się płynąć w zwolnionym tempie.
W pomieszczeniu
gospodarczym, w którym można było znaleźć stary czajnik i trochę naczyń, nie
było nikogo. Harry wyciągnął z drewnianego kredensu kubek i wstawił wodę,
wyciszając imbryk zaklęciem. Po kilku minutach trzymał w rękach parujący napój,
sącząc go powoli i próbując nie zasnąć.
Usłyszał ruch w okolicach
drzwi, a później klamka opadła w dół i do środka wszedł Ron. Jego przyjaciel
widocznie również wpadł na pomysł zrobienia sobie przerwy, mając nadzieję, że
kawa pozwoli mu zachować przytomność umysłu.
– Ciężki dzień, co? – spytał, uśmiechając
się blado, gdy Weasley podszedł bliżej.
– Nawet nie wiesz jak – westchnął w
odpowiedzi i wyciągnął z kredensu kubek. – Smith poleciał do Danii, więc
odrabiam jeszcze jego raporty. Kingsley nie jest litościwy.
Harry zaśmiał się. Minister
rzeczywiście trzymał swoich pracowników dość krótko i to chyba właśnie panująca
w urzędzie dyscyplina sprawiała, że ministerstwo prosperowało coraz lepiej.
W czasie gdy Ron
przygotowywał kawę, mężczyźni wymienili się tylko paroma krótkimi zdaniami.
Żaden z nich nie był tego wieczoru wyjątkowo rozmowny.
– Cały dzisiejszy dzień był naprawdę
przygnębiający – powiedział Ron, kierując się do wyjścia. – Na domiar
wszystkiego, dostałem przed chwilą zawiadomienie o jakimś samobójstwie w
mieszkaniu niedaleko Kings Cross.
Harry zmarszczył brwi.
– Czarodziej?
– Tak, jego siostra przyjechała z
niezapowiedzianą wizytą i znalazła ciało. Pewnie dowiedziałbyś się o tym rano.
Nienawidzę takich spraw.
– Ja też nie – westchnął Harry, a jego
ręka powędrowała do włosów. Zawsze gdy nad czymś się zastanawiał, mierzwił je
bezwiednie.
Ron miał już wychodzić, gdy
odwrócił się w jego stronę.
– A ten samobójca… może go kojarzysz.
Nazywał się Cane i był asystentem Malfoya w Świętym Mungu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Cześć wszystkim! Wiem, że dziś Dramione
było niewiele, ale rozdziały przejściowe również muszą być.
Co myślicie o tym zwrocie akcji?
Koniecznie dajcie znać!
Chciałam jeszcze raz serdecznie
podziękować wszystkim, którzy głosowali na mnie w konkursie na blog miesiąca
Katalogu Granger, zostałam uhonorowana pierwszą nagrodą i jest to dla mnie
naprawdę wielkie wyróżnienie! Dziękuję Wam z całego serducha!
Wedle zasady – ZAWSZE dodaję jeden
rozdział w miesiącu. Czasem uda mi się szybciej, ale nigdy nie ma większej
przerwy. Pamiętajcie – ZAWSZE będzie jeden rozdział. Nawet, jeśli dodany 31
października około północy… :)
Jak zwykle wielkie podziękowania dla Patronuski za zbetowanie - jesteś wielka!
Dziękuję, że jesteście, dziękuję, że
czekacie. Do następnego razu!
Jest!
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział. Nie jest całkiem taki przejściowy, ponieważ wprowadzasz nowy wątek. Śmierć asystenta Malfoya.. i tu znów powstaje znak zapytania. Dlaczego?
Czekam także na kolację u Narcyzy. Może wreszcie nasze gołąbeczki odważą się ze sobą otwarcie porozmawiać?
Czekam na więcej!
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Mam nadzieję, że niedługo na wiele pytań dostaniecie odpowiedź :)
UsuńDziękuję bardzo, również pozdrawiam!
Proszę :* Ja za przejściowymi rozdziałami nie przepadam, choć sama takie piszę. Intrygują mnie nowe osoby, które wprowadzasz i mam nadzieję, że narobią trochę zamieszania, pod wpływem Narcyzy :) Również samobójstwo Michaela wprowadza znowu nowy wątek co mnie bardzo cieszy :) Jakiś niewytłumaczalny niepokój wyczuwam przy Ronie. Mimo, że opisy świetne, to rozdział mimo wszystko wydaje mi się nijaki. Chyba już przyzwyczaiłam się do Twojej doskonałości i wymagam więcej i więcej, ale rozumiem, że przejściówki już tak mają :) Całuję Cię mocno i trzymam kciuki za wenę i czas, którego mi aktualnie brakuje (dla Ciebie zawsze znajdę) :)
OdpowiedzUsuńJa też uważam ten rozdział za lekko nijaki, ale tak jak mówisz - przejściowe już tak mają! Jak zwykle bardzo dziękuję i tulę mocno! :)
UsuńSuper! Jestem bardzo ciekawa o co chodzi z tym listem i czy Hermiona komus o tym powie. Zastanawia mnie rowniez to samobojstwo.
OdpowiedzUsuńCzekalam na rozdzial dlugo ale oplacalo sie :)
Pozdrawiam
Bardzo się cieszę, dzięki!
UsuńCzekałam tyle czasu i wreszcie jest! Powiem, że nienawidzę rozdziałów przejściowych! Czekam na romans i uczuciowe zwroty akcji, które jak mniemam powiązane będą z obiadkiem u Narcyzy. Mam rację? ;) Powiem szczerze, że ta koperta i samobójstwo są nieoczekiwane...I teraz miesiąc czekania na . Następny Rozdział...
OdpowiedzUsuńCzytelniczka DP, która zapomniala hasła do konta ;) pozdrawiam ^^
Oj, na to pytanie Ci nie odpowiem, przekonasz się sama wkrótce :D
UsuńDziękuję Ci bardzo!
Jak wiesz, przeczytałam. Co znalazłam, to wysłałam Ci na priv. Taki bardzo przejściowy ten rozdział. Podoba mi się, że Draco nie naciska na Hermione, jest to naprawdę coś nowego! Czyżby Cane był pod wpływem imperiusa? Szkoda.chłopaka :( mam nadzieję że hermiona sama paczki nie otworzy, a tymczasem zbieram się do spania. :*
OdpowiedzUsuńEch, no szkoda go, ale muszą być ofiary! :D
UsuńBardzo przejściowy, ale bez tego się nie obejdzie.
Dziękuję Ci bardzo, całuję! :*
♡♡♡
OdpowiedzUsuńMimo że rozdział był przejściowy, muszę przyznać, że mi się podobał. Sprawa Michaela jest dla mnie bardzo intrygująca i myślę, że wpadł w złe towarzystwo. Wydaje mi się też, że to śmierciożercy kazali mu dać tę paczkę Hermionie, a on zabił się, bo nie mógłby żyć z myślą, że to przez niego jej grozi niebezpieczeństwo? Albo że wyda się, iż to od niego to dostała?
OdpowiedzUsuńNie wiem, mam wrażenie, że opcji jest wiele, ale generalnie Granger nie powinna tego otwierać, tylko od razu powiadomić o tym Harry'ego. Ech, oby wszystko dobrze się skończyło. :|
Mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu i nową notkę dodasz szybciej, bo ta niepewność mnie zabije.
Pozdrawiam i do następnego :D
Tez mam nadzieję, że uda mi się tym razem dodać coś szybciej, zważywszy na to, że ten rozdział był typową przejściówką.
UsuńTyle pytań, ale wszystko w swoim czasie:)
Wielkie dzięki, również pozdrawiam!
Czytało się bardzo miło, ale cieszę się, że pod koniec ruszyła się jakaś akcja, tajemnica, nowy wątek... Teraz za wszelką cenę chcę się dowiedzieć, co jest w tej kopercie i dlaczego akurat Hermiona jest jej adresatem! No i przyznam, że myślałam, że Cane po prostu wyjedzie i się zaszyje na drugim końcu świata, czy coś, ale nie spodziewałam się, że podejmie aż tak drastyczne kroki :O
OdpowiedzUsuńTeraz z niecierpliwością wyczekuję jakichś (jakichkolwiek!) konkretów między D i H, a jeszcze bardziej wyczekuję po prostu nowego rozdziału...:-) Pozdrawiam:-)
Ahh, jeszcze jedno:D Jest jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju przez cały rozdział! "Wpuściła zwierzątko do środka, które upuściło pergamin prosto do jej ręki" - chyba lepiej brzmi "wpuściła do środka zwierzątko, które..." :P
Dziękuję Ci bardzo za komentarz! :*
Usuńno nie w takim momencie a co to za przesyłka no nie tyle zagadek :D
OdpowiedzUsuńHihi, wszystko w swoim czasie!
UsuńŁeee teraz czekać do grudnia ... ;( ale tak poważnie świetny rozdział. Życzę weny
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńIntryguje mnie to wszystko! Szczególnie tą przesyłką i wątkiem Cane'a. Poza tym czekam na rozwój sytuacji między Hermioną i Draco! A tyle trzeba czekać!
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny! :)
http://our-own-sense.blogspot.com
Mnie samą intryguje to, co z tego wszystkiego wyjdzie! Dzięki wielkie :)
UsuńKreciu ile rozdziałów będzie mieć to Dramione?
OdpowiedzUsuńPrzewiduję około 27 :)
UsuńCzekaaaaaaam.
OdpowiedzUsuńP.S. Uwielbiam twoje dramione Kerciu <3 .
Dziękuję :*
UsuńSuper rozdział, tak dawno nie czytałam Twojego opowiadania, że początkowo zapomniałam co się wcześniej działo. Ale wystarczyło jedno słowo: CIĄŻA i wszystko jasne
OdpowiedzUsuńczekam na następny
pozdrawiam
http://dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com/
Wielkie dzięki :)
UsuńObserwuję bloga od kilkunastu dni i jestem oczarowana *-*
OdpowiedzUsuńTak więc nowy stały czytelnik - cześć :D.
Fantastyczna fabuła, jeśli mogę to tak nazwać, sporadyczne błędy, zajebiste dialogi, ("mam ci wytłumaczyć jak się robi dzieci?" - czytałam ten tekst równo trzy dni pod rząd i śmieszył zawsze tak samo :D), genialni bohaterowie - chodzi mi o to, że utrzymałaś kanon, a dużo blogerek nie potrafi.
Ogółem jest cudowny, a z każdym rozdziałem potwór, który się we mnie narodził czytając to opowiadanie domaga się więcej :).
Oby tak dalej! ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Nieparzysta <3
Haha, bardzo dziękuję! :)
UsuńW reszcie dotarłam! Mam tyle nauki, że śpię po 5-6 godzin i jestem wykończona! Ale co do rozdziału cudowny, coś tak czułam, że właśnie o to chodzi z asystentem Malfoy-a, ale miałam nadzieję, że Miona za nim pójdzie ;). Mam tylko jedną uwagę… czy kobiety w ciąży nie mają przypadkiem zakazu picia kawy? Podsumowując, rozdział świetny! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Hariet.
Bezpieczna, maksymalna dawka kofeiny w ciąży to 200-300 mg na dobę, co oznacza, że dziennie można wypić najwyżej 2-3 filiżanki niezbyt mocnej kawy :) A Hermiona i tak pije głównie herbatę, raz się jej zdarzy, ale to nic takiego.
UsuńDziękuję i rozumiem doskonale - ja też ostatnio mało sypiam!
Pozdrawiam serdecznie :)
:)
UsuńWincyj!
OdpowiedzUsuńChciałabym móc dodać wincyj! :/
UsuńŚwietny:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO matko kochana, co tu się dzieje! Nie ma mnie kilka dni a tutaj jaki zarąbisty rozdział!
OdpowiedzUsuńPierwsze, co pomyślałam, gdy Michael spotkał się z Hermioną, to to, że kurde, on spoufala się z tymi złymi! I teraz obawiam się o Hermionę, bo ona przecież nadal ma tą kopertę. Co w niej jest? No bo przecież on się tak dziwnie zachowywał, a potem dowiadujemy się, że chciał popełnić samobójstwo. Myślałam, że może wyjedzie czy coś, ale nie spodziewałam się, że to będzie próba odebrania sobie życia. Zaskoczyłaś mnie tym, naprawdę.
Kurczę, ale ta atmosfera między Hermioną a Draco jest wyczuwalna! Tak sztywno i tak dziwnie to chyba między nimi nie było :D Ciekawe, co się stanie na tym spotkaniu u Narcyzy, bo przeczuwam, że coś się stanie. Haha Hermiona zawsze zarąbiście reaguje na sytuacje z Malfoyem. Albo się zaczerwieni, albo ucieknie wzrokiem albo go skrzyczy czy coś :D Pewnie wspominałam, ale muszę to powiedzieć jeszcze raz. Ich relacja jest niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju i po prostu cudowna! <3
Wybacz, ja znowu spóźniona, ale cóż, chyba już tak będzie ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza <3
Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, śmieję się do siebie jak głupia! :D
UsuńBłagam, niech Hermionie nawet przez myśl nie przejdzie, żeby zachować ten list w tajemnicy. Z tego nic dobrego nie będzie. Przecież ona musi na siebie uważać. Nie, ja się już boję, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście bardzo mi się podoba. Nie ważne, że mało Dramione. Grunt, że jest dobry, bo to przecież chyba najważniejsze ;)
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Oj, Hermiona jest upartą dziewczyną, trudno przewidzieć co przejdzie jej przez myśl :D
UsuńBardzo Ci dziękuję <3
Tak myślałam, że ten Cane, albo jest chory, albo idzie się zabić!
OdpowiedzUsuńWeny
#Vega
A dziękuję bardzo c:
UsuńŚwietnie piszesz, przyjemnie i lekko się czyta, powinnaś pomyśleć o przelaniu tego wszystkiego na papier lub przynajmniej wydrukowaniu, kto wie? :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoim marzeniem jest wydanie książki, tak szczerze mówiąc! Ale to w dalekiej, dalekiej przyszłości c:
UsuńBardzo się cieszę, że się podoba!
Fantastyczny rozdział! :D Ale jestem tak niesamowicie ciekawa co z tą kopertą?! Moja pierwsza myśl, to że to znowu jakaś paczka z czarnoksięskim zaklęciem, ale nie sądzę, żeby Cane dawał ją tak otwarcie, a potem się zabił, więc... może to jakieś tajne informacje? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
Tajne informacje brzmią interesująco, prawda? :D
UsuńDzięki wielkie, również pozdrawiam c:
Wow!
OdpowiedzUsuńKercia!
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie wierzę, że miałam do nadrobienia rozdział! Ale jak się okazało przegapiłam ten i.. o matko! Cudowny, to za mało powiedziane. W tym tygodniu matury próbne, a Lupi się strasznie pochorowała i z gorączką pisze wypociny na egzaminach. i teraz leżąc w łóżku, z kubkiem mleka z miodem i ciepłymi kapciami.. chwila zapomnienia. Blog Kerci i bam. Marzenie spełnione, bo jak zwykle wpadłam w wir Twojej historii. Nigdy nie przepadałam specjalnie za Alicją w Krainie Czarów, ale tym razem odniosę się do tego. Bo gdy klikam w link "W chmurach miłości", to jest tak jakbym otworzyła tajemnicze drzwi do innego świata. Twojego świata. Nie Rowling. nie. Do Twojego. Bo może i wciągasz swoimi słowami, porywasz, kradniesz te kilkanaście minut z życia, gdy czytamy. Ja zawsze jestem pewna, że nie minęło pięć minut, a tu nagle bach. Trzydzieści. Trzydzieści minut oderwania się od zimnej środy. 1800 sekund zapomnienia o maturach, chorobie i męczącym kaszlu. 1800 sekund pełnych magii, przyjaźni i ciepła. Plus tajemnic. Powiem szczerze, że oczekuję już chwili, gdy za jakieś dziesięć lat stojąc w kolejce w empiku podniosę książkę z ładną okładką i otworzę na pierwszej stronie. Myślę, że wystarczyłaby jedna strony bym wiedziała, że to Twoja książka. Myślę, że wystarczyłaby sekunda bym zaniosła ją do kasy i już w autobusie zaczęła czytać. Bo to właśnie robisz. Porywasz czytelników. Dajesz nam ten krótki moment pełen czarów.
Rozdział genialny. Hermiona cudowna, Ginny kochana, Narcyza niesamowita, a Draco.. nie ma chyba lepszego Malfoya na ff niż Twój. List - sekret - tajemnica - co się dzieje?! Chcę wiedzieć! Dlatego lecę doczytać najnowszy rozdział!
Cała Twoja,
Lupi♥
koniec był bardzo intrygujący, ciekawe czemu popełnił samobójstwo? i co było w kopercie? Mimo, że było mało Dramione to już wiemy że oboje coś c=do siebie czują. teraz muszą to sobie wyznać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Luna