środa, 13 maja 2015

16. Nie kłam­stwa, lecz praw­da za­bija nadzieję.

     




Pansy Parkinson była plotkarą. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają i to była jedna z nich. W szkole zaliczała się do klubu największych gaduł, a po szkole dołączyła do redakcji Proroka Codziennego, dzięki czemu najświeższe plotki miała zawsze pod kontrolą.

Nie była wredną osobą, chociaż wielu tak uważało. Znała granicę dobrego smaku i mimo paru propozycji, nigdy nie dołączyła do załogi czasopisma Czarownica, znanego ze swojego bardzo niefrasobliwego podejścia do pojęcia cudzej prywatności. Wolała rozwijać swoje skrzydła pod szyldem Proroka, który coraz częściej chwalony był za podwyższenie jakości swoich artykułów. Mimo że nadal był pismem typowo informacyjnym, przestał skupiać się, tak jak miała to w swoim zwyczaju Czarownica, na plotkach, a zaczęto przedstawiać w nim rzetelne, sprawdzone informacje.

Budynek redakcji znajdował się na ulicy Pokątnej, w jednej z wysokich kamieniczek niedaleko Banku Gringotta. Lubiła to miejsce. Z okien rozciągał się widok na panoramę Londynu, a skromny, nieco staromodny styl budynku i jego wnętrza odpowiadał jej gustowi.

Jako redaktorka przyzwyczaiła się do wczesnego wstawania. Nie musiała być już obecna w redakcji całą noc (ta powinność przypadała najmłodszym szczeblem pracownikom), ale wciąż stawiała się tam przed szóstą.

Hol tętnił życiem. Była to jedna z rzeczy, które uwielbiała w tej pracy - wciąż coś się działo. Od ciągłego poruszenia w całym budynku brzęczało wciąż jak w ulu, a w powietrzu roznosił się zapach papieru i tuszu drukarskiego.

Wkroczyła do redakcji, w swoim zapiętym pod szyję fuksjowym płaszczyku, wdychając tą miłą dla jej nosa woń i ruszyła szerokimi schodami na drugie piętro, gdzie znajdował się jej gabinet.

— Pansy! — usłyszała, a później przy jej boku pojawiła się rudowłosa postać. Brunetka zmarszczyła brwi w zdziwieniu.

— Co tutaj robisz o tej porze, Ginny? — spytała, zatrzymując się w połowie schodów. Potter miała swoją sportową rubrykę w Proroku, ale pracowała w domu. Nigdy nie zdarzało się jej być tutaj tak wcześnie.

— Stało się coś, co nie powinno się stać — wyszeptała, a ton jej głosu zaalarmował Parkinson, która jeśli wcześniej była tylko zaciekawiona obecnością Ginny w redakcji, tak teraz po prostu się wystraszyła.

— Co…? — zaczęła, ale rudowłosa tylko pokręciła głową, patrząc z niepokojem na przechodzących wokół pracowników. Pansy skinęła głową. — Chodźmy do mnie.

Ruszyły schodami w górę, mijając po drodze jeszcze kilka osób. Skierowały się ku obszernemu korytarzowi, wykładanemu starym, eleganckim drewnem. Ze ścian mrugały do nich portrety redaktorów Proroka z przeszłości.

— Co tak późno, Parkinson? — zapytał opryskliwie z jednego z obrazów stary mężczyzna o haczykowatym nosie.

— Jest szósta, Eddardzie — stwierdziła spokojnie Pansy, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. — Nie wszyscy dziennikarze są pracoholikami.

— Za moich czasów…! — zaczął skrzecząco, ale brunetka tylko przewróciła oczami i otworzyła drzwi znajdujące się na przeciw niego.

— Och, zamknij się — stwierdziła, ignorując jego oburzone spojrzenie i zaprosiła Ginny gestem do środka.

Widok zaparł jej dech w piersiach. Pomieszczenie było skromnie udekorowane, pozbawione praktycznie wszystkich mebli (oprócz gigantycznego, mahoniowego biurka stojącego na środku i małego kredensu). Jednak to nie ten fakt sprawił, że Ginny na chwilę zapomniała o celu swojej wizyty i z otwartymi ustami patrzyła w okno.

Za mahoniowym biurkiem nie było ściany, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Całą powierzchnię, od podłogi do sufitu, zajmowała jedna wielka szyba, zza której wyłaniał się obraz budzącego się właśnie Londynu.

— Robi wrażenie, prawda? — powiedziała rozbawiona Pansy.

— Po prostu… genialne — zdołała tylko wykrztusić w odpowiedzi. — Jakie to zaklęcie?

— Kiedyś ci opowiem, to w gruncie rzeczy prosta sprawa — machnęła ręką i położyła swoją torbę na biurku, a później rozpięła fuksjowy płaszczyk.

Ginny pokiwała głową, zdając sobie sprawę, że przecież jest tutaj przez pewną niecierpiącą zwłoki sprawę. Odchrząknęła i skierowała swój wzrok na Pansy, która wyciągała z torby jakieś pergaminy.

— Malfoy został aresztowany — powiedziała, siląc się na spokojny ton. Gruby notatnik, który brunetka trzymała właśnie w ręce, opadł z głuchym tąpnięciem na podłogę.

— Sprawa Notta? — spytała cicho, a rudowłosa pokiwała wolno głową. — Wiedziałam, że w jakiś sposób go w to wplączą.

Ginny spojrzała na nią smutno, ale nie bez cienia podziwu. Była pod wrażeniem, jak szybko dziewczyna kojarzyła fakty.

— Nie można tego dopuścić do prasy — powiedziała. — Z pewnością kilka osób w redakcji już o tym wie, pracownicy Ministerstwa nigdy nie trzymali języka za zębami, ale… Nie może to wyjść na światło dzienne, wiesz o tym.

Teraz to Parkinson pokiwała powoli głową.

— Wiem. Draco… Cała jego reputacja ległaby w gruzach. Kiedy… kiedy go wypuszczą? Mogę poruszyć pewne sznurki i nie dopuścić, by opublikowali materiał, ale nie mogę przeciągać tego w nieskończoność…

— Będziesz musiała się postarać — powiedziała cicho Ginny. — Nie mam pojęcia kiedy wyjdzie z aresztu… Na razie wcale się na to nie zapowiada.



***



Hermiona poruszyła się niespokojnie, gdy do środka sypialni wpadły pierwsze promienie zimowego słońca. Przekręciła się z jednego boku na drugi, a później leniwie otworzyła oczy.

Podciągnęła pod brodę pachnącą pościel i westchnęła cicho. Która mogła być godzina? Była pewna, że nie minęła jeszcze ósma. Był jednak weekend, a ona nie chciała nikogo budzić. Nie wiedziała o której Narcyza i David wstają.

Odrzuciła białą kołdrę i podniosła się z dużego, dwuosobowego łóżka. Gościnna sypialnia, w której się znajdowała posiadała duży zasób okien i drzwi na balkon. Cicho stawiając stopy, podeszła do nich i z zachwytem spojrzała na znajdujący się za nimi krajobraz.

W ciągu nocy musiał spaść śnieg. Biała pierzyna przykryła pola rozciągające się pod wzgórzem. Z drzew zwisały duże sople, a iglaki w ogrodzie pod balkonem uginały się od ciężaru śnieżnego puchu.

Hermiona uśmiechnęła się smutno do siebie. Wszelkie prognozy zapowiadały skoki temperatury w górę i deszcz zamiast śniegu, a tu voilà! Natura spłatała wszystkim figla. W normalnych okolicznościach cieszyłaby się na taki obrót spraw. Po wczorajszych wydarzeniach miała jednak wrażenie, że ta beztroska, spokojna pogoda zupełnie nie pasuje do jej nastroju.

Oczekiwałam chyba burzy z piorunami, a przynajmniej ulewnego deszczu, pomyślała. Biały puch zamigotał w świetle słońca jeszcze mocniej, jakby chcąc zrobić jej na złość.

Zarzuciła na ramiona atłasowy szlafrok, który pożyczyła wczorajszego wieczoru od Narcyzy, a stopy wsunęła w puchowe kapcie. Przeciągnęła się jak kotka, a później cicho poczłapała do należącej do pokoju łazienki.

Stanęła przed wielkim lustrem przyglądając się uważnie swojemu wyglądowi. Najpierw ustawiła się przodem. Zarejestrowała wyraźny przyrost wagi w okolicach bioder, ud i oczywiście brzucha.

Dopiero jednak gdy stanęła bokiem dostrzegła wyraźnie odstający, ciążowy brzuszek. Była w piątym miesiącu ciąży i nie mogła już tego w żaden sposób ukryć. Nie żeby musiała, ale czuła się przez to bardziej niepewnie niż kiedykolwiek.

Przesunęła wzrok na swoją twarz. Hermiona nigdy nie uznawała siebie za piękność, znała jednak swoją wartość i wiedziała, że jest ładną kobietą. Mały nosek z kilkoma piegami, delikatnie zarysowane usta, wyszczuplające kości policzkowe. I oczy - jej największy atut - mieniące się delikatnym blaskiem. Teraz jednak był on przytępiony, zupełnie jakby ktoś zgasił dwie małe gwiazdki na ciemnym niebie.

Przemyła twarz wodą i szczelniej opatuliła się szlafrokiem. Weszła z powrotem do sypialni i przysiadła na łóżku, wlepiając wzrok w okno. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Jej problem rozwiązał się jednak sam, gdy usłyszała delikatne pukanie do drzwi.

— Dzień dobry — powiedziała Narcyza, wchodząc po chwili do sypialni. Była już w pełni ubrana, jej długa, błękitna suknia zdawała się iskrzyć jak leżący za oknem śnieg. — Usłyszałam wodę i domyśliłam się, że już wstałaś. Zechcesz zejść na śniadanie?

Hermiona starała się brzmieć entuzjastycznie, odpowiadając na to pytanie. Wiedziała jednak, że Narcyzy nie zdoła oszukać. Zresztą, po co miałaby to robić? Mimo spokojnego tonu pani Lorde, widziała, że jej oczy również pozostały smutne.

Paręnaście minut później ubrana stawiła się w jadalni. Tam, razem z Davidem i Narcyzą, zjedli przygotowaną przez kobietę jajecznicę na bekonie. Później pożegnała się z panią domu, dziękując jej za gościnę i wyszła z z dworku z Davidem, który zaoferował się by podrzucić ją do mieszkania w drodze na zakupy. W samochodzie niewiele rozmawiali, ale jej to odpowiadało. Nie panowała między nimi niezręczna cisza, każdy zajął się swoimi myślami i był to całkiem przyjemny początek dnia.

Kiedy już znalazła się u siebie, ruszyła do biurka i od razu wyjęła z niego jakieś pergaminy. Musiała zacząć jakąś pracę, musiała zająć czymś swoje myśli. Smutek i strach zjadały ją od zewnątrz, ściskały swoją potężną ręką i nie chciały puścić. Pragnęła jak najszybciej zapomnieć o tym uczuciu.

Gdybym mogła, pewnie bym się schlała, przeszło jej przez myśl, ale już po chwili przewróciła oczami, nie wierząc, że coś takiego w ogóle przyszło jej do głowy. Zignorowała cichy głosik, który mówił, że przecież była to zupełna prawda i gdyby nie ciąża, już teraz siedziałaby na kanapie z Ognistą Whisky w ręce.

Przeraziła się własnymi myślami. Przecież ona się tak nie zachowywała. Była Hermioną Granger.

Zastanawiała ją tylko jedna rzecz, nie dając spokoju od wczorajszego dnia. Dlaczego, do cholery, tak bardzo bała się o Malfoya?


***


Koło południa Harry Potter zdał sobie sprawę, że jest obserwowany.

Początkowo myślał, że to jego wyobraźnia płata mu figle, ale gdy mężczyzna w długich, ciemnym płaszczu po raz kolejny zatrzymał się za nim w tym samym momencie, nawet po gwałtownej zmianie kierunków, był już całkowicie pewien, że czegoś od niego chce.

Potter przyzwyczajony był do siedzących mu na ogonie dziennikarzy, jednak ta postać wyglądała zupełnie inaczej. Kątem oka przeprowadził własną obserwację i wiedział, że ten typ płaszcza, oraz wystające z kaptura długie potargane włosy nie mogły być własnością żadnego z paparazzich.

Nie od parady był jednak szefem Biura Aurorów.

Na ulicy Pokątnej panował ruch, jak zwykle o tej porze. Czarodzieje udawali się na lunch, albo wychodzili ze sklepów obładowani zakupami.

Harry ruszył spokojnie wzdłuż ulicy, co jakiś czas odpowiadając na pozdrowienia mijających go znajomych. Wsunął ręce w kieszenie i zacisnął jedną z nich na różdżce.

Powolnym krokiem skręcił w lewo, wychodząc na małą, opustoszałą uliczkę, równoległą do ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Znajdowało się tutaj kilka zaniedbanych kamienic i sklepików, które już dawno zakończyły swoją działalność.

Wyciągnął z kieszeni różdżkę, a później szybko rzucił na siebie Zaklęcie Kameleona. Przylgnął do jednej z brudnych witryn sklepowych i czekał.

Zgodnie z jego podejrzeniami, mężczyzna w długim płaszczu pojawił się w brudnej uliczce zaraz za nim. Rozejrzał się nerwowo i ruszył wzdłuż ulicy, najwyraźniej uznając, że Harry poszedł jeszcze dalej.

Gdy mężczyzna go minął, Potter zdjął z siebie zaklęcie i wyszedł z cienia rzucanego przez kamienicę.

— Śledzenie mnie to nie jest dobry pomysł — odezwał się spokojnie. Przestraszony mężczyzna odwrócił się na pięcie, wypuszczając trzymaną w dłoni różdżkę. Już po chwili szybowała ona do Harry’ego, który zręcznie złapał ją w lewą dłoń.

Mężczyzna poruszył się niespokojnie, widząc, jak wielką władzę ma nad nim auror, a później, widocznie nie widząc innego wyjścia, ściągnął z głowy kaptur. Krył on długie włosy, sięgające prawie do pasa i gęstą brodę. Wyraźnie widać było wystające kości policzkowe, które podkreślały jego chudą sylwetkę.

Przez myśli Harry’ego przebiegło tysiąc myśli na raz, gdy zorientował się, że stoi twarzą w twarz z Augustusem Rookwoodem.

— Zanim mnie zaaresztujesz, Potter, chcę żebyś wiedział jedno — powiedział cichym, zachrypniętym głosem, podnosząc ręce do góry w geście poddania. — Nie mam nic wspólnego ze sprawą Notta. To dlatego tutaj jestem i to dlatego przyszedłem do ciebie.

— Nie wiem co ty bredzisz, Rookwood — wycedził Harry, szybko kierując koniec różdżki w stronę stojącego przed nim mężczyzny — Ale widziano cię na miejscu zbrodni, razem z Goylem i Nottem. Jeśli myślisz, że uwierzę w jakiekolwiek bajki…

— To nie byłem ja — przerwał mu niecierpliwie. — Daj mi szansę to wytłumaczyć, a obiecuję ci, że nie pożałujesz. Masz moje słowo.

— Słowo mordercy i tchórza, który od lat ucieka przed sprawiedliwością? — zakpił w odpowiedzi.

Mogło się zdawać, że powietrze wokół nich stężało.

— Mimo wszystko jestem tutaj — powiedział spokojnie Rookwood. — I jeśli myślisz, że jest to nieprzemyślany krok, to się mylisz… Masz słowo mordercy i może tchórza, ale Ślizgona, a to coś znaczy, Potter.

Harry zamilkł na chwilę. Wrodzona ciekawość nie pozwoliła mu na natychmiastowe odesłanie Rookwooda do aresztu. Nie umieli go znaleźć od paru lat, a on sam dobrowolnie przyszedł się poddać. To było niesamowicie ciekawe. A on bardzo chciał zaspokoić swoją ciekawość.

Potter spojrzał jeszcze raz na rozbrojonego śmierciożercę i westchnął cicho, nie wierząc w to co robi. Schylił się, jednocześnie ciągle obserwując stojącego w miejscu Rookwooda i podniósł z ziemi leżącą na chodniku starą butelkę po eliksirach. Skierował czubek różdżki na plastik, wymruczał zaklęcie, a później zamaszystym ruchem odrzucił w stronę mężczyzny, który złapał ją w obie ręce.

— Świstoklik przeniesie cię do mojego gabinetu — powiedział, a gdy Rookwood po chwili zniknął, on również się teleportował.



***


— Masz mi sporo do wytłumaczenia — powiedział wolno Kingsley wchodząc do gabinetu Harry’ego. Jego oczy świdrowały postać Rookwooda, który teraz jakby skulił się w sobie jednak odważnie patrzył na stojących przed nim aurorów.

— Ja też nie wierzyłem — odezwał się stojący w kącie Dean, który przybył do gabinetu trzydzieści minut wcześniej i zdążył już wysłuchać historii Rookwooda. To po niego jako pierwszego posłał Harry, ponieważ to właśnie z nim prowadził sprawę Notta. Potter wiedział, jak wiele znaczyło dla niego to, że nie pominął jego obecności w tak ważnej kwestii. — Ale… podaliśmy mu Veritaserum i wyśpiewał wszystko dokładnie tak samo. Nie kłamie, a jego historia wiele zmienia, możesz mi wierzyć.

— Nie miał przy sobie antidotum, jesteście pewni? — spytał minister. Veritaserum było bardzo zawodnym eliksirem, ponieważ łatwo dało uwolnić się od jego działania, czy to przez zażycie antidotum, czy rzucenie odpowiedniego zaklęcia. Dlatego właśnie nie używano go powszechnie w przesłuchaniach.

— Sprawdziłem to — padła odpowiedź. — Był czysty.

Kinsley skinął głową i opadł na podsunięte przez Pottera krzesło. Minister spojrzał z ukosa na czarnowłosego aurora.

— Wszystko w porządku? — spytał, przyciszonym głosem. Harry skinął głową w odpowiedzi, jednak Kinsgley nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak w jego zachowaniu. Postanowił to jednak zignorować, wiedząc, że czekają na nich ważniejsze sprawy.

— No więc? Ktoś wyjaśni mi dlaczego spotykamy się tutaj, a nie przed Wizengamotem?

— Rookwood przyszedł dziś do mnie na ulicy Pokątnej, mówiąc, że nie ma nic wspólnego ze sprawą Notta i chce opowiedzieć mi pewną historię — powiedział spokojnie Harry, przysiadając na skraju biurka i obserwując uważnie śmierciożercę, który nieco lękliwie spoglądał na siedzącego niedaleko niego Ministra Magii. — Nie chciałem w to wierzyć, ale… postanowiłem dać mu szansę. I no cóż, nie przeliczyłem się.

Głos Harry’ego zadrżał, a Dean spojrzał na niego ze współczuciem. Kingsley widząc to, uniósł pytająco brwi, ale nie przerwał aurorowi.

— Myślę, że resztę opowie nam Rookwood — stwierdził Thomas, krzyżując ręce na piersi.

Harry był nawet pod wrażeniem postawy śmierciożercy. Widział w jego zachowaniu, że przez te kilka lat niewiele miał do czynienia z ludźmi. Stał się wyraźnie wyobcowany, często zawieszając wzrok, lub mamrocząc coś do siebie pod nosem. Przyjście do niego, było w jego przypadku naprawdę szczytem odwagi. Nie żeby Harry’emu choć trochę robiło się żal tego mordercy i jednego z najbliższych popleczników Czarnego Pana, ale patrząc na ten wrak człowieka, nie mógł nie poczuć delikatnego ukłucia w serce, uświadamiając sobie jak bardzo zniszczyć może człowieka kilka złych decyzji.

— Kilka miesięcy temu — zaczął Rookwood, wiercąc się niespokojnie na krześle — Przyszedł do mnie Nott. Wiedział gdzie się ukrywam, bo kilkukrotnie pomagałem zdobyć mu pożywienie… Nie chciałem mieć z nim nic wspólnego, ale mimo wszystko jechaliśmy na tym samym wózku. Mnie powodziło się nawet dobrze jak na uciekiniera, bo znalazłem miejsce ze stałym dostępem do gniazda szczurów, więc od czasu do czasu przychodził do mnie po mięso.

Kingsley skrzywił się momentalnie, lustrując wzrokiem wychudzoną sylwetkę mężczyzny. No cóż, szczury zdecydowanie nie były najlepszą podstawą żywienia, jaką może mieć człowiek.

— Nott zaproponował mi udział w planie. Planie zamordowania Hermiony Granger. Miał obsesję na jej punkcie, nie tylko ze względu na to, że uważał, że to ona zabiła mu ojca, ale też dlatego, że podobała mu się w szkole. Z tego co wiem, nienawidził jej głównie za to. Była szlamą, a mu się spodobała, więc musiała za to zapłacić — Harry wykrzywił twarz, słysząc to zdanie. Nie umiał nawet wyobrazić sobie Hermiony w łapskach tego śmierciożercy, dobrze znanego ze swojego okrucieństwa.

— Odmówiłem — ciągnął dalej Rookwood. — Mimo wszystko było mi dobrze… szczury zapewniały mi jedzenie, kradłem od czasu do czasu książki z bibliotek i prowadziłem ciche życie. Nie pociągał mnie powrót do zwykłego świata. Zresztą nic by mi nie dał. Nie miałem szans na odzyskanie wolności, nadal nie mam.

Głos uwiązł Rookwoodowi w gardle, więc sięgnął o stojącą na biurku szklankę z wodą. Aurorom nie uszedł uwadze wyraz jego twarzy, gdy do jego gardła wlewała się czysty, świeży płyn. Harry nawet nie chciał sobie wyobrażać, jakiego sortu wodę musiał pić przez ostatnie kilka lat.

— Nott się wściekł — kontynuował, odstawiając szklankę na miejsce. — Ale no cóż, nie mógł cofnąć swoich słów, poznałem jego plan, bo był przekonany, że się zgodzę... Z gazet dowiedziałem się, że byłem jednym z tych, którzy zaatakowali jakiś mugoli… To nie byłem ja. Musiał ukraść trochę moich włosów, gdy spałem i podał się za mnie. No cóż, właściwie nie on. Ktoś inny. Ktoś, kto od początku zaangażowany był w plan Notta, a kogo nigdy byście nie podejrzewali.

Cisza w gabinecie stała się prawie namacalna. Rookwood wyszczerzył swoje poczerniałe zęby, a później wypowiedział dwa słowa, a Harry mówił je razem z nim w swoich myślach.

— Ron Weasley.

Harry zamknął oczy i starał się zignorować wszechobecny ból jaki go ogarnął, a Kingsley właśnie w tym momencie zdał sobie sprawę jak wielki cios otrzymał jego najlepszy auror i zrozumiał jego dziwne zachowanie.

— Był szalony, wiecie? — zaśmiał się Rookwood ochryple. — Ale był też świetnym aktorem, oj tak. Nott nie umiał wyjść z podziwu gdy mi o nim opowiadał. Najlepszy przyjaciel Harry’ego Pottera. Auror. Jedna trzecia Złotego Trio... I to właśnie on miał zamiar pomóc mu w zamordowaniu swojej byłej, także najlepszej przyjaciółki Pottera… Ale na akcji stracił pamięć, tak, słyszałem o tym. Widocznie klątwa, którą przypadkowo dostał zniosła też z niego działanie eliksiru wielosokowego, bo znaleźliście go w prawdziwej postaci, a nie jako mnie. Dla niego chyba lepiej, zapomniał o swojej psychicznej chorobie. Zapomniał o okropnościach, które miał zamiar zrobić.

— O czym jeszcze opowiedział ci Nott? — spytał Kingsley po chwili milczenia, która zapadła w gabinecie. Jego błyszczące oczy świdrowały mężczyznę. Rookwood spojrzał na niego szybko, jakby bojąc się zawieszać wzrok na dłużej.

— Miał mu pomóc jeszcze Goyle… i tylko tyle wiem — mężczyzna potarł nieogolony policzek i spojrzał na Harry’ego, który zaciskał ręce na blacie biurka tak mocno, że pobielały mu knykcie. — Ta akcja z mugolami… Pewnie nie mógł się powstrzymać, żeby dać o sobie znać. Jednego jestem jednak pewien — dodał, podnosząc głos. — Nott musiał znaleźć sobie nowego szpicla w waszym otoczeniu. Stracił Weasleya, a ktoś musiał przekazywać mu informacje i zapasy eliksirów. Pewnie obiecał mu złote góry w zamian za pomoc.

Rookwood zaśmiał się znów ochrypłym głosem i przejechał po twarzach swoich rozmówców, jakby chcąc sprawdzić jakie wrażenie na nich wywarł. Nie musiał jednak tego robić, by wiedzieć, że zaskoczenie to zbyt małe słowo, by opisać uczucia trójki siedzącej wkoło niego.

— Czemu tak właściwie postanowiłeś to wszystko nam powiedzieć, co? — spytał zaciekawiony Dean, wciąż trawiąc wszystko to co usłyszał teraz i przed kilkudziesięcioma minutami. — Jeśli liczysz, że złagodzimy ci wyrok, to naprawdę się przeliczyłeś…

— Nie liczę na to — pokręcił głową Rookwood. — Jestem już stary, a w swoim długim życiu popełniłem wiele zła. Chciałbym po prostu chociaż raz w życiu postąpić właściwie.

Znów zapadła cisza, a po upływie chwili, Kingsley wstał z miejsca, a jego peleryna zaszeleściła cicho.

— Co teraz? — spytał po prostu. Harry wyprostował się.

— Przetransportujemy go do aresztu — stwierdził. — A resztą zajmie się Wizengamot.

Kingsley skinął głową i skierował się do drzwi. Zanim wyszedł spytał jeszcze:

— Rookwood… jak myślisz, tym drugim donosicielem może być Draco Malfoy?

Mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony i uniósł brwi, lekko rozbawiony.

— Ten Draco Malfoy? Przecież on zawsze nienawidził czarnej magii! Kazano mi go kiedyś jej uczyć w dworku Malfoyów. Jak mógłby chcieć maczać w tym palce? Poza tym… Granger nie jest czasem z nim w ciąży?

Kingsley westchnął cicho, a Rookwood wciąż uśmiechał się pod nosem, jakby nie wierząc, że ktoś w ogóle zadaje mu takie głupie pytania.

Dean zmierzwił swoje włosy i wymienił spojrzenia z Harry’m. Dostali większość odpowiedzi, ale zdecydowanie nie byli z nich zadowoleni.


***


Draco leżał na pryczy, patrząc się w sufit. Miał dość. Był już tu cztery dni, cztery długie dni. Od liczenia wyżłobień w suficie robiło mu się niedobrze, a on sam zaczynał przypominać jaskiniowca. Przez ten czas pozwolili mu się umyć tylko dwa razy, a jak na człowieka, który zawsze nieco przesadnie dbał o higienę osobistą, było to zdecydowanie za mało.

Nie miał pojęcia co dzieje się teraz w szpitalu. Jaką bajkę zmyślili? Że jest chory? Tak, to prawdopodobne. Pewnie wszystkie przypadki przejął Michael, o to się nie martwił. Młodemu zawsze pomoże też Julia, więc wszystko było pod kontrolą.

Mimo to, miał wrażenie, że z każdą minutą coraz bardziej pogrążał się w szaleństwie. Dopóki któryś z aurorów nie przychodził by go przesłuchać nie wiedział która jest godzina i często zupełnie tracił poczucie czasu.

Gdy usłyszał charakterystyczny szmer, a w ścianie zmaterializowały się drzwi, nawet nie ruszył się z posłania. Nie chciało mu się podnosić głowy, ale gdy usłyszał kroki, już wiedział kto go odwiedził.

— Ani słowa — rzucił chłodno, podnosząc się z pryczy i dzielnie wytrzymując na sobie lustrujący wzrok Pottera, który w swojej świeżej szacie i ogolonych policzkach w oczach Malfoya prezentował się jak model, który zszedł prosto z wybiegu. — To przez was tak wyglądam.

— Akurat nie chciałem komentować twojego wyglądu, Malfoy, chociaż wiem, że jesteś na tym punkcie przewrażliwiony...

Blondyn prychnął i przeciągnął się, chcąc rozprostować mięśnie. Leżał w jednej pozycji przez kilka godzin.

— Powiesz mi wreszcie co macie zamiar zrobić? Trzymać mnie tu do śmierci? — spytał, podchodząc do stolika i siadając naprzeciwko Harry’ego.

— To były tylko cztery dni — stwierdził spokojnie w odpowiedzi. — Wierz mi, że zwykle przesłuchiwani siedzą w tych ciasnych klatkach o wiele dłużej...

Malfoy machnął ręką i podparł się łokciem o stół.

— Po prostu jestem cholernie zmęczony, dobra? — powiedział powoli, nie będąc przyzwyczajonym do wyznawania swoich słabości.

Harry skinął głową, zdając sobie sprawę, jak ciężko musiało mu tkwić tutaj przez te parę dni. Co więcej, nie był on zbyt kłopotliwym więźniem. Myślał, że Malfoy będzie się stawiał, ale najwyraźniej zrozumiał, że taką postawą nic nie osiągnie.

— No to kiedy mnie stąd wyciągacie? — Malfoy zabębnił palcami o stół, wzdychając cicho.

Harry podwinął rękaw długiej szaty i zerknął na swój zegarek.

— Za jakieś dziesięć minut.

— Ha, ha, ha, Potter — mruknął znudzony Draco, odrywając wzrok od twarzy aurora i po raz tysięczny przesuwając go na wyżłobienia w ścianach. — Naprawdę zabawne. Macie jakieś nowe tropy? Nie odpowiadaj, to pytanie retoryczne, wiem, że nie...

— Czasem zastanawiam się dlaczego tak cię nie lubiłem, ale trwa to bardzo krótko, bo od razu przypominasz mi powód — zakpił Harry. — Naprawdę wychodzisz stąd za — tu spojrzał na zegarek — prawie osiem minut. Wycofaliśmy zarzuty.

Draco powoli przesunął swój wzrok na czarnowłosego aurora. W jego oczach dostrzec można żywe zainteresowanie i wyraz triumfu.

— Czyli jednak coś znaleźliście i zrozumieliście, jak idiotycznym i irracjonalnym pomysłem było zamknięcie mnie tutaj…

— Do cholery, Malfoy, robiłem wszystko, żeby cię stąd wydostać! — wykrzyknął zniecierpliwiony Harry. —  Zawsze jesteś takim upierdliwym gnojkiem? Nie odpowiadaj, to pytanie retoryczne…  — dodał kpiąco.

Malfoy spojrzał na niego nieco dziwnym wzrokiem, a później powiedział spokojnie:

— Jestem ci naprawdę wdzięczny, Potter. Ale nie możesz mnie winić. Zostałem zamknięty tutaj na cztery dni, cztery dni, w tych nieludzkich warunkach… — Harry prychnął słysząc te słowa — Dokładnie za nic. Nie zrobiłem nic, cholera jasna, tak więc nie oczekuj, że będę radosny jak skowronek.

Harry westchnął cicho, wyciągając się na oparciu krzesła.

— Mamy jeszcze jakieś sześć minut, wystarczy, żeby opowiedzieć chociaż część tego, dzięki czemu wychodzę na wolność? — spytał Malfoy z iskierkami rozbawienia.

— Część owszem — powiedział w odpowiedzi i zaczął opowiadać.



~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Wiem co ciśnie Wam się na usta. Znów nie było Dramione! Ale za to jakie wyjaśnienia dostaliście :) Resztę wyjawę w kolejnym rozdziale, między innymi to, dlaczego wypuścili Malfoya mimo kilku dowodów na niego wskazujących.
Bardzo przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale cóż, najpierw uciekł mi czas a później wena. Mam jednak nadzieję, że Was nie zawiodłam i mimo że czekaliście naprawdę długo, nikt nie utracił apetytu by przeczytać kolejny rozdział!
Wszystko powoli zaczyna się wyjaśniać i niedługo z kopyta ruszy wątek Dramione, tego możecie być pewni. Bardzo Wam dziękuję, że jesteście ze mną, piszecie komentarze i dopytujecie o następne notki. Jestem niewiarygodną szczęściarą, że Was mam!
Całuję, piszcie niżej co myślicie o tym rozdziale :) 

55 komentarzy:

  1. Mam fajne plany mordercze. Na Tobie. Tak krótko? ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irytku kochany, toż to prawie dziewięć stron! Może krótko się czytało! C:

      Usuń
  2. Rewelacyjny rozdział. Nie dziwie się zbyt temu, że Rokwood się przyznał. Ale Ron? Ten Ron? Długo do mnie ta informacja docierała. Rozumiem, że był zły na Hermionę, ale żeby aż tak? Kompletny idiota po prostu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle co idiota a chory psychicznie człowiek i mówię to całkiem poważnie! Gdzieś w pierwszym rozdziale jest napisane, że chorował na depresję... :) Dziękuję bardzo! <3

      Usuń
  3. "Cicho stawiając stopy, podeszła do nich i zachwytem spojrzała na znajdujący się za nimi krajobraz. W ciągu nocy musiał spać śnieg"- z zachwyten, spaść lub sypać. Pozatym masz chyba ze trzy powtórzenia i w jednym miejscu Hary zamiast Harry ;) No dobra, to teraz zachwyty! Ron, wiedziałam-tralalala :D Rozdział jak zawsze rewelacyjny. To jest pierwsze opowiadanie, które trwa, a ja czekam na kolejne rozdziały. Nie umiem odmówić sobie tej przyjemności. Opisy, porównania-mistrzostwo. Wcake mi nie przeszkadza, że nie było dramione, tutaj dzieją się rzeczy równiw ciekawe, jest fabuła. Kocham i czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jak zwykle jest mi niezmiernie miło! Bardzo dziękuję za tyle miłych słów. A błędy oczywiście poprawię i naprawdę jestem wdzięczna za ich wytknięcie. C:

      Usuń
  4. Wczoraj byłam zbyt zaspana by napisać a dziś już mogę w miarę logicznie rozumowac i pisać ... Hmmm co ja mogę powiedzieć na temat tego rozdziału chyba tylko tyle że mimo iż nie ma zranione to świetne rozwinięty wątek. Tylko jedno mnie trapi, dlaczego tak krótko i czy znowu trzeba długo czekać ? (A uwierz zaglądałam tu codziennie z nadzieją że jest nowy rozdział ) pozdrawiam i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "(...) mimo iż nie ma dramione*"

      Usuń
    2. Krótko? 9 stron? No eeej! Niestety taki mój los, ciągle trzeba się czymś zająć! :)
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  5. Genialny.. tylko tyle mogę teraz napisać, ponieważ nadal jestem w szoku..
    Kurde Ron.. zaskoczyłaś mnie.. ile może zrobić zraniony chłopak.
    Ma szczęście,że stracił pamięć bo bym go chyba sama zamordowała.
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam, Renia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Przecież nie tylko Hermiona Rona zraniła, ale także cała wojna!
      Dzięki wielkie, pozdrawiam! <3

      Usuń
  6. Pojawił się Rokwood, wyjawił to, że Ron pomagał Nottowi, robi się coraz ciekawiej, a ja nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału i Dramione.
    Cieszę się, że relacje Hermiony i Narcyzy są takie dobre. Swoją drogą, uwielbiam panią Lorde.
    Co do sprawy Malfoya, nareszcie wychodzi i nareszcie spotka się z Granger!
    Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam :)
    silence-guides-our-minds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam Narcyzę!
      Obiecuję, że spotka Granger już w następnym rozdziale :)
      Dzięki wielkie!

      Usuń
  7. tyle dobrze że Draco wychodzi z więzienia :D cóż powiedzieć zaskoczenie jak zawsze :D czekam i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow!
    Nareszcie Malfoy wolny. Ufff. Teraz jestem spokojna. Ron chciał zabić Hermionę? Jak to?! Jego powinni wsadzić.
    Huhu Narcyza jest najlepszą kobietą na świecie. Uwielbiam ją, a uwielbienie do niej rośnie w twoim opowiadaniu.
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba go nie wsadzą, skoro nic nie pamięta! :D Dzięki wielkie, Narcyza jest super :)

      Usuń
  9. Dopiero niedawno trafiłam na twojego bloga... właściwie tydzień temu? I przez to zerwałam całą nockę na przeczytanie wszystkich rozdziałów. Twpja historia niezwykle pochłania. Dzisiejszy rozdział również taki jest.
    Co tu dużo mówić. Cieszę się, że wypuścili Draco. Właściwie Harry mógłby się bardziej postarać o uwolnienie go. W końcu jego matka uratowała mu życie nie? A poza tym jego najlepsza przyjaciółka jest z Malfoyem w ciąży. To oczywiste, że Draco nie zrobiłby jej w takim stanie nic złego. W końcu cieszy się z dziecka.
    Ale Rona o to bym nie podejrzewała. Cham jeden i prostak. Uczestniczyć w knuciu razem z Nottem. Ale ciekawy jest ten wątek. Pokazałaś, że Nott nie chce zabić Hermiony tylko przez śmierć jego ojca, ale o dziwo podobała mu się! A to porażka u ślizgona o czystej krwi. Chociaż dość dziwne jest to jego zachowanie. Od razu zabijać?
    Ale cóż...świat roi się od wielu wariatów.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Lora♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wielka to porażka, zakochać się w szlamie!
      Dziękuję bardzo, cieszę się, ze nowych czytelników przybywa! <3

      Usuń
  10. jeej nowy rozdział
    taka fajna przerwa między szkołą, nauką i simsami:)
    ENJOY
    ~Kachna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, pamiętam te czasy, gdy grało się w Simsy! Muszę do tego wrócić!
      Dzięki wielkie! <3

      Usuń
  11. Przez większość rozdziału cisnęło mi się na usta, że nie ma Malfoya! Dlatego też zdecydowanie się ucieszyłam, kiedy pojawił się w ostatniej cząstce :-) Podoba mi się wplątanie Rona w tę całą akcję! Jedyne, co mnie boli to "Rokwood" - w sensie czy to nie był "Rookwood"? :P Chyba że to zabieg celowy... W każdym razie ten szczegół mnie jakoś irytuje... No ale to naprawdę pierdoła, może być nawet Rokwod, byleby rozdział pojawił się jak najszybciej! <3 Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O BOŻE. O Boże, o Boże, o Boże. Byłam przekonana, że pisze się Rokwood! Juz to zmieniam, bardzo Ci dziękuję! Jejciu, ale mi głupio!
      Pozdrawiam serdecznie, jeszcze raz dziękuję za wyłapanie tego żenującego błędu <3 Jestem miłośniczką kanonu, a tu takie coś, argh!

      Usuń
  12. To było C.U.D.O.W.N.E !!!! Już myślałam, że Malfoya nie zobaczymy, a tu proszę! i jak zwykle irytujący :D ale słodki <3
    Dobrze, że go wypuścili i nie mogę się doczekać wspomnianego wątku Dramione *.*
    Nott i Ron!!! no proszę, proszę, parszywy rudzielec -,- yh nie spodziewałam się tego, ale cóż... takie życie.
    niezwykle emocjnujący rozdział <33
    WENY ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie życie, dokładnie! :D Cieszę się, że się nie spodziewałaś, wyszła mi niespodzianka! <3
      Dzięki Kostku! <3

      Usuń
  13. Uwielbiam twoje opowiadanie! Za to, że nie tylko jest Dramione, ale przeplatasz je z innymi, równie fascynującymi wątkami. To wszystko dodaje smaczku i tajemnicy do głównego wątku. Zawsze się coś pojawi obok Malfoya i Hermiony ;) A to jego mama i David, a to Potterowie czy, tak jak na przykład dzisiaj - Pansy. Podoba mi się to, bo opisujesz ich normalne życie (no nie takie znowu normalne, ale codzienne, czytaj praca Malfoya w szpitalu, sporo było o ciąży Hermiony, jak przebiega, czy o pracy Harry'ego). To nie jest tak, że jest tylko wątek miłosny z przeszkodami a to mi się bardzo podoba, bo samych romansideł to nie za bardzo lubię :/
    Nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Tym, że pojawił się Rokwood, że powiedział, że Ron był zamieszany w sprawę Notta i tego, że uknuli plan zabicia Hermiony.
    Spodobała mi się postać Pansy u Ciebie. Nigdy jej jakoś nie lubiłam w książkach a do tej twojej się jakoś przekonałam. Jest mądra i inteligentna, dba o swoich przyjaciół. Fajnie ją przedstawiłaś, naprawdę ;) I choć wiem, że już wcześniej pojawiła się, to akurat tutaj widać, jaka jest naprawdę :)
    Oczywiście tamten rozdział przeczytany, ale chyba nie skomentowałam, za co przepraszam, ale... sama nie wiem, tak jakoś wyszło... ;)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Zuza <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się łamać stereotypy, mimo że uwielbiam kanon, to chciałabym pokazać, że Ślizgoni nie zawsze są tacy źli jak się o nich myśli. Pansy też była w porządku, zwłaszcza, ze po szkole wydoroślała. Tak ją widzę :)
      Ja też wolę, gdy w opowiadaniu coś się dzieje, a nie jest to tylko opowiadanie o miłości. Hermiona i Draco byli tak przebojowi, że ciągle wokól nich coś się musi dziać!
      Dziękuję bardzo, a za nieskomentowanie tamtego rozdziału się nie gniewam! <3

      Usuń
  14. hmm...rozdział jak zawsze mraśny....po Ronie sie tego nie spodziewałam ale w sumie i tak go nigdy nie lubiłam.Nareszcie Draco wychodzi :D taka zmieniona na dobre Pansy bardzo fajnie pasuje to opowiadania. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Rona lubię! Naprawdę. Tylko tutaj przypięłam mu łatkę umysłowo chorego.. No takie życie! :D
      Dzięki wielkie, pozdrawiam <3

      Usuń
  15. Mimo że nie było dramione mi się podoba..
    Taki wątek kryminalny, który wzbudził moją ciekawość od samego początku.
    Jestem ciekawa co się tutaj rozwinie i jak pokaże.
    W ogóle zaintrygowałaś mnie od samego początku i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.
    W ogóle ciekawisz mnie z historią Rona.
    I wszystkim innym i to bardzo.
    Liczę że kolejne rozdiały będą pojawiać się nieco częściej.
    Tymczasem pozdrawiam i ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  16. Trafiłam na Twojego bloga prosto z grupy dramione na facebooku. Kilka razy widziałam informację o nowym poście i w końcu zebrałam się w sobie - nadrobiłam szesnaście rozdziałów. W gruncie rzeczy jestem z siebie podwójnie zadowolona - pokonałam własne lenistwo i przy okazji znalazłam kolejne ciekawe opowiadanie. Czego chcieć więcej?
    Jednak zacznijmy od początku: nie lubię wątków ciąży w opowiadaniach. Zazwyczaj wydaje mi się to naciągane i nienaturalne. Mam w głowie ukształtowany jakiś tam, określony wizerunek Hermiony Granger i zwykle szukam tekstów, w których będzie przedstawiona w sposób zbliżony do mojej własnej wizji. Gdy tylko moim oczom ukazały się słowa takie jak „alkohol“, „upojna noc“, „poranne mdłości“, wtedy już wiedziałam co w trawie piszczy i - szczerze mówiąc - miałam w planach zamknąć kartę w przeglądarce. Jednak w tym samym momencie pomyślałam o Dragon’s Bride, o Zmowie Dziewic i o innych historiach, które uwielbiam, a nie są zgodne z moimi wyobrażeniami dotyczącymi głównych bohaterów. Poza tym stosuję się do niepisanej zasady „trzech rozdziałów“, czyli konieczności przeczytania trzech postów przed skreśleniem danego bloga. Tak też zrobiłam! I oto jestem!
    Na początku przekonał mnie Twój styl - masz bogate słownictwo, opisy nie są nudne, a przy okazji są jasne i przystępne. Akcja rozwija się swoim tempem i wcale mi to nie przeszkadza. Mimo że dzieje się tutaj stosunkowo dużo, nie odnoszę wrażenia jakby cokolwiek następowało po sobie zbyt szybko.
    Dalej, oczywiście, była kreacja Malfoya. Jest ludzki, a przy tym nie traci swojego arystokratycznego rezonu. Uzdolniony, przystojny, w dobrym guście, odpowiedzialny. Nie jest to mroczne opowiadanie, nawet biorąc pod uwagę wątek z planem zabicia Hermiony, więc taki zwyczajny Draco Malfoy jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Bardzo mi się to podoba.
    Widać, że przemyślałaś fabułę - dużo wątków się ze sobą łączy jak chociażby amnezja Rona, jego chęć zemsty i tak dalej. Nie czuję się przytłoczona, a jedynie zaciekawiona. Wszystko czytało mi się szybko i przyjemnie - utarczki słowne między Draco i Hermioną są świetne. Same dialogi są lekkie i adekwatne do opisów.
    Czasami Narcyza wydaje mi się zbyt cukierkowa, ale to jedyny szkopuł, jaki jestem w stanie wyszukać.
    Na razie nie będę zasypywać Cię moimi przypuszczeniami co będzie działo się dalej. Poczekam jedynie na kolejne rozdziały.
    Życzę Ci weny i motywacji!

    Pozdrawiam serdecznie,
    Omfale/Heroina/Lidia

    [Contagious-Evil]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, bardzo, bardzo dziękuję! Naprawdę, takie opinie wiele dla mnie znaczą. Cieszę się, że zdecydowałaś się tu zajrzeć i mam nadzieję, że nie zawiodę w przyszłym czasie.
      Co do cukierkowej Narcyzy - och, no może rzeczywiście. Ale ja naprawdę nie umiem jej dopisać żadnej złej cechy, niech ma już spokój, dużo w życiu się nacierpiała :D
      Jeszcze raz baardzo dziękuję, pozdrawiam!

      Usuń
  17. Ron to cholerna szuja. Ok, trochę mu się pomieszało, ale to go w pełni nie usprawiedliwia. Ciekawa jestem, co z nim teraz zrobisz. Przecież niczego nie pamięta, więc jak ma za to odpowiedzieć? Ale może już z przyjemniejszych rzeczy. Wspaniale, że Malfoy wychodzi, a niebawem ruszamy z Dramione. Hermionie przyda się teraz jakaś odskocznia. Polujący na nią psychol z pewnością nie wpływa dobrze na jej samopoczucie, a przecież nosi w sobie małego dziedzica.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi, co zrobię, dowiecie się w przyszłych rozdziałach!
      Dzięki wielkie <3

      Usuń
  18. HMMMMMMMMMMMMMMMMMM.
    To może ja będę inna i jak już padło tyle zachwytów nad Twoją twórczością, to powiem.. mimo mojego uwielbienia do Twojego bloga, jak i do Ciebie, kochany Kerciaku, to z ręką na sercu..
    rozczarowałam się.
    Nie chcę byś się obraziła na mnie, ale ten rozdział to istna porażka! Hmm, od czego by tu zacząć..
    Po pierwsze, Pansy Parkinson. Dlaczego, pytam szczerze, dlaczego od razu nazywać ją plotkarą? Może po prostu lubiła dużo mówić o innych, ale nie.. plotkować. Hahaha, ohh ta postać Ci nie wyszła zupełnie. Pansy, redaktor, która rozmawia normalnie z Ginny, która ma fajny płaszczyk, super gabinet i na dodatek troszczy się o Dracoo? porażka.
    Po drugie, Narcyza Malfoy-Lorde. Ahgggg, dlaczego musi być ładna? I dlaczego ma super męża? I dlaczego jej syn jest tak mega cudowny? I dlaczego jest miła dla szlamy? kiepsko ją wykreowałaś.
    Po trzecie, nie widze problemu by Hermiona się spiła.. serio. Kto by chciał mieć dziecko z Malfoyem? na dodatek dzieciak szybko by przyswoił alkohol ma to w genach.
    Po czwarte, Harry Potter. Kiepski z niego auror.. no proszę, dać się tak śledzić? Chodzić na piechotę, a nie śmigać po mieście na miotle niczym Supermen? A potem jeszcze zaatakować biednego człowieka i odebrać mu różdżkę.. co to za bohater!?
    Po piąte (jest tak beznadziejnie, że aż tyle podpunktów), zrobić z Rona psychopatę? Tak bez żadnych tortur, trwałych uszczerbków - czyt. uciac reke czy noge - i pozwolić mu sobie hulać do woli.. nie mogę. Ja bym się zlitowała i wgl nie wprowadzała go do historii..
    Aaa i jeszcze:
    po szóste, Draco Malfoy.. brakuje mi słów. Brudas nie myje się za często, nie dba zupełnie o wizerunek, a jeszcze na dodatek marudzi za darmowe spanie. Masakra.. na dodatek PRAWIE zauważyć się dało, że TROCHĘ polubił Pottera.. hahaha. Beznadzieja!
    Tak. To tyle.. życzę miłego dnia,
    nie pozdrawiam i nie ściskam,
    Lupi♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHAHAHA,
      no dobra!
      KONIEC PSOT!
      <3
      Muszę przyznać, że jestem zakochana *_* I to nie w żelkach, a w tym rozdziale!
      Po pierwsze, Pansy <3 Uwielbiam jak nie robi się z niej zołzy i pokazuje, że ślizgonka to też człowiek! I dziewczyn! Musiała mieć śliczny płaszczek, jak na panią redaktor przystało.. Ahhh i co? Plotkara Naczelna, to niezłe przygotowanie do takiej fuchy! I jej troska o Draco<3 Prawdziwa przyjaciółka! Mam nadzieję, że będziemy mogli zapoznać się z jakimś fragmentem między nią, a Malfoyem!
      Po drugie, Narcyza! Uwielbiam ją tutaj. Nigdy jakoś nie przepadałam za nią, bo robili z niej albo potwora, albo cukrzaną mamę. A Ty? Jest troskliwa oraz ciepla kobietą, która zmaga się z przeszłością, ale kocha tak bardzo syna! Ahh, będzie cudowną babcią!
      Po trzecie, niech Hermiona nawet nie myśli o piciu! Agr, Draco jakby się tylko dowiedział, to nawet Harry-Agent-007 nie powstrzymałby go przed zamknięciem byłej gryfonki w lochach (sypialni ^_^ ) i pilnowania by była wodę. wOdę, nie wÓdę :D
      Po czwarte, Harry, Harry, Harry! Tak ! To cudowny fragment z nim, serio! To jak zwykle jest ostrożny (zostało mu po przeszłości), to jak działa instynktownie! Perfekcja, Kercia, perfekcja! Harry nadaje się na aurora jak nikt, a Ty to w przepiekny i ciekawy sposób ukazałaś:3
      Po piąte (tak świetny rozdział, tyle podpunktów), Ron chory psychicznie? I dobrze, bo mimo mojej niechęci do niego, staram się zaakceptować go. W końcu Królowa Rowling po coś go stworzyła, prawda? Jestem ciekawa jak się to wszystko potoczy.. :P
      Aaa i jeszcze:
      po szóste, D..draco Malfoy (fanki piszcza). Tak Ddraco (piski) Malfoy! Jest najbardziej kanoniczny ze wszystkich Draconów- tatusiów o jakich czytałam. To jak droczy się uroczo z Harry'm, to jak .. ahh, jak wygląda w czterodniowym zaroście.. *_* Miód, cud i żelki!
      Rozdział przepyszny (jestem przed obiadem :> ) jak misie gumisie czy Haribo! Ale za krótki! Tak będę grymasić! Kerciiaaaa chcemy więcej! stanowczo!
      Kocham, padam do stóp, błagam o kolejny rozdział i szlocham, bo może Cię to zmiękczy przed kolejna dawka tortur oczekiwań!

      Twoja oddana,
      Lupi♥

      PS. Cieszę się, że nie było tu Dramione! Wiesz, jak to jest.. rozłąka, a potem? Czułe chwile! :3
      PPS. Ten wcześniejszy komentarz.. ahh nie mogłam się powstrzymać :D
      PPPS. Uwielbiam Ciebie tak bardzo, Kerciak!
      PPPPS. Wydrukuje sobie kiedyś (kiedy skończysz, a to szybko mam nadzieję nie nastąpi.. chyba że masz pomysl na nowe opowiadnianie!) wszystkie rozdziały i zrobię książeczkę!
      PPPPPS. Ostatni raz ściskam! Mocno, Mocno! Wena! ;*

      Usuń
    2. Okej Lupi, naprawdę mnie przestraszyłaś. Czytam ten komentarz i czytam... OJEJU JAKI TO BYŁ ZAWAŁ SERCA. Dobrze, że zjechałam, trochę w dół, bo jeszcze chwila i nie byłoby mnie wśród żywych!
      Jak zwykle nie mam słów by opisać jak bardzo dziękuję za tak rozbudowany komentarz, za tak piękne słowa i za całą Ciebie <3 Akurat jestem w trakcie choroby, więc takie momenty jak ten rozświetlają moją szarą rzeczywistość!
      Ściskam, całuję po rączkach i bardzo, bardzo dziękuję <3

      Usuń
  19. O rety :D nie mogłam się doczekać :) troszeczkę krótko ale cieszę się, że Draco w końcu wyjdzie :3 i nie mogę się doczekać na wątek Dramione :3 życzę duuuuuużej weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Boooski rozdział! ;*
    Pansy jest super! Jest plotkarą, bo po prostu taka już jest, ale jest dobrym człowiekiem i pomaga jak może przyjaciołom! ;)
    Biedna Miona... Ale czyżby zdała sobie sprawę z faktu, że czuje do Draco coś więcej? ;> Skoro była gotowa upić się z jego powodu...
    Harry - auror, wkracza do akcji! :D Całe szczęście, że ten śmierciożerca wszystko wypaplał! Biedny Draco, tyle czasu siedział w areszcie.. :( Ale już jest ok! Noo... prawie. Teraz kwestia Rona. COOOOOOOOOO?! Jak to chciał zabić Hermionę?! ;O ;O Biedna Mionka.. :( A Ronald... ugh! ;/ Nie lubię z reguły jak jest on ukazywany w takim złym świetle, ale w Twojej historii nie może być nic co by mi nie odpowiadało, a więc i to mi odpowiada! ;3

    No i to chyba tyle... pozdrawiam cieplutko, przesyłam buziaki, ukłony, uściski i tuzin sów z ozdobnie pakowaną weną w różnych kształtach! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojacie, tylko kochanych słów. Hermiona... zaczyna powoli sobie zdawać z CZEGOŚ sprawę. Hmm, ciekawe z czego? :D
      Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń
  21. Och. Mój. Merlinie.
    Malfoy wychodzi, tralalalalala!
    Cudownie, wspaniale, uwielbiam Cię za to!
    Rona nie skomentuję. A taki się wydawał już miły i w ogóle. Może i dałoby się go polubić po tej całej utracie pamięci, a tu jednak dupa.
    Najważniejsze, że Draco wychodzi i Hermiona przestanie się martwić :)
    Czekam na kolejny i, proszę, poinformuj mnie, gdy dodasz rozdział w zakładce spam na moim blogu! :)
    http://w-rekach-losu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, skoro stracił pamięć to chyba nic nie pamięta, lubmy go dalej! :D
      Jasne, będę informować :)
      Wielkie dzięki!

      Usuń
  22. Jak zwykle pięknie kochana! Trzymasz w napięciu! W prawdzie liczyłam, że go wypuszczą i poleci od razu do Hermiony ;) No, ale cóż, będę musiała poczekać do następnego rozdziału. Wracam do blogosfery, także teraz będę już czytać na bieżąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wracasz, Repesco! Bardzo Ci dziękuję, trzymaj się!

      Usuń
  23. Świetny rozdział!
    Pansy się pojawiła, co bardzo mnie ucieszyło ^-^ (i trochę zaskoczyło- w pozytywnym sensie oczywiście ;D)
    Narcyza jest niesamowitą bohaterką u Ciebie. Uwielbiam wszystkie kawałki z nią <3 Bardzo spodobała mi się scena, gdzie opisałaś jak Hermiona jedzie z Davidem autem. Nie wiem czemu w sumie. Po prostu poczułam się jakbym z nimi była c;
    Nie przeszkadzało mi zupełnie, że nie ma Dramione, bo tyle się wyjaśniło w końcu *-* I Draco wychodzi! :DD Tyle radości w jednym rozdziale! <3
    Trochę rozczarowałam się tym, że to Ron był wspólnikiem Notta ._. jednak z drugiej strony nawet pasował na niego.. ehh nie lubię Rona w Dramione, (bo zazwyczaj on psuje tę parę) więc nie będę jakoś szczególnie płakać xD
    Przepraszam za moje opóźnienia co do czytania rozdziałów. Poprawię się, obiecuję! :*
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Do następnego <3
    /AM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię relację Hermiona - David, na pewno będę ją rozwijać :)
      Wszystko co dotyczy Rona wyjaśni się już niebawem :)
      Dzięki wielkie, pozdrawiam!

      Usuń
  24. Nareszcie znalazłam czas, aby przeczytać ten jakże cudowny rozdział!
    Cieszę się, że wypuszczają Malfoya, yaaay :D
    Czekam na wątek Dramione, a z tym, że czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu na pisanie,
    Catherine Grande

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! *.*

    OdpowiedzUsuń
  27. To już połowa czerwca, a my tutaj umieramy z niecierpliwości :) Jak myślisz kiedy ci się uda wstawic nowy rozdział ?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem najgorsza na świecie :( Rozdział już na wykończeniu, zaraz wstawiam!

      Usuń
  28. Nie spodziewałam się że to może być Ron, ale jednocześnie coś podejrzewałam bo niby czemu pogodził się tak szybko ze stratą Hermiony? teraz tylko pytanie, kto pomaga Nottowi? jestem tego bardzo ciekawa. Rozdział super
    Pozdrawiam, Luna
    with-you-dramione.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń